poniedziałek, 29 sierpnia 2022

Tatry 2022

                                              Gęsia Szyja

    Wycieczka na urokliwą Gęsią Szyję doczekała się u mnie jedynie, jak dotąd, opisu na stronie Wędrówki górskie dla początkujących. A zasługuje ze wszech miar na osobną opowieść. Jeśli się nie mylę, nie byłam tu od 2011 roku. A wiele się zmieniło.

Już pierwsze kroki na szlaku zwiastują fantastyczną przygodę, 2022.
        W sierpniu tego roku wyruszyliśmy na tę wspaniałą wyprawę z Moniką i Gerardem oraz ich córkami Anielką i Adą. Dojazd z Zakopanego do Palenicy Białczańskiej problemu nie nastręcza, jeśli wsiądzie się na początkowym przystanku busa(czyli przeniesionym spod dworca, który jest w remoncie). Szlak na Gęsią Szyję obecnie jest widoczny z parkingu w Palenicy - dawniej za obecnymi kasami był gęsty las i tylko ci, którzy o szlaku wiedzieli, mogli nań wyruszyć. Drepczemy sobie spokojnie do czasu, gdy szlak zaczyna się wypiętrzać, potem wychodzimy z lasu i ukazują się nam odległe tatrzańskie szczyty - ukrywające się w łanach wierzbówki kiprzycy.

Gdzieś w tle pewnie widać Rysy
        Kilka kroków wyżej docieramy do wypłaszczenia i robimy sobie oszałamiające widokowe zdjęcia. Mnie w tym miejscu nasuwa się skojarzenie, iż szlak został całkowicie przerobiony, bowiem zachowany w mojej pamięci nijak nie przystaje do tego, którym idziemy.

To w tym miejscu wydaje mi się, że docieraliśmy w poprzednich latach do szlaku na Rusinową Polanę. Tutaj też żegnamy łany wierzbówki, wchodzimy do lasu, by za kilka chwil stanąć oko w oko...z ogrodzoną oznaczeniem TPN ścieżką, aż przykro. Do tej pory na tej łące z bacówką można było sobie robić zdjęć do woli.


Susza niszczy trawy...
Za to czarodziejski widok pozostaje ten sam.
        Ze zdumieniem, które aż ściska mnie za gardło, obserwuję tłumy na Rusinowej Polanie - z początku myślałam, że to jakaś tłumna wycieczka zorganizowana tutaj dotarła. A tymczasem jest to istne plażowisko ludzi, którzy wdrapali się tu z Wiktorówki(bo najbliżej). Ja zaś mam w pamięci naszą wycieczkę z Pawłem i Natalią w 2011 roku, kiedy to byliśmy na Rusinowej sami! Dziś upał jest niesamowity, toteż robimy tu z Jarkiem krótki popas i ruszamy w górę. Okazuje się też, że niewielu plażowiczów wybiera się na dalszy szlak. 
Plażowisko Rusinowej Polany
A my zdobywamy pierwszą górkę.
        Byłam na Gęsiej Szyi już trzy razy i zawsze to podejście stanowiło dla mnie problem - męczyłam się okropnie, zwłaszcza mając już po pierwszym świadomość, iż góra widoczna z Rusinowej jest tylko uwerturą dla kolejnej. Od 2012 roku leczę jednak astmę, tym razem więc parłam do przodu jak lokomotywa. A i tak zatrzymywałam się częściej niż inni, więc sympatyczni turyści, którzy już schodzili, mówili mi, że to już niedaleko. Śmiałam się, odpowiadając, że idę tu już czwarty raz i wiem wszystko. I zebrałam w związku z tym należny szacun😀A z jednym starszym panem szliśmy chwilę razem, przekazując sobie swoje opowieści z górskich wypraw. 
To krótkie podejście to już końcówka, a widoki warto uwiecznić.
        A to jest moje ulubione miejsce na tej trasie - tu mam swoją miejscówę na zdjęcia. Jeszcze tylko ostatni wysiłek i już: Gęsia Szyja znów zdobyta. Sznur wędrowców w tym miejscu całkowicie się rozciągnął, każdy może więc w spokoju upamiętnić się na pierwszej skałce. 
Kiedy stanęłam w tym miejscu pierwszy raz, chyba w 2003 roku, nie było tu żadnych drzew!
        Gorzej jest w drugim, gdzie dawniej przechodziło się przez widoczny na zdjęciu, które umieściłam wcześniej w Wędrówkach górskich dla początkujących, ostrą skalną przełączkę.
Przez tą wąską szczelinę pomiędzy skałami się przechodziło, nawet dzieci - dziś był tam taki tłum ludzi,
że nawet się nie pchałam(zdjęcie z 2004 roku).
        Dzisiaj ludzie tak cackają się ze sobą, że niewielki wysiłek czy coś co nawet nie jest niebezpieczne a tylko tak wygląda, sprawia, że pracownicy TPN stawiają kładki na szlaku, bo klapkowy turysta sobie nie poradzi. Trasa zatem prowadzi po kładce z boku widocznej skały, po prawej stronie. Szkoda, bo za tą widoczną na zdjęciu znajduje się następna, na której w 2011 roku zrobiliśmy sobie fantastyczne zdjęcie z Giewontem w tle. Uroków jednak i tym razem nam nie zabrakło, a pogoda dopisała fantastyczna.
Fascynacje Gęsiej Szyi

Dotarliśmy w komplecie.
Na tę niesamowitą głowę zwracam uwagę za każdym razem - przybył obcy, zakochał się i został😄
        Nasyceni tymi cudami schodzimy, by jeszcze na pierwszej widocznej od podejścia z drugiej strony ogromnej skale zrobić unikatowe zdjęcia-pomimo tłumów ludzi na wszystkich wygląda tak, jakbyśmy byli tam sami. 

Waksmundzka Polana
        Schodzimy do złączenia szlaków przy Polanie Waksmundzkiej, lecz na nią nie wchodzimy tylko od razu skręcamy w prawo na Psią Trawkę. Teraz już wędrujemy razem, śmiechom więc i różnym opowieściom nie ma końca. Tym sposobem mijamy więc Psią Trawkę niemal niezauważalnie a jej historia dla nas jest taka: o co chodzi z tą nazwą, trawa dla psa? Nie rozwiązaliśmy tej zagadki, jak również straszliwego widoku wyschniętego potoku, po którym zostały tylko głazy i chronione nimi brzegi nieistniejącego strumienia.
Potok Sucha Woda - most jest, strumienia nie ma😅
        Dopiero po powrocie na Rysulówkę ustaliłam, iż dolina ta nazywa się Doliną Suchej Wody, bowiem potok ten okresowo wysycha, za to kiedy rwie jak szalony to rwie😱 Do Zakopanego wracaliśmy jeden przystanek bliżej od Toporowej Cyrhli-bo tamto zejście było dłuższe😆Podobno na busy wracające z Palenicy nie ma co liczyć, tak są zapchane - taksówkarze busowi zatem zmienili front i biorą za dowóz stąd tyle samo co zwykły bus. Powiem szczerze, że dla czteroosobowej rodziny taki wypad w te i z powrotem to 120zł - to chyba jednak przesada, przecież ludzie nie śpią na pieniądzach.
        Na zakończenie dodam zasłyszany przekomiczny epizod: z grupy, która właśnie dotarła do Gęsiej Szyi, odezwała się z pretensją w głosie młoda dziewczyna-może z szesnaście lat mająca: tu są tylko same skały! Cudowne😂Nie parsknęłam śmiechem tylko dlatego, że nie wypadało. A cóż innego może być w górach? McDonald's z gęsimi wątróbkami? My przez wiele lat nazywaliśmy Gęsią Szyję właśnie... Gęsimi Wątróbkami. Taka desperacja oznacza jednak, że nikt nie przygotował tej dziewczyny na to, że po górach człowiek nie wspina się w jakimś określonym celu(za wyjątkiem wyrywnych, którzy wyłącznie zaliczają szczyty)tylko z miłości do gór. A kto się raz zrazi, więcej tu nie wróci - to dopiero jest szkoda...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zima w Tatrach

                    Kalejdoskop zmian. Zima w Tatrach 2024      Wytrwali obserwatorzy przyrody a także cykliczności plam słonecznych już da...