czwartek, 28 września 2023

Poszukiwania w Tatrach 2023

                                          Królowa Tatr

        Wielce uczony krasnoludek, z gęsim piórem za uchem i wielgachną księgą pod pachą a kałamarzem w plecaczku, wyruszył z królestwa niezwykłych małych ludzików w poszukiwaniu wiosny. Wędrował bardzo długo, przeżywał niesamowite przygody i wszystko to skrzętnie zapisywał. A wiosna przeszła obok, muskając skrajem szaty, haftowanej polnymi kwiatami, zatopionego w księdze uczonego. Dzielny Koszałek-Opałek niczego nie zauważył i dalej podążał za wytyczonym celem. Tę opowieść Marii Konopnickiej "O krasnoludkach i sierotce Marysi", zaopatrzoną w przepiękne ilustracje wykonane przez artystów malarzy(dziś żałość człowieka ogarnia, gdy ogląda martwe w swej wymowie disnejowskie ilustracje książek dla dzieci) dostałam od mamy na siódme urodziny. Musiałam przeczytać tę książkę wiele razy, skoro tak zapadła mi w pamięć, że w skróconej wersji szepczę ją teraz wnukowi do uszka przy usypianiu. 

Z nadzieją poszukujemy ciepła na Staników Żlebie. Masywny Giewont nie wróży
niczego dobrego.
Czerwone Wierchy w tym zimnie przybrały odcienie niebieskiego.
Kominiarski Wierch na pierwszym planie, w oddali Starorobociański też raczej mroczą
krajobraz.
Jak się zakończyły przygody uczonego Koszałka i sierotki Marysi, nie zdradzę. Powiem tylko, że owa biedna dziewczynka wyruszyła boso do Królowej Tatr, prosić ją o zaradzenie wielkiemu zmartwieniu. Jakimś cudem ta historia wplotła się w nasze tegoroczne wędrówki po Tatrach. Nie wiedząc o tym, również poszukiwaliśmy Królowej Tatr - jak inaczej bowiem nazwać nasze wędrówki w takim zimnie, że płakać się chciało na ten początek sierpnia. 
Poszukiwacze łaskawości Królowej Tatr -
na Polanie Miętusiej.
Rozrosły się osty...
...i przyglądają się tajemnicy Kominiarskiego Wierchu.
Królowej Tatr nie znalazłam a odkryłam taki tojad.
Zgrzaliśmy się podchodząc na Staników Żleb i było to jedyne ciepło, które nam towarzyszyło, gdy na pierwszy ogień ruszyliśmy z buta z Rysulówki na Polanę Miętusią. Spotkaliśmy sympatycznych młodych ludzi, zmierzających tą trasą na Giewont, ale pogody nie wróżyliśmy im dobrej - cóż jednak znaczy młodość, nie przestraszyli się granatowego Giewontu i ruszyli dalej, gdy my zaczęliśmy schodzić do Kościeliskiej.
A już na dole nad potoczkiem spotkaliśmy
również niebieską ostróżkę.
Jeszcze przed główną trasą w Kościeliskiej    
wyszło słońce, by potem zniknąć na kolejne dni.
Pogoda nie dopieszczała i nad morzem przed naszym wyjazdem, zapakowałam więc awaryjnie koszulkę termiczną z długim rękawem, którą w normalnych warunkach zabieram na zimowe wyjazdy w Tatry. W następne dni po Staników Żlebie żałowałam, że zabrałam taką tylko jedną. 
Ścieżka na której stoję, prowadzi do górnej stacji wyciągu na Butorowym Wierchu - jest
to szlak tatrzański😂 Następnym razem skorzystaliśmy z niej, gdy wybraliśmy się
na dalszą wędrówkę.
Zimno zimnem, ale ta wierzbówka kiprzyca z majestatem Tatr w tle... a niech tam
grunt, że nie padało😅
Nieustające od kilku dni zimno wyprowadziło nas pod wyciąg na Butorowy Wierch a stamtąd naszą ukochaną widokowo i wierzbówkowo traską z powrotem na Rysulówkę. W takiej ponurej aurze Tatry nabierają magicznie groźnego wyglądu - jak istoty przybyłe do nas nie z tego świata.
Wierzbówka pod Tatrami...
...zamieszkała szczęśliwie.
Mroczne majestaty
Kałużami zasłana była droga w lesie do asfaltu prowadzącego do kapliczki na Prędówce. Nowe buty zakupione na ten wyjazd utytłały mi się w tym błocie niemiłosiernie😄Nagrodą był widok spod ołtarza polowego, którego nasza czerwcowa ekipa tatrzańska została pozbawiona.
Tu już bardziej oswojone Tatry - Giewont i Czerwone Wierchy w granatowej odsłonie
A od strony Tatr Bielskich jakby przejaśnienia...
...choć może była to tylko sekunda.
A że od kilku lat lubimy błądzić w górach i zmieniać utarte ścieżki na nowe, wróciliśmy na Rysulówkę przez Śmiechówkę, skąd wyszliśmy pod kościeliskim kościołem na górce.
Na Śmiechówce pusto a stromizna taka, że w górę tędy odpada😆
                                            A gdyby tak domek tu sobie postawić?
I na uwieńczenie tej sympatycznej wycieczki spotkaliśmy taki wiecheć niecierpka - nie wiedziałam, że może urosnąć taki wielki! Niespotkana Królowa Tatr, choć może przeszła obok i musnęła nas swą szatą zdobną w różowe kwiaty, była jednak dla nas łaskawa. Po kolejnych dniach zimna nagrodziła polami wierzbówki. Czyżby ktoś wysiewał tu je celowo, zapytała później moja siostra.
Wprost z górnej stacji na Butorowym Wierchu szlak wyprowadził nas na drogę
prowadzącą na połoniny Butorowe.
Uwielbiam krajobrazy w kolorach traw.
Ewidentnie zrobiło się cieplej.
W tym miejscu skręcamy z szerokiej Butorowej drogi na szlak, chyba czarny
nie pamiętam, który prowadzi na łąki wzgórz "zmierzających" do Chochołowa
i dalej do Dzianisza.
Z głównej drogi Butorowego Wierchu skręciliśmy do lasu, gdzie wądoły wyjeżdżone przez "dzikie" quady zalane były wodą jak niezłe stawy, błoto wokół trzeba było wymijać przedzierając się pomiędzy drzewami. Trwała ta wędrówka może z dwadzieścia pięć minut, a szlak jest tam bardzo słabo oznaczony, więc poruszaliśmy się powoli, z lekka znowu błądząc. 
Z lasu wyszliśmy w zacieniony świat, ale za to z plejadą Rohaczy na horyzoncie.
A z drugiej strony, w okienku leśnym, ukazały się nam na chwilę połoniny Podhala.
Zachwyceni poznawaniem nieznanego świata zmierzamy błotnistą drogą do łąki z czerwca
i lat poprzednich, niczego nie przeczuwając...
Widoczna w dali łąkowa plama słońca niczego nam nie zasugerowała. Chciałam tylko wyjść z cienia, co za chwilę się udało. I zatonęliśmy w morzu traw a dalej...cóż chyba spotkaliśmy Królową Tatr.
Wreszcie zdążamy słoneczną drogą.
Hm, czy to nie są przypadkiem jakieś Stepy Akermanu?😉

A po prawej w głębi widać już miejsce, gdzie Ewelinka zrobiła mi w czerwcu 
magiczne zdjęcie.
Adrenalina wyzwala się w człowieku, gdy zaatakowany ma wybór: bronić się lub uciekać. W górach łapiemy się na "endorfiny szczęścia" - jak to powiedział wiele lat temu Jerzy Kukuczka. Mnie zdaje się, że dotknięci szatą Królowej Tatr mamy te endorfiny na poziomie wulkanicznego wybuchu adrenaliny - tego gejzeru życzę wszystkim.
Tak to wygląda, gdy spotykamy Królową Tatr...
...to tatrzańska mieszanka wybuchowa💘
Kto zechce, niech uwierzy...
Zazdrosna o swoje królestwo Jej Wysokość Pani Tatr czasem uchyla rąbka swojego majestatu maluczkim. Dzięki💖
Samo złoto...
...z odrobiną magii
Już wracamy, cywilizacja czeka na nas za lasem.
A kiedy już Pani Tatr odsłoniła swoje wspaniałe oblicze, rozkręciła się na całego😍

Zima w Tatrach

                    Kalejdoskop zmian. Zima w Tatrach 2024      Wytrwali obserwatorzy przyrody a także cykliczności plam słonecznych już da...