wtorek, 26 kwietnia 2022

Tatrzańskie piękności

                                      Szpiglasowa Przełęcz

         Nie do wiary jaka piękna jest Dolina Pięciu Stawów Polskich. Chciałabym kiedyś po prostu wspiąć się tam i cały dzień siedzieć nad Wielkim Stawem, podziwiać zmiany krajobrazu wraz z odchodzącymi w dal minutami, ich ślady na skałach i wodzie. A tymczasem zawsze gdzieś człowieka gna: a to na Zawrat, a to na Szpiglasową Przełęcz, a to na Świstówkę.

Wyprawa na Szpiglasową Przełęcz w 2013 roku.
Jarek pod Siklawą.
 Poniżej moje ostatnie metry Roztoki - tu już jest pięknie. 
Zdjęcia z 2013  roku są Pawła, Natalii i moje, wymieszane.


Wszystkie zdjęcia kwiatowe są Natalii
A to kaczki złapane przez Pawła
        Pierwszy raz na Szpiglasową Przełęcz wybrałam się w 2003 roku z Mateuszem. I z marszu trafiła się nam pogoda, tak zwana, "żyleta" . Upał w Piątce był tak niemożebny, że przy wspinaczce na Przełęcz odliczałam sobie łyk napoju co piętnaście minut, bo nie mogło nam zabraknąć picia na drogę do schroniska w Morskim Oku, gdzie mieliśmy uzupełnić zapasy. A nogi spaliłam sobie tak, choć smarowaliśmy się po drodze bardzo często, że gdy potem na Rysulówce zdjęłam skarpety to miałam patriotyczny niemal obrazek. Otóż stopy białe jak śnieg aż do krawędzi skarpety a łydki krwistoczerwone😄Przy zejściu do Morskiego zaś - z tego wysiłku czy może szoku cieplnego - dostałam jakiegoś takiego muru w rozumie, że za nic na świecie nie mogłam sobie uzmysłowić, gdzie w nazwie Morskie Oko występuje morze😂W końcu, po długich dywagacjach sama z sobą, uznałam, że to po prostu taki kolor. Owo zamotanie myśli wybitnie świadczy o tym, jak długa trasa może wpłynąć na rozsądek😱A jeszcze zadziwiające jest, iż łańcuchy po drodze jakoś niespecjalnie utkwiły mi w pamięci.
I oto Pięć Stawów - załapaliśmy się nawet na samotne ujęcia.
Ogromny głaz zostawiamy za sobą i mijamy mostek nad początkiem Siklawy.
       Czekał mnie zatem niezły wstrząs, gdy wybraliśmy się tam w większej ekipie, z Jarkiem Pawłem i Natalią, w 2013 roku. Parę lat, a nieźle się wystraszyłam, że nie dam rady - dziwna sprawa z tym upływem czasu.
Wędrujemy łagodnie wzdłuż Miedzianego, by skręcić na Szpiglasową Przełęcz.

Przekraczamy strumień
I docieramy do szczytu Wielkiego Stawu Polskiego.

Światy Natalii
       Zacznijmy jednak tę urokliwą podróż od początku - od Siklawy i Pięciu Stawów. W 2013 roku nie mieliśmy upału na trasie, toteż szło się nam lżej. Natalia z Pawłem łapali przepiękne widoczki, a ja zastanawiałam się, co będzie, jeśli na Szpiglasie nic nie zobaczymy przez chmury. 
Było ciężko a teraz jest jeszcze ciężej😄
Zacną wędrówkę wokół Wielkiego Stawu Polskiego kończy ostra wspinaczka - od Palenicy Białczańskiej zajmowało mi to zawsze sześć godzin, by dotrzeć na Szpiglasową Przełęcz. A po drodze te łańcuchy😅
Niezła zabawa
Dobrze, że Jarek na mnie czeka.
A dalej już razem
Ostatnia ściana przed przełęczą
        W 2013 korzystałam z pomocy Jarka i to dość solidnie, aż się zdziwiłam, że nie wyszło mi to tak lekko jak dziesięć lat wcześniej. Ostatecznie dotarliśmy i widokom wspaniałym na dwie strony końca nie było. Po stronie Mięguszowieckiego Szczytu odbywała się jakaś akcja z helikopterem - chyba ćwiczenia, ale robiło wrażenie. Moi wybrali się na Wierch, a ja grzecznie odpoczywałam na wąskiej przełęczy. Potem nawet kawałek do nich podeszłam, ale nie załapałam się na świstaka, co do którego nie umieliśmy stwierdzić czy to pan, czy pani świstak.
Przed Szpiglasową Przełęczą i na niej - poniżej. 
Madzia siedzi w grupce stojących.

Jakość zdjęcia z widokiem na Wielki Staw Polski i szmat Tatr za nim z telefonu w 2013roku
była słaba, ale motyw niepowtarzalny. Poniżej z widokiem na masyw Koziego Wierchu.

Na Szpiglasowym Wierchu - w tle pierwsze od dołu Smreczyńskie Pleso -
to już Słowacja

A tu Świnica, Zawrat i ogrom Koziego Wierchu
Pan czy pani świstak?
        Zejście w 2003r do Morskiego Oka wydawało mi się mordęgą, a w 2013r okazało się o wiele lżejsze - nie było upału. Na zdjęciach z 2013 roku nie uwieczniłam Stawów Staszica, a szkoda. Dwa lata później wędrowałam na Wrota Chałubińskiego wzdłuż ich wyschniętego na wiór dna - nie zostało po nich śladu: to gorzka informacja dla tych, którym obojętne jest przegrzanie naszej planety przez człowieka.
Paszcza gór przy zejściu do Morskiego Oka
Schodzimy w cieniu.
Już wyłania się Morskie Oko, nad nim Czarny Staw pod Rysami.
A za mną przełączka Wrót Chałubińskiego, w tle słowacki masyw Koprowego
Mięguszowiecki Szczyt Wielki i ząbek Mnicha. Wędrowaliśmy obok niego godzinę,
 nie wiedząc że to on.
A tu już nie ma żadnych wątpliwości - to Mnich.
Pierwsze liściaste drzewa na zejściu oznaczają koniec
wędrówki górskiej. Potem już tylko asfalt nas czeka.
Morskie Oko ma faktycznie kolor morski😂

Natalii rozchodniki
I moja złapana na koniec łączka.

                                                    * * *
        Moja przyjaciółka Hania przez lata docierała się na Szpiglasową Przełęcz od Morskiego Oka. A ja sądziłam, że to o wiele cięższa trasa niż przez Pięć Stawów - bo schodzenie do Morskiego, po sześciu godzinach wspinaczki przez Piątkę, tak mnie zawsze wymęczyło, że wydawało mi się, iż droga odwrotna to będzie nie wiadomo jaki problem.
Poranna wędrówka na Szpiglasową od Morskiego Oka, 2017r
Paweł znów złapał świstaka na szlaku.
Ostatnie metry przed rozstajnymi drogami na Wrota Chałubińskiego i Szpiglas. 
O tej porze bywa tam zaledwie kilka osób.
        A tymczasem myliłam się i to bardzo. Tak Haniu, miałaś rację. A ja do obecnego roku nie wiedziałam, iż "ceprostradą" nazywa się wyłącznie podejście z Morskiego na Szpiglasową Przełęcz a nie całą trasę z trawersem do lub z Piątki. Tak mnie zawsze dziwiło, jak te łańcuchy można nazwać drogą dla ceprów. Ale też z drugiej strony to nie jest Orla Perć, Zawrat ani Rohacze. 
Jeszcze po drodze widzimy "gwiazdozbiory" kwiatków.
Serpentyny podejścia
Odpoczynek na szlaku tylko dla mocnych - słabsi usiądą i ledwo się podniosą😅
I jeszcze dzwonki pod nogami
W 2017 roku właśnie zdobywczyni najtrudniejszego pasma Rohaczy: Trzech Kop i pasma Banikowu wybrała się na Szpiglasową Przełęcz od strony Morskiego Oka. Zapewne na ten wybór miała wpływ wyprawa sprzed dwóch lat na Wrota Chałubińskiego, gdy wbiegłam na rozstajne drogi: Wrota i Szpiglas w rekordowym jak na mnie tempie trzech godzin od Palenicy Białczańskiej. Nie obawiałam się zatem podejścia od tej strony. Ku memu zdziwieniu, odwrotnie niż w 2015, szło mi się tym razem o wiele ciężej do tych rozstai. Nikomu się do tego nie przyznałam, a Jarek też dopiero później powiedział, że sprint to mu się włączył, gdy zaczęliśmy właściwą wspinaczkę na Szpiglasową. I tak było również ze mną.
                                                     Tu dopiero czuć, że to góry.
Przeprawa przez "paszczę gór"

A towarzyszą nam Rysy z Czarnym Stawem, w dole trójkącik Morskiego Oka
Mnichowe Stawy i Mnich.
        Nabiera się tam bowiem bardzo szybko wysokości. Wystarczy liczyć długie serpentyny szlaku - jest ich najwyżej dziesięć - i po prostu czujemy, że fruniemy😄Wbiega się niemal na przełęcz - chyba w godzinę - tylko Madzia trochę dłużej. Lekko łatwo i przyjemnie, fakt, a ja i tak nie miałam ani sił, ani ochoty wdrapywać się na Szpiglasowy Wierch. A to błąd.
Fascynacje Szpiglasowej Przełęczy - z widokiem na Świnicę
I na nasze łańuchowe zejście - z tych akurat nigdy nie korzystałam.
A z drugiej strony MSW i z prawej szczyt Koprowego
I Szpigalsowy Wierch - toż to tylko 15 minut podejścia a leniwej Madzi nigdy się chciało.
Widok ze szczytu - Świnica a pod nią Zadni Staw Polski, nad skałką Czerwone Wierchy,
z prawej kawałek Czarnego Stawu Polskiego
Pierwszy z Ciemnosmreczyńskich Stawów - drugi widoczny jest z Wrót Chałubińskiego.
A oba z Koprowego. 
Krzyżne i szlak na przełęcz - ze Szpiglasowego Wierchu
I Miedziane ze Szpiglasową Przełęczą
        O moim zejściu po łańcuchach - ja rohacka zdobywczyni - nie napiszę😅Powiem tylko, iż przede mną, która ledwo ześlizgnęłam się po nich - na stromiźnie w dół pobiegła dziewczyna może osiemnastoletnia na wyprostowanych nogach z rozłożonymi ramionami. Wszyscy trzymali się łańcuchów, które ona miała u stóp, a dziewczę szalone pobiegło sobie w dół! Jak na deptaku! I cóż to robi młodość😀
       A  poniżej łańcuchów, gdzie nie było ułożonego szlaku tylko osypujący się szut nie byłam w stanie się wyprostować, tak mi nogi latały. O pani górska, królowo Tatr musiałaś mieć niezły ubaw z tego widoku😂
Tajemnice przy zejściu do Pięciu Stawów
A Madzia szczęśliwie daje radę😄
Trochę daleko do tego wypłaszczenia
Urzekający Wielki Staw Polski
Gdy zeszłam już z tej okropnej ściany zaczął się prawdziwy raj. Idąc w górę trzeba się obracać do tych cudów, a w dół wszystko mamy przed oczami. Można się nasycić na lata, ale lepiej zrobić też zdjęcia😉
Wreszcie po prostym...i czysta magia...

Oaza strumyczkowa
Wisi nad nami ogrom Koziego Wierchu.
A tu jakiś przekrzywiony, coś go ciągnie na Zawrat?😂
Podążamy do schroniska z widokiem na Świstówkę.
Nareszcie, obiad czeka😀
        Wędrujemy do schroniska na zasłużony obiad, a potem naszym tajnym skrótem docieramy do szlaku do zbawczego asfaltu. Na ostatnich zakrętach przed parkingiem w Palenicy w uszach dudni już tylko mozolna cisza - ile jeszcze, ile jeszcze?😆 Dobrze, że busów jest teraz dużo, umęczeni dziesięciogodzinną wędrówką wpadamy do środka i siadamy - to koniec. Zostaje tylko huk w głowie, przesycenie górami. A potem tęsknota...

Zima w Tatrach

                    Kalejdoskop zmian. Zima w Tatrach 2024      Wytrwali obserwatorzy przyrody a także cykliczności plam słonecznych już da...