środa, 22 stycznia 2025

Zima w Tatrach

                      Szlakami legend tatrzańskich - zima 2025

    Zimowe wyprawy sprzyjają snutym później przy kominku opowieściom. I to nie tylko w Tatrach. Cóż robić mieli nasi przodkowie, gdy po piętnastej już było ciemno? Po wsiach chłopi rozpalali ogień tylko w kuchennym piecu a ten światła nie dawał, a jeszcze dawniej gotowali na zwykłym palenisku. Jeśli mieli co do garnka włożyć. Piece kaflowe były luksusem, który pojawił się stosunkowo niedawno. Kiedy zatem zapadała ciemność życie wiejskie dogasało, za wyjątkiem karczmy, gdzie też nie każdego było stać, by się zabawić. Grzali się zatem pod pierzynami i zanim posnęli, opowiadali sobie najprzeróżniejsze historie. 

Dolina Kościeliska-Hala Pisana
zdjęcia własne styczeń 2025
Czerwone Wierchy ze Staników Żlebu, w centrum Kocioł Doliny Mułowej
czyli Krzesanica-tatrzański biegun zimna
Majestatyczny Giewont z Przysłopu Miętusiego
    W czas naszego tegorocznego zimowego wyjazdu w Tatry, z wnuczkiem Robercikiem i jego rodzicami, przypomniały mi się dwie legendy tatrzańskie. I pomyślałam sobie, że warto podzielić się ze wszystkimi, których te góry urzekły moją ich wersją. A co jest podstawą każdej mitologii? Najstarsza opowieść o powstaniu danego świata. Opatulcie się zatem ciepło, zgaście elektryczne światło i zapalcie świeczkę. I posłuchajcie.

                                 Jak powstały Tatry

    Kiedy Pan Bóg rozdzielił już światło od ciemności, stworzył gwiazdy i planety, pomyślał, że smutno mu w pustym kosmosie. Upatrzył sobie zatem jedną, w błękitach i bieli, kulę obiegająca nie całkiem ogromną gwiazdę. I jak rzeźbiarz zaczął tworzyć na niej fantastyczne światy. Najpierw morza i oceny oddzielił od lądów. A gdy w wodach zaroiło się już od ryb, umyślił sobie najróżniejszymi zwierzętami obdzielić nowe krainy. I tak na jednym kontynencie majestatycznie zaczęły wędrować słonie, żyrafy szyje długie wyciągały do wysokich drzew, mnóstwo antylop i gazeli padać musiało niestety łupem drapieżców, z których lew był największy. Na innym kontynencie znów tygrysy panowały pasiaste, lecz że tam zimno jakieś srożyło się, zwrócił więc Pan Bóg swe oblicze na malusieńki kontynent do tego wielkiego przyklejony.

Dokąd odpływa Kominiarski Wierch, któż to wie?
Odpoczynek na ławce pod Zawiesistą Turnią, dziadek czeka na babcię😎.
Do Zahradzisk
I zachwycił się krainą, którą tu stworzył. Od zimnego Bałtyku na południe popłynęła szeroka nizina żyzna, obfita w zwierzynę lasy i jeziora. Rzeka dumna Wisła przez jej środek przepływała. Aż gdy teren pięknie pofalował się i skałkami wapiennymi zasiał, zmęczył się pracą Pan Bóg. Sobota dobiegała już południa, a że niewiele pozostało do zakończenia budowy tego pięknego świata, poprosił towarzyszącego mu anioła, aby go zastąpił przy prostej robocie. I zdrzemnął się pod pachnąca polną gruszą. Anioł dziarsko zabrał się za budowę, zakasał rękawy. Dwie godziny później stworzyciel świata obudził się i...jak nie wrzaśnie, rękami złapawszy za swą siwą głowę: Co to jest?! Cóżeś ty mi tu, nicponiu jeden, wyczynił?! 
Anielska robota😇
po lewej Tatry Wysokie ze ściętym wierzchołkiem Świnicy
Majestaty tatrzańskie
Giewont i Czerwone Wierchy
A po prawej nad lasem Rogate Góry...czyli słowackie Rohacze
Przed boskim obliczem widniały dzikie skały pnące się w górę, że okiem nie sięgnąć; poszarpane szczyty tnące chłodnymi zębiskami niebo; taki ogrom górzysty, że tylko siąść i płakać. Wystraszony anioł łzami się zalał i wyjąkać zdołał jedynie, że zbudował to, aby ludzie mieli bliżej do Boga. Udobruchał się trochę stworzyciel na widok tej skruchy i rzekł niesfornemu słudze swemu: A pomyślałeś, co oni jeść tu będą? Kamienie czy scherlałe krzaki? Ani tu jezior z rybami, ani miejsc na pola złociste. Oj, nabroiłeś. A teraz odejdź, naprawić muszę, co się jeszcze da. 
Z Butorowego Wierchu zejść można do kapliczki na Prędówce przez las albo tą polanką.
Mój urok tatrzański
Pierwsze po lewej maleńkie ośnieżone zęby to słowackie Tatry Bielskie-
mały jest ten świat a tyle w nim cudów...
I jak myślicie mili moi, cóż takiego uczynił Pan Bóg z tym surowym a tak pięknym światem? Jednym ruchem ręki mógł go zniszczyć, lecz tego nie zrobił. Zapatrzył się długo w skalne urwiska i skrywające swą piękność doliny, wsłuchał w muzykę wiatru i tę ciszę, której nigdzie indziej nie ma na świecie. I stworzył górala, człeka mocnego i odpornego na trudy życia w tak niegościnnym świecie. Wiedział, że zniesie on wszystko i nigdy tych gór opuści. A jeśli będzie musiał, nic tylko tęsknić będzie po wsze czasy... za swymi wierchami, halami, srebrnymi taflami zimnych stawów. Dziwnym tylko wydawać się musi dziś utrudzonemu Stwórcy, że niegórale też tak cierpią oddzieleni od cudów, którym pozwolił przetrwać. 
Te same Tatry Bielskie spod kapliczki na Prędówce
I Majestaty...
Gdyby ktoś miał wątpliwości, co się dzieje z niegóralami
pod Tatrami - taka podmianka, Madzia Tatrzanka😄
 
    W pięknej scenerii tatrzańskiej rodziły się nie tylko legendy, zauroczeni malowali te pejzaże jak Leon Wyczółkowski, poeci pisali wiersze(o kolejnym mistrzu wierszy górskich Janie Kasprowiczu napiszę osobną opowieść). Pod dyktando napotkanej po drodze z Przysłopu Miętusiego tajemnicy ujrzałam "Oczy ciszy", które znajdą się w wierszowanej mini trylogii "Zakochani w ciszy".
W krainie mroku
Skąd wychodzimy na spotkanie niepokojących strażników mostku nad Miętusim
Potokiem przy Zahradziskach
I odrobina poezji...
Królewska świta-strażnicy tajemnic
Na ostatniej z letnich wędrówek zeszłego roku złapała mnie w sieć(ciekawe dlaczego mnie wszystko kojarzy się z morzem?😂)polana pod Majestatami. I od razu wiedziałam, że to "Kobierzec pod Tatrami". Zimą też tu trafiliśmy...i tak powstała "Kotwica": "Wyścieliły się pod koronami Tatr gobeliny bieli. Strażnik Śpiących Rycerzy omiata spojrzeniem ścieżki w polach śnieżnych wydeptane przez utrudzonych wędrowców...". Wiersz jest długi, trafi zatem w całości do mojego tomiku górskiego "Ścieżkami mgieł". 
Gobeliny bieli pod Tatrami, a latem barwny kobierzec
W oku Tatr
Nawet jakby człowiek nie chciał się zakochać, na takie oko magii nie może nie odpowiedzieć.
A ledwo wyjdzie z domu na Rysulówce i już tak dostaje po oczach. I jak tu nie pisać wierszy?
Chyba to jakieś wejście do magicznej krainy, nieskażonej ludzką stopą fontanny zimy😀
    Zamierzałam opisać jeszcze legendę o powstaniu Morskiego Oka. Zajrzałam więc do książki dla dzieci "Klechdy domowe", którą czytałam dawno temu(i za dziecka również)i zwątpiłam. Legenda ta jest tak makabryczna, że jej nie przytoczę - coś odwrotnego do naszej Wandy, która nie chciała Niemca. Ta panna zechciała obcego, węgierskiego pana(Spisz przez wieki należał do Węgier)wbrew woli ojca. I o tym co ów ojciec zrobił jedynej córce i jej rodzinie, gdy się o tym dowiedział, możecie przeczytać w owych Klechdach sami. Jest to przepięknie ilustrowana, w sposób stylizowany na miniatury średniowieczne, książka wydana nakładem Naszej Księgarni w Warszawie w 1973 roku, wyboru legend dokonała Hanna Kostyrko - obecnie zapewne biały kruk, dostępny jedynie w bibliotekach. Stworzę zatem osobną stronę Zakątek legend a pierwszym wpisem będzie za jakiś czas legenda o Sobanku i płanetniku. Płanetnicy są mi znani z Pomorza, nawet nie wiedziałam, że grasowali też pod Tatrami😅





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zima w Tatrach

                       Szlakami legend tatrzańskich - zima 2025     Zimowe wyprawy sprzyjają snutym później przy kominku opowieściom. I to n...