Turbacz
Od zeszłego roku kończymy wycieczki po Słowacji nietatrzańsko. Po Babiej Górze 2021 czas był na Turbacz. To najwyższy szczyt w Gorcach - paśmie Beskidów Zachodnich. Na Turbacz zawędrował w XIX wieku Seweryn Goszczyński - poeta związany z Tatrami, o którym pisałam już w Tajemnicach. Nazwa szczytu pochodzić może od wołoskich mieszkańców tych terenów - tak zwana kolonizacja wołoska miała miejsce od XIII do XVI wieku, kiedy to mieszana ludność Półwyspu Bałkańskiego - w tym wypadku przede wszystkim rodziny pasterskie - wyruszyła z terenów na południe od Dunaju na północ i zachód czyli w rejony Karpat.
Podejście na Turbacz z żadnej strony nie ma charakteru tatrzańskiego, a zatem jest bezpieczne. Niemniej jednak mówić o nim, iż "jest dla wszystkich poczynając od niemowląt aż do seniorów" - jak przeczytałam w internecie dzień wcześniej - jest poważnym nieprozumieniem. Mówić tak może tylko osoba, która nie ma w rodzinie niemowląt ani dziadków. My podchodziliśmy od Waksmundu - ktoś kto uwierzy w powyższy internetowy opis dozna na tym szlaku szoku. Początek drogi z Waksmundu to ostra wspinaczka po sypiących się kamieniach, a zatem klapki odpadają, za to spokojnie można pójść w lekkich traperach. Godzinne "drapanie się" stale w górę w lesie i w dalszym ciągu po kamieniach stawia pod znakiem zapytania, czy można zabrać tam dzieci poniżej szóstego roku, a cóż tu mówić o niemowlętach w wózku. Podobnie dziadkowie mogą się tam wybrać, tylko jeśli mają obycie w górach(czyli na przykład my😊).Pierwsze wypłaszczeniePod chatką z lewej strony kilkuletni chłopcy sprzedawali lemoniadę własnego wyrobu😀 |
Na szczęście w połowie mniej więcej drogi natrafiamy na wypłaszczenie z pięknymi widokami i miejsce, gdzie można wypić kawę, zjeść lody a co najważniejsze kupić napoje na dalszą wędrówkę. Z tego miejsca bowiem zaczyna się właściwa podróż - wychodzimy z lasu i jesteśmy niemal przez cały czas wystawieni na działanie słońca. Wczorajszy ekstremalny trzydziestostopniowy upał, przy całkowitym bezruchu powietrza, omal mnie nie wykończył - miałam chwile zwątpienia czy w ogóle wrócę do samochodu na parking(przy Długiej Polanie w Nowym Targu). Człowiek jednak jest tak zaprogramowany, że skoro już wyruszył na wyprawę😉to przecież się nie cofnie.
Przy normalnej temperaturze byłyby piękne widoki, a to już ostatnie metry przed schroniskiem. |
Powrotne ujęcia - sekundy na zdjęcia.Z widokiem na Zalew CzorsztyńskiWarto się czasem zatrzymać w pędzieMajestat Tatr Od prawej Rohacze, na wprost Czerwone Wierchy, po lewej rozpoznaję Świnicę. |
Ten żarcik można odnieść nie tylko do górskich wojaży. Pamiętam, jak pierwszy dzień w życiu jeździłam na nartach, zakwasy miałam takie, że nie mogłam zwlec się z łózka, jęczałam i stękałam, ale na czyjeś stwierdzenie to co jutro nie jedziesz na górę- zapytałam, a dlaczego? I pojechałam, bo mnie to wciągnęło. Może nie tak na zawsze, ale wówczas bardzo.
OdpowiedzUsuńTak się zastanawiam, czy w górach gps nie działa? nie wiem, czy korzystacie, ale pamiętam w Rzymie, pokazywał mi nawet alejki w ogrodzie botanicznym, i tamte atrakcje. Może i w górach pokazuje szlaki, jakimi się chodzi. Pozdrawiam
Ten żarcik jest dobry pewnie przy każdej pasji - wymiata:)A w górach z reguły nie ma zasięgu, więc tzw."wujek google" nie działa i trzeba korzystać z ludzkiej pomocy, jeśli ma się szczęście i ludzie są gdzieś blisko.
OdpowiedzUsuń