poniedziałek, 11 kwietnia 2022

Tatrzańskie piękności

                                          Krzyżne

       Z Hali Gąsienicowej do Doliny Pięciu Stawów Polskich można dostać się na kilka sposobów. Przejście po łańcuchach przez Zawrat już opisałam, podobnie jak szlak przez Świnicę. Swego czasu zamierzałam też pokonać Kozią Przełęcz, lecz obejrzałam zdjęcia z tego szlaku w obie doliny i... pozostała nieodkryta przez mnie. O zejściu Żlebem Kulczyńskiego z Koziego Wierchu napiszę tylko, iż jest dla wyjątkowo zatwardziałych górołazów: inni mogą dać radę i nigdy więcej nie przyjechać w Tatry. Jest zatem jeszcze jedno miejsce, przez które przedostałam się w te dwie strony - Przełęcz Krzyżne. O ile Zawrat jest mistrzostwem w olimpiadzie łańcuchowej i takiej adrenaliny nam dostarcza, o tyle Krzyżne to przełęcz magiczna.

Mostek poniżej Murowańca z drogi na Gęsią Szyję, skąd odchodzi szlak na Krzyżne, 2008r.
Początkowo wspinamy się łagodnie, a za naszymi plecami ukazuje się Kasprowy i Beskid.
       Zdecydowanie polecam dotarcie na Krzyżne od strony Murowańca, choć jest długie i męczące. Sześć godzin balansowania przez góry i doliny doprowadza nas jednak do nagrody, jaką jest widok na Pięć Stawów. A potem dwugodzinne wędrowanie z tym cudem przed oczami. Jest też dojście przez Psią Trawkę i z trasy od Murowańca do Gęsiej Szyi - czyli przez Czerwony Staw. Pomysł ten wydaje mi się jednak niepotrzebnie karkołomny, skoro trasę można skrócić.
Czerwony Staw - można tu dotrzeć z trasy z Murowańca na Gęsią Szyję, skręcając ostro w górę
lub pokonując zbocze Żółtej Turni.
Dokładnie tak jak my, o tak😄
Kamienisko wokół stawu
    Wyruszyliśmy na tę wędrówkę w 2008 roku w pięcioosobowym składzie: nasza czwórka i nieodłączna w tamtym czasie na wszystkich trasach Natalia. W przepięknym porannym słońcu, które nie zawsze a nawet powiedzieć można, że rzadko o tej godzinie rozpieszcza nas na podejściu od Kuźnic przez Skupniów Upłaz, dotarliśmy do Murowańca. Jeśli rozważyć to na spokojnie bliżej byłoby pewnie, gdybyśmy podeszli asfaltówką - odbijającą w prawo z  drogi na Morskie Oko, lecz tego wówczas nie wiedzieliśmy, a poza tym niewątpliwie byłby to nudny szlak w lesie. I tak z Murowańca spokojnie wyruszamy na znany nam już szlak w kierunku Gęsiej Szyi. Uważnie pilnujemy później skrętu w prawo na Krzyżne i tam w lesie lekko podchodzimy do pierwszego wypiętrzenia, skąd ze zdziwieniem oglądamy wyłaniający się zza naszych pleców odległy Kasprowy. A gdy już ten widok zostawiamy za sobą, wypada nam zmierzyć się z ogromną Żółtą Turnią. Trawersujemy jej bardzo szerokie zbocze w kosówce, trwa to długo i nuży jednostajnością. A gdy ostatecznie wespniemy się do najwyższego miejsca, które szlak wyznacza, okazuje się, że owszem widok na Dolinę Pańszczycy pod nami jest piękny, zaś my musimy teraz schodzić! Cały wysiłek idzie na marne! Jakaś nagroda być jednak musi i docieramy do Czerwonego Stawu. Podobno kolor powstaje od sinic obrastających kamienie wokół stawu i na dnie - jak widać jednak na zdjęciu woda ma kolor zwykły, odbity od nieba. W tym miejscu warto zrobić postój z siedzeniem i jedzeniem - wszak wędrujemy już cztery godziny a prawdziwa wspinaczka dopiero przed nami.😅
Będzie tu kawałek po prostym.
Stąd wędrujemy dnem kamiennej martwej doliny a ściany Buczynowych Turni i Przełęcz Krzyżne wypiętrzają się, zamykając świat przed nami. Towarzyszy wędrowcom wyłącznie cisza i stukot traperów. 
Wędrujemy w kamiennym świecie.
W żadnym wypadku widok na tę dolinę nie jest urzekający.



To właśnie z tych powodów nie jest dobrym pomysłem wdrapywanie się na Krzyżne od Pięciu Stawów - widok na Pańszczycę z tej przełęczy przyprawia o zgrzytanie zębami, nic pięknego a drałować trzeba.
Dla wspinaczy od tej strony pojawia się na wypiętrzeniu pewna innowacja w nudnym podejściu - wówczas aż się spięłam, aby tę skałkę pokonać. Dziś, po rohackich przejściach, nawet bym jej nie zauważyła😄
Madzia w żółtej kurtce dzielnie się wdrapuje - wstyd byłby poprosić o pomoc😅
I tuż przed przełęczą poczułam takie zmęczenie, że po raz kolejny przed kolejnym szczytem w moich tatrzańskich przygodach pomyślałam: nie wchodzę, mam już dość, zawracam😂I ku memu zdumieniu na ostatnich metrach zadzwonił mój telefon. A któż to mnie nagabuje na Krzyżnem po sześciu godzinach wspinaczki, też sobie porę wybrał? A to z biura podróży zadzwonił do mnie pan, czy nie mogłabym paszportu przywieźć. Omal nie padłam ze śmiechu! Jasne, już lecę do Gdańska z tego Krzyżnego! Tego roku we wrześniu miałam jechać do z Mateuszem do Chin i właściciel biura "dopadł" mnie z tym paszportem akurat na trzy kroki przed zwycięstwem w zdobywaniu gór. Od tego czasu, co się do mnie ktoś dodzwoni na kilka kroków przed szczytem - tak było w 2016 na Śnieżce, ledwo na nią weszłam - to zanim odbiorę mówię, śmiejąc się: czy ma pani paszport?
Młodzi zdobywcy Krzyżnego
I Madzia, cokolwiek zmęczona😅
Krzyżne to przełęcz dość wysoka - 2112 mnpm. Jest w tym miejscu coś magicznego, całkowicie odrealnionego. Dziwny świat w dole, odległy, wręcz baśniowy, znany mi był z wyprawy na Skrajny Granat sprzed ówczesnych sześciu lat i z samej Doliny Pięciu Stawów Polskich. A także z drogi na Świstówkę - to zdawałoby się niewielki szczyt z lewej strony. Widok na schronisko z tego górskiego wywyższenia jest również jakiś nieziemski, jakby z Himalajów.
Wielki Staw Polski z góry wcale nie wydaje się wielki. Za to Siklawa robi wrażenie.
Świstówka po lewej, zygzakowate podejście do schroniska - tędy często schodziłam.
Schronisko w Pięciu Stawach w zbliżeniu - bajkowy świat
Przełęcz, jak wiele innych, nie jest szczególnie obszerna. Gdy obfotografowaliśmy się i ruszyliśmy wąską ścieżką, by dotrzeć do zejścia, Paweł szedł pierwszy - powoli bez żadnej nerwacji, jakby to powiedział jego dziadek Janek. A wówczas jakaś turystka, która dotarła na Krzyżne z tej strony co my, zapytała dość głośno z przerażeniem w głosie: A gdzie to dziecko idzie?! Dziecko nie szło samo, bez obaw, ja szłam zaraz za nim, lecz rzeczywiście mogło to wywołać lęk. Wąziutka ścieżka, która wyglądała jakby kończyła się przepaścią, po naszej lewej ręce pustka powietrza a daleko w dole zupełnie niewidoczny świat. Tymczasem ścieżka trawersowała strome zbocze całkiem spokojnie.
Schodzimy z Krzyżnego z magicznymi widokami.

Jak na to patrzę, to już pędzę znów na Krzyżne...
Zygzakowaty skrót do schroniska w Dolinie Pięciu Stawów
To już miejsce, gdzie szlak jest równo ułożony.
Przedni Staw Polski po lewej, Wielki Staw a nad nimi Miedziane ze Szpiglasową Przełęczą
i Szpiglasowym Wierchem

Nie ukryję tego jednak, iż zejście z Krzyżnego do Piątki to godzina stromizny takiej, że zęby bolą - do wypłaszczenia, skąd kolejna godzina dopiero doprowadzi nas do Wielkiego Stawu Polskiego. A na szlaku mogą się zdarzyć różne wypadki. Na tym w jednym z traperów Natalii odkleiła się podeszwa😱I cóż było robić? Wujek Jarek wyciągnął sznurówkę i mocno nią przywiązał tę podeszwę, tak by przy okazji i but był zawiązany i nie spadł z nogi. I Natalia pokonała tak całe zejście do Pięciu Stawów a potem do Palenicy Białczańskiej😃
Piękna Siklawa
To jednak kamienny świat
Kiedy już pokonaliśmy totalną stromiznę ściany prowadzącej na Krzyżne, widoki na Pięć Stawów zmieniły się, zaś za naszymi plecami pojawił się prawdziwy cud tatrzańskiej urody.
Ponura w tym cieniu Buczynowa Dolina i Buczynowe Turnie
Krzyżne ukrywa się pomiędzy widocznymi ścianami.
A za nami magia - Tatry Bielskie w błękicie nieba
I znowu urok Siklawy
Dotarcie do złączenia szlaków prowadzących z Pięciu Stawów do Siklawy jest nużące - mamy już wiele godzin wędrówki w nogach. W dolinie rozdzieliliśmy się: Jarek z młodymi zszedł od razu wzdłuż Siklawy, by jak najszybciej dotrzeć do Palenicy. 
Początek Siklawy, godzina szesnasta

Wielki Staw Polski w popołudniowym słońcu
Ja z Mateuszem poszłam jeszcze na obiad w schronisku. Nie był to najlepszy pomysł. Owszem, wypoczęłam, lecz rozgrzane mięśnie "zastały się" i ponowne ich rozruszanie kosztowało mnie wiele zdrowia. A zejście do samego asfaltu to machanie nogami chyba z dwie i pół godziny. I potem jeszcze okazało się, że nawet asfalt "kąsał" mnie w stopy poprzez traktor moich traperów na pięć centymetrów😂
I cóż, moja tegoroczna ekipo, pędzimy na Krzyżne?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zima w Tatrach

                    Kalejdoskop zmian. Zima w Tatrach 2024      Wytrwali obserwatorzy przyrody a także cykliczności plam słonecznych już da...