wtorek, 19 kwietnia 2022

Tatrzańskie piękności

                                        Świstówka

        Samo zmierzanie do Doliny Pięciu Stawów Polskich może być przygodą życia. Zejdzie nam na to od Palenicy Białczańskiej ze trzy godziny, jeśli nie zamierzamy biec. Nie próbowałam podejścia na Świstówkę od Morskiego Oka, nie mogę zatem nic o tym napisać, poza jednym: w obie strony jest to bardzo długa podróż i na pewno nas zmęczy. Atrakcji zaś po drodze mieć będziemy tyle, że pot, ból nóg a może i nieco złości, że końca nie ma tej trasie, to wszystko jest nic! I co najważniejsze, poziom jej trudności jest żaden.

Urok Siklawy, 2007r
I płaskie podejście u szczytu wodospadu, które wprawiło mnie w zakłopotanie w 2018r -
trzy zdjęcia Pawła z 2013 roku.

Chwila przed odkryciem cudów Doliny Pięciu Stawów Polskich
        O tym, jak mi się zawsze dłuży podejście do Piątki przez Roztokę pisać nie będę - nie zgrzytam zębami tylko dlatego, że ich szkoda. I lepiej się tu nie zatrzymywać na postój na siedząco, jeśli zamierzamy wydłużyć wędrówkę poza schronisko. A kiedy już wyjdziemy z lasu i teren zacznie się ostro wypiętrzać - znak, iż na pewno jesteśmy w Tatrach - zaczyna robić się tak pięknie, że nic tylko wzdychać z zachwytu. Co się nam będzie na tej trasie przytrafiać co i rusz. Wspinaczka w końcówce Roztoki przynosi pierwszą nagrodę - Siklawę. Za pierwszym tu pobytem obowiązkowo robimy sobie zdjęcia z wodospadem w tle😄 I ruszamy dalej. Kilka ostrych serpentyn i zbliżamy się do miejsca, gdzie stromizna się kończy, Siklawy już nie widać, ale też niczego nie widać przed nami. To taki antrakt gór - napięcie rośnie do zenitu, bo wiadomo, że zaraz jakiś cud ukaże się naszym oczom.
Syrenka tatrzańska - Natalia, 2007 rok
         Tak, to cud pierwszy. W małym oku kosówkowym nad bajkową wodą Wielkiego Stawu zachłystujemy się pierwszym pięknem Wysokich Tatr widocznych jak na dłoni - o ile pogoda nam dopisze. Jest tu dość mało miejsca, i jeśli zjawimy się tu w porze tłumnej, to lepiej odejść kawałek dalej w kierunku schroniska - czyli w lewo. Tam wędrowcy rozchodzą się i można znaleźć wiele urokliwych przystanków w ciszy i samotności - z własną tylko ekipą.
Wielki Staw Polski odpowiednio ujęty wygląda jak morze.
Górują nad nim na zdjęciu Szpiglasowy Wierch, Niżni i Wyżni Kostur a po prawej Czarna Ławka. 
Nad Małym Stawem można znaleźć sobie ciche i spokojne miejsce.

Schronisko w Pięciu Stawach
        Przy takich cudach człowiek wręcz zapomina oddychać, a nawet można posunąć się do stwierdzenia, iż jest pijany od tych nieprawdopodobnie pięknych widoków. Tym bardziej, że idziemy tu po prostym i nic zupełnie nie przeszkadza nam w napawaniu się urodą Tatr. Za którymś zakrętem ukazuje się schronisko i jeśli mamy szczęście - znaczy jesteśmy odpowiednio wcześnie - to w spokoju możemy sobie coś zjeść. I tu jedna z przyziemnych opowieści o tym schronisku - z moich informacji wynika, iż było ostatnim, w którym pewne sprawy załatwiało się "na narciarza" jeszcze kilka lat temu😅
Początek lub koniec Przedniego Stawu
z widokiem na Kotelnicę(od lewej Czarna Ławka)
i Gładki Wierch po prawej
        Pokrzepieni obiadem i wypoczynkiem wyruszamy łagodnym podejściem, mając po lewej ręce robiący niesamowite wrażenie masyw Wołoszynu. Idziemy stopniowo w górę, a on wciąż się nie kończy😆A kiedy zaczniemy się już wspinać i oczom naszym ukażą się cuda Polskich Stawów zachwytom nie będzie końca.
Ruszamy w górę.

A towarzyszy nam Wołoszyn
        Niewątpliwie będzie się robić coraz bardziej stromo. Podejście na Świstówkę po osypującym się piargu sprawia pewną trudność, stąd zdecydowanie lepiej jest tędy wchodzić. Każdy krok w górę, każdy oddech to rzut oka na otchłań przestrzeni pochłaniającą stawy w dole. To także świadomość, iż wraz z wysokością obraz ten jest coraz bardziej rozległy.
Warto się pomęczyć dla takich widoków...
        Tuż przed szczytem znajdują się takie magiczne miejsca na zdjęcia widokówki, nie zgubmy ich po drodze! 

        I wreszcie Świstówka a nad nią wyniosły masyw Opalnego Wierchu. Północ zagradzają pasma Kozich, Granatów, Buczynowych i Krzyżnego w jednym ciągu z Wołoszynem. A po prawej "przesieka" w granitowych ścianach i widok na Gdynię😂Jak się dobrze przysłuchamy, to i buczenie syren okrętowych usłyszymy😆

Młodzież zdobyła Świstówkę.
W tle Tatry Słowackie: po prawej podwójny Lodowy, a po lewej trójca Bielskich.
Madzia też zdobyła.
Przy dobrej widoczności na pewno można zobaczyć stąd Gdynię😄
i usłyszeć buczki portowe.
           W tym miejscu żegnamy się z Doliną Pięciu Stawów i schodzimy do małej i głuchej dolinki kamlotowiska. Tu uwaga dla zmęczonych - nieuważnie postawiłam nogę i wpadła mi między kamienie - nie należy tracić czujności z tego powodu, że już schodzimy. 
Widać już kamlotowisko na szlaku.
A dalej drałujemy bezowocnie dopóki nie dotrzemy do Kępy-Wolarni(obie nazwy dotyczą tego samego miejsca). Klękajcie narody czapki z głów - taki mamy tu rzut widokowy na Morskie Oko, Rysy i trzy Mięguszowickie Szczyty. Zdjęcia obowiązkowe😀
Widok z Kępy na Tatry Słowackie - w tle Lodowy Szczyt
I bajka nagrody za wszystkie trudy
        A dalej czeka nas już tylko nużące zejście do asfaltu niemal na wysokości Morskiego Oka. Kiedyś na skałkach towarzszących nam po prawej ręce były łańcuchy, a nasza przyjaciółka - która wybrała się na tę trasę w adidasach - tak sobie w tym miejscu skręciła nogę w kostce, że w następnym roku przyjechała już w traperach. 

        I nieśmiertelne Morskie Oko należy się nam po tej długiej wędrówce.

Teraz można już pędzić w dół, na busa.
Zachęceni? To spotykamy się na szlaku - w sierpniu😀


2 komentarze:

  1. Atrakcji moc i zmęczenie. Ale bez tego zmęczenia nie byłoby nawet połowy tych atrakcji, wszystko co piękne wymaga od nas pewnego wysiłku, to trochę jak z lekturą, można obejrzeć film, bo najczęściej nie wymaga on od nas żadnego wysiłku, a można przeczytać książkę, przy czym czasami trzeba pomyśleć, ale jaka różnica w doznaniach i korzyściach.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wszystko co łatwo przychodzi szybko się trwoni i zapomina.
    A jak się człowiek zmęczy ponad wszelkie wyobrażenie doznaje również niezwykłego dystansu do samego siebie, zmienia się nam perspektywa:)

    OdpowiedzUsuń

Zima w Tatrach

                    Kalejdoskop zmian. Zima w Tatrach 2024      Wytrwali obserwatorzy przyrody a także cykliczności plam słonecznych już da...