czwartek, 17 marca 2022

Tatrzańskie piękności

                                         Świnica

    Ta wielka samotna góra, ze swoimi 2302 metrami ponad poziom morza, stanowiła dawniej wyzwanie -  jeśli ktoś zdobył ją od Hali Gąsienicowej a zszedł do Zawratu i Doliny Pięciu Stawów. Dziś - podejrzewam, że z uwagi na ilość wypadków śmiertelnych (w tym podobno też o charakterze samobójczym) - zamknięte jest zejście ze Świnicy w kierunku Zawratu, można tym szlakiem tylko wchodzić. Jak wiadomo wejście zawsze jest bezpieczniejsze, niż schodzenie - gdy człowiek jest już zmęczony łatwiej o utratę równowagi i wypadek. 

Mój ukochany kamień przy Zielonym Stawie         
- stąd szlak prowadzi na Karb i na Przełęcz pod Świnicą, 2009r.
Mieszkańcy Zielonego Stawu, zdjęcie Natalii 2013r

    My z Jarkiem zmierzyliśmy się z nią w okolicach roku 1988, korzystając z wygody podwózki i zwózki PKL. Echo tej wyprawy - a także kolejnej, gdy zeszliśmy ze Świnicy do Zawratu a później do Piątki - znalazły swoje odbicie w Odsłonach tatrzańskich. Dla prawdziwych górołazów takie wejścia, przy pomocy kolejki na Kasprowy, są niezaliczone. Można zatem powiedzieć, iż pierwszy raz Jarek zdobył Świnicę w 2000r, z jedenastoletnim Mateuszem i naszymi przyjaciółmi, od strony Pięciu Stawów a drugi raz 2013 roku, gdy, razem z Pawłem i Natalią, wdrapał się na tę górę od Kuźnic. Towarzyszyłam im na tej wyprawie, lecz pomimo zaopatrzenia już w leki przeciwastmatyczne nie miałam jeszcze takiego zapychu, jakiego dostałam po Rohaczach. Dotarłam z moją ekipą na Przełęcz pod Świnicą, i gdy zdobywcy ruszyli na świnicki bój, po zasłużonym odpoczynku zrobiłam sobie fotograficzną spokojną wyprawę na Kasprowy😆

Kurtkowiec z drogi na Przełęcz pod Świnicą, 2013r. Widać szlak na Karb.
Kościelec
Zielony Staw i Kasprowy
Natalia zmierza do kamiennego świata. Trzy powyższe zdjęcia są Pawła.
    Wyruszyliśmy z Kuźnic jednak wspólnie. Idąc przez Boczań i Skupniów Upłaz po dwóch godzinach docieramy na Królową Rówień - płaski teren powyżej Przełęczy między Kopami z obłędnym widokiem na Tatry(dla amatorów podejścia Doliną Jaworzynki informacja - do samej Przełęczy można tam drałować trzy godziny). Dwadzieścia minut później jesteśmy już za chatkami Hali Gąsienicowej na szlaku prowadzącym w kierunku Kasprowego. Wyjścia poranne nie zawsze gwarantują ekstra pogodę, na sto procent gwarantują zaś wspinanie się bez asysty tłumów. 


                Kamienisko szlaku, po lewej Kościelec po prawej Świnica.
                            Pusty cichy świat
    Łagodnym trawersem, po skręcie w lewo na szlak świnicki w tym miejscu złączony z trasą na Karb, wędrujemy wśród stawów i łąk. W wyższej części tego podejścia pojawia się urokliwy strumień. Jeszcze ze dwa zakręty i ukazuje się nam jeden z najpiękniejszych stawów w Tatrach - Zielony Staw. Mieszkają w nim bardzo ciekawskie ryby, a po powierzchni pływają zupełnie niezestresowane liczbą turystów kaczki. I ten kamień - czysta magia.
Długi Staw i Przełęcz Karb
Szlak na Przełęcz pod Świnicą prowadzi po ścianie z prawej strony.
    Tu żegnamy się z wędrowcami, których celem jest Karb a może i Kościelec - oni skręcają w lewo. My rozpoczynamy wspinaczkę prosto w kierunku przełęczy świnickiej. Zaledwie kilka serpentyn szlaku wyprowadza nas w typowy głuchy kamienny świat gór - słychać tylko stukot naszych butów. I wcale się nie dziwię, że właśnie to granitowe zawalisko zaczarowało mnie, gdy opisywałam ostatnią podróż Ajdy i...ostatnią podróż księgi. 
Każdy obrót zaś za siebie uzmysławia nam, jak już jesteśmy wysoko. Po naszej lewej ręce wypiętrza się masyw Kościelca, a Świnica robi się niecnie ogromna i pionowa. W tej pustej dolince szlak wiedzie nas pod skalne urwisko z prawej strony, kamienna ścieżka robi się coraz węższa. A za nami, pod Kościelcem, pojawia się dziwny w tym miejscu milczący stawek - to Długi Staw. A my wspinamy się po coraz bardziej pionującym się szlaku, przyklejeni niemal do ściany po naszej prawej ręce. Ostatnie kroki na Przełęcz pod Świnicą pokonujemy w świecie, który niemal zawisa nad naszymi głowami.
Widok z Przełęczy pod Świnicą na Halę Gąsienicową
I na mnie, tuż przed zdobyciem przełęczy
I zdobyłam😄Zdjęcia Pawła
    Na przełęczy świnickiej o tej porze nie spotkamy zbyt wielu ludzi, nawet biorąc poprawkę na wycieczkowiczów, którzy wjechali kolejką na Kasprowy i zamierzają zdobyć Świnicę. W 2013 roku tłumy jakieś wielkie nie szarpały się z tą górą. Moja ekipa dziarsko wyruszyła na szlak, a ja postanowiłam podejść kawałek po pierwszej pionowej ścianie prowadzącej z przełęczy na Świnicę. Powydrapywałam się może z piętnaście minut, łapiąc telefonem nieprawdopodobne ujęcia, gdy zadzwoniła nagle Ewelinka. Frajda to niemożebna pogadać sobie z kimś odległym o eony, czyli mieszkającym nad morzem, gdy samemu ogląda się takie widoki. I po tej pogadance zadowolona z siebie ruszyłam w dół, ale to nie był koniec atrakcji.
Kamienisko podejścia na Świnicę

Wyłania się czubek Krywania.
A z drugiej strony stawy Hali Gąsienicowej
I podejście na przełęcz
    Przytoczę tę opowiastkę, bo jest warta każdej ceny. Otóż schodząc, słyszę zdążającą za mną - co w języku podejścia na Świnicę oznacza, iż znajdowali u góry nade mną - parę młodych ludzi. Dziewczyna pyta chłopaka czy oglądał ostatnie dowcipy z Matura to bzdura? Otóż tego roku na maturze padło pytanie: ile to jest jeden odjąć minus jeden? Nota bene na takie pytanie winno odpowiedzieć dziecko w piątej klasie podstawówki, w tej historii jest to jednak szczegół. A że na takich wysokościach - Przełęcz pod Świnicą to 2051 mnpm, a mogłam podejść jeszcze z 50 metrów w górę - jest tlenu dużo mniej niż na nizinach plus dawka zmęczenia po czterech godzinach wspinaczki, to w takim maślanym widzie myślę sobie, że skoro są dwa minusy to znaczy, że powinien z tego być plus. Jakoś tak więc wyszło mi, że to będzie dwa. A tu słyszę, jak ta dziewczyna mówi do chłopaka, że gościowi wyszło siedem! Ktoś kto szedł za nimi - czyli czytaj powyżej nich😄parsknął śmiechem. A ja zupełnie zgłupiałam, nawet nie byłam w stanie się roześmiać. Siedem???!!! Jak można z dwóch jedynek stworzyć siedem? To zagadka wszechczasów. Takich to rzeczy można dowiedzieć się, wspinając się po Tatrach. To naprawdę są pouczające wycieczki😂
Powrót na Kasprowy z Rohaczami w tle

I Krywaniem
    A z przełęczy wędruję gołoborzem sama: kamienie, trawy, niebo i ja. I jeszcze Czerwone Wierchy w oddali. Co i rusz oglądam się za siebie, rejestruję Krywań i w końcu osiągam takie zjawisko przyrody.
Dwugarbna Świnica
A ta szczelina skalna znalazła swoje odbicie w takim oto skrócie, który znajdzie się w tomiku wierszy Pejzaże liryczne( w tym roku ma ujrzeć światło dzienne).
                                             Szczelina
                                      Jeden pędził w górę
                                                  dumny zadyszany          
                                                  pierwszy znalazł się
                                                  na szczycie.

                                                Drugiego zatrzymała
                                                szczelina w skałach. Ujrzał za nią
                                                magiczny świat".
    Kiedy zaś dotarłam do rozejścia na Przełęczy Liliowe moja świnicka ekipa odnalazła się i dalej wędrowaliśmy razem. A oto ich przeżycia uchwycone w kadrze.
Krywań i grań Hrubego to już Słowacja
Ostry trójkącik skalnej przełączki na pierwszym planie zdjęcia powyżej to przejście zabezpieczone łańcuchami.
Jarek dzielnie się wspina
A na szczycie fotografuje pierwszy garb Świnicy.
Uśmiech zdobywcy - bezcenne

Panorama Tatr Słowackich: Polski Czarny Staw z Doliny Pięciu Stawów ogranicza Kotelnica, masyw z ostrym czubkiem po lewej to Koprowy, za nim Hlińska Turnia i na końcu szczyt igła to Szatan.
Po lewej Mięguszowieckie Szczyty, a po prawej samotny Krywań
Z drugiej strony Długi Staw i maleńkie pasmo Małego Kościelca
Właściwy Kościelec jest dużo niższy od Świnicy - na pierwszym planie.
Na drugim Żółta Turnia i ostre czubki Granatów, a na trzecim któż to wie?

Ostatnie ujęcia i czas schodzić.
A stromizna solidna...
I łańcuchów co niemiara...
A także przepaści...
...w ten bowiem uskok skalny szlak prowadzi.
I jeszcze takie zagadkowe przejście kominowe...
A świat łańcuchów nie ma końca.
I wreszcie blisko przełęcz z widokiem na Pośrednią Turnię - powyższe zdjęcia są w większości Natalii.
A ja zdążyłam jeszcze złapać takie cuda, zanim spotkaliśmy się na szlaku.
W skalnym załomie widok na Kościelec i Granaty za nim.
A tu już w całym swym majestacie.
A poniżej niezwykła tajemnicza Świnica.

Jak na dłoni widać wierzchołek Skrajnej Turni, w dole Liliowe, dalej Beskid, Kasprowy i w tle Giewont.
Na Liliowym połączyliśmy siły i pędem niemal ruszyliśmy na Kasprowy, by skorzystać z dobrodziejstwa kolejki😂
A sądząc po jakości moich zdjęć telefonem z tej wyprawy, czas ponownie zdobyć Przełęcz pod Świnicą i wyruszyć na tę górę. Wyleciała mi też zupełnie z pamięci trasa przez Pośrednią i Skrajną Turnię. Jedyne co pamiętam, to gołoborze tuż przed przełęczą, gdzie pod nogami kamienie tak dygotały, że myślałam sobie wtedy: co powiedziałaby moja mama, gdyby mnie teraz zobaczyła? A był to rok może 1988, mama była w pełni sił, choć po górach tak jak ja nigdy nie chodziła.
Czas zatem ponownie zmierzyć się ze Świnicą. A dla wtajemniczonych czytelników Kropli: jestem jak Pomponia, walczę do końca😊 






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zima w Tatrach

                    Kalejdoskop zmian. Zima w Tatrach 2024      Wytrwali obserwatorzy przyrody a także cykliczności plam słonecznych już da...