czwartek, 10 marca 2022

Tatrzańskie piękności

                                        Kasprowy i Liliowe

         Skończyłam opisy najbardziej mi bliskich malowniczych Tatr Zachodnich, które dla mnie mają swój finisz na Giewoncie. Niezgodnie z przyjętym nazewnictwem, według tego bowiem Tatry Wysokie zaczynają się dopiero od Świnicy - a potem ciągną na wschód. 

Giewont z Myślenickich Turni, 2015r
I z punktu widzenia tojadu
      Z pewnością Kasprowy Wierch nie należy do wyzwań tatrzańskich, lecz urok jego zdobycia ma swoją moc. Oddzielając się zatem od tych szczytów i pasm, które zrosły się ze mną, na pierwszy ogień wszystkiego co można zdobyć na wschód od Giewontu -  idzie w opisach właśnie Kasprowy. 
Kwiaty Myślenickich Turni: u góry goryczka trojeściowa, na dole wrzos
    I wcale nie jest tak, że jest mi obcy😄Nic bardziej mylnego, uwielbiam podejście na Kasprowy Wierch. Byłam już na nim cztery razy i na pewno jeszcze wejdę nie raz.
Tak sobie wędrujemy na Kasprowy powyżej Myślenickich Turni - bezproblemowo
    Wyprawę na ten najbardziej znany po Giewoncie szczyt Tatr Polskich polecam - widokowo - przez Myślenickie Turnie. Od tej strony podejście na Kasprowy jest nie tylko lekkie, łatwe i przyjemne, lecz też bajkowo piękne. Idąc średnim tempem z zamiarem fotografowania wszystkich cudów na trasie wejdziemy na szczyt - czyli na wysokość stacji meteorologicznej - w trzy i pół godziny. I tu uwaga bezcenna: szlak na Kasprowy jest tak uczęszczany jak na Giewont! Jeśli chcemy dotrzeć tu w pełni widoków górskich a nie tłumów zmierzających na szczyt, to ruszajmy na tę trasę już o siódmej rano!

Już bym się pakowała i biegła na szlak😀

W Kuźnicach trzeba się dobrze rozejrzeć, żeby trafić na właściwy szlak i zaczynamy podróż w lesie. Kiedy znuży już nas dość monotonna droga, wychodzimy na mostek, a za nim warto obejrzeć się za siebie - wyłaniają się pierwsze skały. To znak, iż nabraliśmy już nieco wysokości. Później łagodną serpentynką wychodzimy na pierwszy przystanek na szlaku - Myślenickie Turnie.

Wyłaniają się przed nami Czerwone Wierchy a bliżej Suche Czuby.
Tu już wiemy, że zdobyliśmy górską ostrogę - wyłania się Giewont a leniwce w wagoniku kolejki PKL😂 myślą, że jak będą pierwsi na Kasprowym, to czymś nas zaskoczą - a jest dokładnie odwrotnie. Na postoju w Myślenickich Turniach można z samego rana zawrzeć pierwsze "przyjaźnie" wspinaczy - z tymi bowiem wędrowcami będziemy się mijać co i rusz, i wymieniać emocje😃
Głęboko w dole schowała się stacja Myślenickich Turni.
Z Myślenickich Turni zaczyna się wspinaczka - niegdyś prowadząca w chłodnym lesie, dziś eksponowana na słońce. Szlak jest tu wygodny, co dla mnie oznacza ułożone z równo ciosanych😆 kamieni stopnie. I tak pniemy się w górę, by po chwili nieomal ujrzeć w dole stację myślenicką a na lewo od niej urzekający widok na Kalatówki. Szlak zmierza do wysokiego wzgórza, które łagodnie trawersuje. Ostatni rzut oka na stację kolejki i widok ten ginie nam z oczu, bo wychodzimy na trawiaste podejście do kolejnego wzgórza zamykającego świat przed nami. Nadal wspinamy się łagodnie, by pod ciemną ścianą owego pagóra ujrzeć po prawej stronie świat Czerwonych Wierchów a po lewej długi ciąg skał - to Uhrocie Kasprowe. A gdy obejrzymy się za siebie to ujrzymy co? Klasycznego zielonego wielbłąda  z trzema garbami😂Tak nazwałam te pagóry, gdy ujrzałam je za pierwszym wejściem na Kasprowy w 1998 roku. I proszę ocienić, czy nazwa jest słuszna.
Właśnie mijamy "trzy wielbłądzie garby"😄
Jeśli to nie jest Wielbłąd z trzema garbami to ciekawe co?😂

Powyżej Wielbłąda wyłania się Uhrocie Kasprowe
Dobrze się tak wspomagać na trasie
Powyżej owego "wielbłąda" jesteśmy już naprawdę wysoko, świat w dole ginie nam zupełnie z oczu. Kolejne serpentyny prowadzą nas w typowo kamienny świat górski. I wkrótce stajemy oko w oko ze ścianą, na której widać punkciki wspinających się ludzi. 
Coraz wyżej na trasie, w dole widać Kalatówki
A po lewej Suche Czuby, w tle Czerwone Wierchy i Giewont coraz bardziej odległy.
Tu zaczyna się świat ciszy, który wyprowadza nas...a jakże na kolejną i straszliwie długą ścianę, zwiastującą już jednak koniec. Ponad nią jest już tylko niebo, a tam się nie wybieramy. Zanim zaczniemy ostateczną wspinaczkę, stajemy w miejscu, które obfotografowuję za każdym razem.

Moje ukochane miejsce przy wędrówce na Kasprowy - w tle Granaty, bliżej Kościelec
Górna stacja kolejki już widoczna
Tu bowiem pokazują się karkołomne przepaście, można ujrzeć daleko w dole sunącą na linie kolejkę i inne wspaniałości, o ile tylko zanadto się zbliżymy.

W tle Uhrocie Kasprowe
A to mój ukochany urok kasprowy
I wreszcie ostatni grzbiet do pokonania. Giewont z tego miejsca robi się coraz mniejszy, a Suche Czuby są niemal w zasięgu ręki. Nad nimi górują w dali Czerwone Wierchy a sprawne oko dojrzy też Rohacze.
Ostatnia ściana przed stacją meteorologiczną
Ostatnie kroki po pionie i wychodzimy na niewielki teren pod stacją meteorologiczną. Tu sprawiedliwie wypoczywamy, napawamy się widokami i "strzelamy" obowiązkowe foty. To się nam po prostu należy. I w zależności od nastrojów, ale także pogody, podejmujemy decyzję co począć dalej z tak pięknie zaczętym dniem.
Ze Świnicą w tle
Tędy schodzimy do stacji PKL na Kasprowym.
W 2010 roku mieliśmy na Kasprowym lepszą pogodę. Trzy powyższe zdjęcia są Natalii.

     Kilkakrotnie wyruszyliśmy z Kasprowego Suchymi Czubami, o których wspomnę w tym miejscu. Są nieprawdopodobnie urokliwe, dostarczają bowiem widoków na dwie strony: polską i słowacką. Można nimi wyruszyć w kierunku Kopy Kondrackiej, co uczyniłam w czteroosobowej damskiej ekipie w 2000 roku; można też zejść z Przełęczy pod Kopą(Gwiazdy, o której już pisałam) do Hali Kondratowej. Niestety zdjęć cyfrowych nie mam, a to oznacza, iż czas wyruszyć ponownie na tę wyprawę z Kasprowego😊

    W 2015 roku byliśmy na Kasprowym dużą ekipą i z niepokojem wsłuchiwaliśmy się w głuche pomruki burzy. Zrezygnowaliśmy więc z Suchych Czubów i najbliższym zejściem z Kasprowego ruszyliśmy w dół. 

Pozdrowienia dla Natalii - naszej wieloletniej
rodzinnej wędrowniczki tatrzańskiej
Ta nieżyczliwa w górę trasa jest bardzo widokowa i przy schodzeniu warto zatrzymać się tu co i rusz na zdjęciową sesję.

Towarzyszą nam w tej półtoragodzinnej wędrówce w okolice Murowańca od prawej Świnica, w środku Kościelec, w tle Granaty.
A także uśmiech😀i morza kwiatów.

Wierzbówka

Wrzos okiem Natalii
I urok goryczki
Im niżej tym bardziej wśród łanów kwiatów wychyla się do nas Murowaniec.

I już Hala Gąsienicowa, z której w półtorej godziny zbiegniemy do Kuźnic, stale mając w pamięci, że widoki za każdym razem na tej samej trasie są inne - warte obfotografowania.

                    Jakimś cudem na osławionych ławeczkach na Przełęczy między Kopami Natalia z wujkiem Jarkiem siedzą sami.
Giewont u zejścia do Doliny Jaworzynki.
Raz w życiu tylko popełniłam ten błąd, by tędy zejść i nigdy więcej
 - a o wchodzeniu Jaworzynką zapomnieć!
A wszystko przez to, że zakochałam się w Skupniów Upłazie😊widocznym na zdjęciu.
Nie zaliczam sezonu w Tatrach bez tego Upłazu.
I nade wszystko nie można zapomnieć o mieszkańcach Tatr - dziewięćsił bezłodygowy
(dwa zdjęcia Natalii).

Gęsiówka na kamieniu

Na Kasprowy można też wejść przez Przełęcz Liliowe
Odkąd odkryłam zejście z tej przełęczy w 2010 roku zakochałam się w niej zupełnie beznadziejnie - pewnie taka jest każda miłość.
Wdrapaliśmy się na Kasprowy około dwunastej, 2010r.
Jestem w tym gronie zdobywców - w żółtej kurtce.
I wyruszyliśmy na Beskid.
To też jest mój urok - Świnica wygląda tu jak rozłożona przedpotopowa bestia.
Z Beskidu - za mną - prostą drogą zmierzamy na Przełęcz Liliowe.
Natalia pięć lat młodsza - a po prawej nieśmiertelny Krywań
Tego roku upał był nieprawdopodobny, a my na Liliowym podzieliśmy się: ja z Pawłem zeszłam tym nieznanym nam dotąd szlakiem a Natalia z wujkiem Jarkiem dotarli pod Świnicę i stamtąd zeszli do Murowańca, gdzie spotkaliśmy się.
Liliowe w trzech odsłonach - tu z widokiem na Kościelec. 
Tu na Skrajną Turnię ze szlakiem prowadzącym pod Świnicę
A tu z widokiem na zamglone Rohacze i bliżej na Czerwone Wierchy
Nic, tylko stać i podziwiać przez resztę życia. Ogromne górzysko to Kościelec, stawy w dole
to bliższy Zielony i Kurtkowiec. W tle Granaty.
Schodzimy z Pawłem, nie mogąc uwierzyć w cuda, które stały się naszym udziałem. Tyle lat wędrówek po Tatrach a tu nie ma końca magii...
"Cykamy" jedno zdjęcie za drugim

A tę łąkę zabieram ze sobą

A zdjęcie wszechczasów zrobił w tym miejscu Paweł...

Tak sobie wędrowaliśmy.

Aż do Murowańca

    W 2012 roku wyruszyliśmy z Kuźnic w czwórkę z Natalią i Pawłem a także z moją siostrą, szwagrem i siostrzeńcem do Murowańca. 
Szwagier ze szwagierką w Hali Gąsienicowej, a mąż za żoną podąża, 2012 rok
Hala Gąsienicowa pierwszego sierpnia
Nasza czwórka ruszyła dalej na Liliowe a Agnieszka z Arkiem i Iwem, po odpoczynku w Murowańcu, tym stromym okropnym podejściem ruszyli na Kasprowy. I na szczycie w restauracji spotkaliśmy się😃
Kościelec w porannym słońcu-
mogło to być około 9.30.


Szlak prowadzi do rozejścia w kierunku Świnicy(i Karbu), Liliowego i na Kasprowy w takim kwietnym świecie z widokiem na Przełęcz i Beskid.
Zajmie nam to może ze dwadzieścia pięć minut i zdobywcy Liliowego ruszają na swój szlak.
Powyżej rozejścia szlaku na Kasprowy(w prawo) odbijamy w lewo i od razu zanurzamy się w prawdziwy raj ukwieconych łąk.
Pozazdrościć Natalii tego oka...



Można to podejście określić: wystromia się😄
                                               Główny kamerzysta górskiej imprezy
                                                          i szlak na Beskid, którym zaraz ruszymy
Tymi przepięknymi łąkami podchodzimy do Liliowego na takim luzie, że na szczycie, znaczy na przełęczy, obróciłam się na pięcie i ruszyłam na Beskid.
Trzy w jednym: Beskid, Madzia i maleńki Giewont
Z drugiej strony Beskidu widać Suche Czuby i masywne Czerwone Wierchy
Świnica i Liliowe z Beskidu
Z Kasprowego zeszliśmy na własnych nogach, w poczuciu dobrze zaliczonej wyprawy, choć to trudność żadna.

Dla nas z Kasprowym łączy się nierozerwalnie Świnica: przez lata zdążałam na przełęcz pod nią w ciszy ósmej godziny, gdy jeszcze wjazd kolejką o tej porze był normą a po drodze nikt nam nie towarzyszył - tylko góry i my. Opowieści o moich zmaganiach z tą wielką górą w znajdują się w Odsłonach tatrzańskich. I jak właśnie ustaliłam, nie napisałam na stronie Z miłości do gór, iż podejście z Kasprowego na przełęcz pod Świnicę a potem zejście do Zielonego Stawu jest osnową opowieści o Pomponii - jednej z moich najbardziej ulubionych postaci w Kroplach. A w tym zbiorze opowiadanie o niej, czyli Do końca, jest jednym z niewielu optymistycznych.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zima w Tatrach

                       Szlakami legend tatrzańskich - zima 2025     Zimowe wyprawy sprzyjają snutym później przy kominku opowieściom. I to n...