Kasprowy i Liliowe
Skończyłam opisy najbardziej mi bliskich malowniczych Tatr Zachodnich, które dla mnie mają swój finisz na Giewoncie. Niezgodnie z przyjętym nazewnictwem, według tego bowiem Tatry Wysokie zaczynają się dopiero od Świnicy - a potem ciągną na wschód.
|
Giewont z Myślenickich Turni, 2015r I z punktu widzenia tojadu |
Z pewnością Kasprowy Wierch nie należy do wyzwań tatrzańskich, lecz urok jego zdobycia ma swoją moc. Oddzielając się zatem od tych szczytów i pasm, które zrosły się ze mną, na pierwszy ogień wszystkiego co można zdobyć na wschód od Giewontu - idzie w opisach właśnie Kasprowy.
|
Kwiaty Myślenickich Turni: u góry goryczka trojeściowa, na dole wrzos |
I wcale nie jest tak, że jest mi obcy😄Nic bardziej mylnego, uwielbiam podejście na Kasprowy Wierch. Byłam już na nim cztery razy i na pewno jeszcze wejdę nie raz.
|
Tak sobie wędrujemy na Kasprowy powyżej Myślenickich Turni - bezproblemowo
|
Wyprawę na ten najbardziej znany po Giewoncie szczyt Tatr Polskich polecam - widokowo - przez Myślenickie Turnie. Od tej strony podejście na Kasprowy jest nie tylko lekkie, łatwe i przyjemne, lecz też bajkowo piękne. Idąc średnim tempem z zamiarem fotografowania wszystkich cudów na trasie wejdziemy na szczyt - czyli na wysokość stacji meteorologicznej - w trzy i pół godziny.
I tu uwaga bezcenna: szlak na Kasprowy jest tak uczęszczany jak na Giewont! Jeśli chcemy dotrzeć tu w pełni widoków górskich a nie tłumów zmierzających na szczyt, to ruszajmy na tę trasę już o siódmej rano!
|
Już bym się pakowała i biegła na szlak😀 |
W Kuźnicach trzeba się dobrze rozejrzeć, żeby trafić na właściwy szlak i zaczynamy podróż w lesie. Kiedy znuży już nas dość monotonna droga, wychodzimy na mostek, a za nim warto obejrzeć się za siebie - wyłaniają się pierwsze skały. To znak, iż nabraliśmy już nieco wysokości. Później łagodną serpentynką wychodzimy na pierwszy przystanek na szlaku - Myślenickie Turnie.
|
Wyłaniają się przed nami Czerwone Wierchy a bliżej Suche Czuby. |
Tu już wiemy, że zdobyliśmy górską ostrogę - wyłania się Giewont a leniwce w wagoniku kolejki PKL😂 myślą, że jak będą pierwsi na Kasprowym, to czymś nas zaskoczą - a jest dokładnie odwrotnie. Na postoju w Myślenickich Turniach można z samego rana zawrzeć pierwsze "przyjaźnie" wspinaczy - z tymi bowiem wędrowcami będziemy się mijać co i rusz, i wymieniać emocje😃
|
Głęboko w dole schowała się stacja Myślenickich Turni. |
Z Myślenickich Turni zaczyna się wspinaczka - niegdyś prowadząca w chłodnym lesie, dziś eksponowana na słońce. Szlak jest tu wygodny, co dla mnie oznacza ułożone z równo ciosanych😆 kamieni stopnie. I tak pniemy się w górę, by po chwili nieomal ujrzeć w dole stację myślenicką a na lewo od niej urzekający widok na Kalatówki. Szlak zmierza do wysokiego wzgórza, które łagodnie trawersuje. Ostatni rzut oka na stację kolejki i widok ten ginie nam z oczu, bo wychodzimy na trawiaste podejście do kolejnego wzgórza zamykającego świat przed nami. Nadal wspinamy się łagodnie, by pod ciemną ścianą owego pagóra ujrzeć po prawej stronie świat Czerwonych Wierchów a po lewej długi ciąg skał - to Uhrocie Kasprowe. A gdy obejrzymy się za siebie to ujrzymy co? Klasycznego zielonego wielbłąda z trzema garbami😂Tak nazwałam te pagóry, gdy ujrzałam je za pierwszym wejściem na Kasprowy w 1998 roku. I proszę ocienić, czy nazwa jest słuszna.
|
Właśnie mijamy "trzy wielbłądzie garby"😄 Jeśli to nie jest Wielbłąd z trzema garbami to ciekawe co?😂
Powyżej Wielbłąda wyłania się Uhrocie Kasprowe Dobrze się tak wspomagać na trasie |
Powyżej
owego "wielbłąda" jesteśmy już naprawdę wysoko, świat w dole ginie nam zupełnie z oczu. Kolejne serpentyny prowadzą nas w typowo kamienny świat górski. I wkrótce stajemy oko w oko ze ścianą, na której widać punkciki wspinających się ludzi. |
Coraz wyżej na trasie, w dole widać KalatówkiA po lewej Suche Czuby, w tle Czerwone Wierchy i Giewont coraz bardziej odległy. |
Tu zaczyna się świat ciszy, który wyprowadza nas...a jakże na kolejną i straszliwie długą ścianę, zwiastującą już jednak koniec. Ponad nią jest już tylko niebo, a tam się nie wybieramy.
Zanim zaczniemy ostateczną wspinaczkę, stajemy w miejscu, które obfotografowuję za każdym razem. |
Moje ukochane miejsce przy wędrówce na Kasprowy - w tle Granaty, bliżej KościelecGórna stacja kolejki już widoczna |
Tu bowiem pokazują się karkołomne przepaście, można ujrzeć daleko w dole sunącą na linie kolejkę i inne wspaniałości, o ile tylko zanadto się zbliżymy.
|
W tle Uhrocie KasproweA to mój ukochany urok kasprowy |
I wreszcie ostatni grzbiet do pokonania. Giewont z tego miejsca robi się coraz mniejszy, a Suche Czuby są niemal w zasięgu ręki. Nad nimi górują w dali Czerwone Wierchy a sprawne oko dojrzy też Rohacze.
|
Ostatnia ściana przed stacją meteorologiczną |
Ostatnie kroki po pionie i wychodzimy na niewielki teren pod stacją meteorologiczną. Tu sprawiedliwie wypoczywamy, napawamy się widokami i "strzelamy" obowiązkowe foty. To się nam po prostu należy. I w zależności od nastrojów, ale także pogody, podejmujemy decyzję co począć dalej z tak pięknie zaczętym dniem.
|
Ze Świnicą w tle |
|
Tędy schodzimy do stacji PKL na Kasprowym.W 2010 roku mieliśmy na Kasprowym lepszą pogodę. Trzy powyższe zdjęcia są Natalii. |
Kilkakrotnie wyruszyliśmy z Kasprowego Suchymi Czubami, o których wspomnę w tym miejscu. Są nieprawdopodobnie urokliwe, dostarczają bowiem widoków na dwie strony: polską i słowacką. Można nimi wyruszyć w kierunku Kopy Kondrackiej, co uczyniłam w czteroosobowej damskiej ekipie w 2000 roku; można też zejść z Przełęczy pod Kopą(Gwiazdy, o której już pisałam) do Hali Kondratowej. Niestety zdjęć cyfrowych nie mam, a to oznacza, iż czas wyruszyć ponownie na tę wyprawę z Kasprowego😊
W 2015 roku byliśmy na Kasprowym dużą ekipą i z niepokojem wsłuchiwaliśmy się w głuche pomruki burzy. Zrezygnowaliśmy więc z Suchych Czubów i najbliższym zejściem z Kasprowego ruszyliśmy w dół.
|
Pozdrowienia dla Natalii - naszej wieloletniej rodzinnej wędrowniczki tatrzańskiej |
Ta nieżyczliwa w górę trasa jest bardzo widokowa i przy schodzeniu warto zatrzymać się tu co i rusz na zdjęciową sesję.Towarzyszą nam w tej półtoragodzinnej wędrówce w okolice Murowańca od prawej Świnica, w środku Kościelec, w tle Granaty.
A także uśmiech😀i morza kwiatów.
|
Wierzbówka |
|
Wrzos okiem NataliiI urok goryczki |
Im niżej tym bardziej wśród łanów kwiatów wychyla się do nas Murowaniec.
I już Hala Gąsienicowa, z której w półtorej godziny zbiegniemy do Kuźnic, stale mając w pamięci, że widoki za każdym razem na tej samej trasie są inne - warte obfotografowania.
Jakimś cudem na osławionych ławeczkach na Przełęczy między Kopami Natalia z wujkiem Jarkiem siedzą sami.
|
Giewont u zejścia do Doliny Jaworzynki. Raz w życiu tylko popełniłam ten błąd, by tędy zejść i nigdy więcej - a o wchodzeniu Jaworzynką zapomnieć!A wszystko przez to, że zakochałam się w Skupniów Upłazie😊widocznym na zdjęciu. Nie zaliczam sezonu w Tatrach bez tego Upłazu.I nade wszystko nie można zapomnieć o mieszkańcach Tatr - dziewięćsił bezłodygowy (dwa zdjęcia Natalii). Gęsiówka na kamieniu
|
Na Kasprowy można też wejść przez Przełęcz Liliowe.
Odkąd odkryłam zejście z tej przełęczy w
2010 roku zakochałam się w niej zupełnie beznadziejnie - pewnie taka jest każda miłość.
|
Wdrapaliśmy się na Kasprowy około dwunastej, 2010r. Jestem w tym gronie zdobywców - w żółtej kurtce. I wyruszyliśmy na Beskid. To też jest mój urok - Świnica wygląda tu jak rozłożona przedpotopowa bestia.Z Beskidu - za mną - prostą drogą zmierzamy na Przełęcz Liliowe.Natalia pięć lat młodsza - a po prawej nieśmiertelny Krywań |
Tego roku upał był nieprawdopodobny, a my na Liliowym podzieliśmy się: ja z Pawłem zeszłam tym nieznanym nam dotąd szlakiem a Natalia z wujkiem Jarkiem dotarli pod Świnicę i stamtąd zeszli do Murowańca, gdzie spotkaliśmy się.
|
Liliowe w trzech odsłonach - tu z widokiem na Kościelec. Tu na Skrajną Turnię ze szlakiem prowadzącym pod ŚwinicęA tu z widokiem na zamglone Rohacze i bliżej na Czerwone WierchyNic, tylko stać i podziwiać przez resztę życia. Ogromne górzysko to Kościelec, stawy w dole to bliższy Zielony i Kurtkowiec. W tle Granaty. |
Schodzimy z Pawłem, nie mogąc uwierzyć w cuda, które stały się naszym udziałem. Tyle lat wędrówek po Tatrach a tu nie ma końca magii...
|
"Cykamy" jedno zdjęcie za drugim
A tę łąkę zabieram ze sobą
|
A zdjęcie wszechczasów zrobił w tym miejscu Paweł...
|
Tak sobie wędrowaliśmy. Aż do Murowańca |
W
2012 roku wyruszyliśmy z Kuźnic w czwórkę z Natalią i Pawłem a także z moją siostrą, szwagrem i siostrzeńcem do Murowańca.
|
Szwagier ze szwagierką w Hali Gąsienicowej, a mąż za żoną podąża, 2012 rokHala Gąsienicowa pierwszego sierpnia |
Nasza czwórka ruszyła dalej na Liliowe a Agnieszka z Arkiem i Iwem, po odpoczynku w Murowańcu, tym stromym okropnym podejściem ruszyli na Kasprowy. I na szczycie w restauracji spotkaliśmy się😃
|
Kościelec w porannym słońcu- mogło to być około 9.30. |
Szlak prowadzi do rozejścia w kierunku Świnicy(i Karbu), Liliowego i na Kasprowy w takim kwietnym świecie z widokiem na Przełęcz i Beskid.
Zajmie nam to może ze dwadzieścia pięć minut i zdobywcy Liliowego ruszają na swój szlak.
Powyżej rozejścia szlaku na Kasprowy(w prawo) odbijamy w lewo i od razu zanurzamy się w prawdziwy raj ukwieconych łąk.
Pozazdrościć Natalii tego oka...
Można to podejście określić: wystromia się😄
Główny kamerzysta górskiej imprezy i szlak na Beskid, którym zaraz ruszymy
Tymi przepięknymi łąkami podchodzimy do Liliowego na takim luzie, że na szczycie, znaczy na przełęczy, obróciłam się na pięcie i ruszyłam na Beskid. |
Trzy w jednym: Beskid, Madzia i maleńki GiewontZ drugiej strony Beskidu widać Suche Czuby i masywne Czerwone Wierchy Świnica i Liliowe z Beskidu
|
Z Kasprowego zeszliśmy na własnych nogach, w poczuciu dobrze zaliczonej wyprawy, choć to trudność żadna.
Dla nas z Kasprowym łączy się nierozerwalnie Świnica: przez lata zdążałam na przełęcz pod nią w ciszy ósmej godziny, gdy jeszcze wjazd kolejką o tej porze był normą a po drodze nikt nam nie towarzyszył - tylko góry i my. Opowieści o moich zmaganiach z tą wielką górą w znajdują się w Odsłonach tatrzańskich. I jak właśnie ustaliłam, nie napisałam na stronie Z miłości do gór, iż podejście z Kasprowego na przełęcz pod Świnicę a potem zejście do Zielonego Stawu jest osnową opowieści o Pomponii - jednej z moich najbardziej ulubionych postaci w Kroplach. A w tym zbiorze opowiadanie o niej, czyli Do końca, jest jednym z niewielu optymistycznych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz