środa, 16 lutego 2022

Tatrzańskie uroki

                                       Iwaniacka i Ornak

         Dla kuzynki Małgosi powstały Czerwone Wierchy, dla mojej synowej Ewelinki będzie Iwaniacka Przełęcz i Ornak. Pierwszy raz(lecz nie ostatni) Ewelinka zdobyła tę przełęcz i pasmo w 2012 roku, a zatem niech to będzie prezent na dziesiątą rocznicę.

To zdjęcie zrobiłam dla mojego taty, z dopiskiem w sercu "Dla Ciebie".
Widok z Iwaniackiej Przełęczy na Tomanowy Wierch Polski, 2006r.
Przełęcz Iwanicka była też jedną z moich pierwszych zdobyczy w Tatrach. Od roku 1987 wspinałam się na nią tyle razy, że nie zliczę. A to oznacza, że musi posiadać w sobie nieprawdopodobny urok.
Na Iwaniackiej z Natalią i Pawłem, 2006r
Załapałam się na samotne zdjęcie.
W 2001 roku, jako pierwszą poważną wyprawę górską, zdobył tę przełęcz nasz pięcioletni wówczas Paweł. Pogoda była tego lata fatalna, mieliśmy więc szczęście, że oprócz chłodu i mgieł plączących się pod nogami, nie złapał nas deszcz. A że przez poprzedzający tydzień zlewy straszliwe zalały Tatry, to na owym podejściu musieliśmy przedzierać się przez rwące w dół potoki, których było chyba pięć - w normalnych warunkach nie płynie tam żadna woda. Na Iwaniackiej byliśmy jednak sami, bo chętnych na takie mokre eskapady tego dnia zabrakło. Mogliśmy więc cieszyć się samotnością na tej przełęczy, co przy ładnej pogodzie jest niemożliwe.
Zejście do Kościeliskiej - zdjęcie w moim ukochanym miejscu.
Pięć lat później do grona zakochanych w Tatrach dołączyła Natalia - obowiązkowo zatem zabraliśmy ją na Iwaniacką. 

Do roku 2011 szlak z Doliny Chochołowskiej - bo tylko od tej strony zdobywamy Iwaniacką(i słusznie - podejście od Kościeliskiej jest o wiele bardziej strome i dużo dłuższe) - na Przełęcz tę prowadził w gęstym i dość ciemnym lesie, a zatem w błogosławionym cieniu, jeśli ktoś trafił na upały. Na przełomie roku 2010 i 2011 halny wymiótł jednak pół lasu na tym podejściu, co skutkowało dość niebezpieczną naszą wspinaczką w styczniu 2011 roku - pisałam o tym na stronie "Zima w Tatrach". Do następnego roku drwale usunęli większość zwalonych pni, Ewelinka dotarła zatem na przełęcz bezpiecznie, ciesząc się przez pół drogi mocno dopiekającym słońcem.

Wspinamy się z Iwaniackiej na Ornak z widokiem na Kominiarski, 2012r
I na masyw Ciemniaka
Podejście z Iwaniackiej na Ornak nie należy do uciążliwych, widokowo zaś zapiera dech.
Ciemniak, Tomanowa Przełęcz i Tomanowy Wierch, widoczna pośrodku łąka
to Hala Tomanowa Wyżna(uwieczniona w opisie Czerwonych Wierchów), 2009r.
Podwójny czubeczek w tle to Świnica
Dla mnie pasmo Ornaku od zawsze stanowiło jakąś urzekającą magię - połoniny łąk, wyspy kosówki i te widoki na obie strony pasma, zachwyt aż dławi. 
Za chwilę odwracamy się od tego widoku, by zachwycić tymi z Ornaku, 2012r.

Widok na Osobitą
I na Kominiarski - przez morze kosówki
"Obowiązkowe" piramidki są też na Ornaku.
Nie zdziwiło mnie zatem wcale, iż w drugiej części "Snującej się mgły" moi bohaterowie podążają tym szlakiem, choć on nie ma tam nazwy, a góra do której wszyscy zmierzają to nie Starorobociański Wierch a Pani Kwiatów(choć autentycznie i w książce wygląda jak wieloryb😄).
Dotarliśmy z Jarkiem na Ornak - ja z widokiem na Ciemniaka...
A Jarek w przejściu do jakiegoś tajemniczego świata...opowiadań z moich "Kropli"😄
Wędrówka pasmem Ornaku jest odpoczynkiem po wspinaczce, a wrażeń dostarcza tyle, że aż prosi się co kilka kroków o zdjęcia.
Zmierzamy na kamienny szczyt Ornaku - to po lewej te małe zębate pagóry.
Jakaś narada
Połoniny przed kolejną wspinaczką. 
A po naszej prawej ręce wyłaniają się Rohacze: Brestowa, podwójny Salatin, Spalona i Pachola,
z lewej strony ogromnego Wołowca wyłania się Rohacz Ostry. 
I niemal na końcu łagodnego pasma Ornaku wita nas kamienna ścianka - do zdobycia. To jawny znak, że nie jesteśmy w Bieszczadach - kamienisko jest typowo tatrzańskie.
Tatrzańskie zaskoczenie na przyjemnej trasie Ornakiem - zdjęcie Natalii(dwa kolejne również).
Okienko z widokiem na góry

I Madzia Rohacka najwyższy szczyt Ornaku zdobyła
Ta skałka jest naprawdę nieduża, lecz z jej szczytu warto zrobić każdemu pamiątkowe zdjęcie.
Tata Jarek z poświęceniem wszystkich fotografuje.
Tak było też w 2009 roku, kiedy pogoda dopisała.
I pomału zbliżamy się do Siwej Przełęczy, skąd Doliną Starorobociańską będziemy schodzić chyba z dwie i pół godziny.
Ze szczytu Ornaku docieramy do Siwej Przełęczy, 2012r
Z Siwej Przełęczy podchodzi się na Raczkową Przełęcz a później na "wieloryba"
Starorobociańskiego.
Klasyczny urok
Siwa Przełęcz - w tych okolicach przy dobrej pogodzie widać Krywań
Dolina Starorobociańska u samej góry jest piękna, później dłuży się niemiłosiernie. W 2012 roku pełno było tu wykrotów, ściętych pni drzew i błota. Mieliśmy jednak to szczęście, iż tuż przy złączeniu szlaku z główną drogą do schroniska w Dolinie Chochołowskiej funkcjonował jeszcze "przystanek rowerowy" - wsiedliśmy więc i zjechaliśmy aż na sam dół do wejścia do parku.
Kilka kroków w dół z Siwej Przełęczy i taki piękny łąkowy świat nas wita.



Na Przełęcz Iwaniacką - jedno z miejsc w Tatrach, które mnie wzrusza przez pamięć pierwszych podejść, w tym także jednego zimowego - wybraliśmy się jeszcze raz. W 2016 roku przy wspaniałej pogodzie, w czwórkę: ja z Jarkiem i Mateusz z Ewelinką, wyruszyliśmy z rana Chochołowską do zakrętu na przełęcz. Halny do spółki z kornikiem drukarzem zniszczył ogromne połacie przepięknego lasu, którym wędrowało się do Polany Huciska. Dziś jest to rozległa przestrzeń z widokiem na góry. 
Mnie, jak zwykle, zafascynował strumień.
 
Pobojowisko po starym lesie nie wygląda pięknie, ale za to można zobaczyć
Starorobociański Wierch, 2016r.
Z głównej drogi do schroniska skręcamy w lewo na Iwaniacką i w takim bezleśnym świecie, który nie pamięta już swego poprzedniego świerkowego władcy, zmierzamy w górę. Drzew tu nie ma, zebrano nawet te martwe, a zamiast nich pojawiły się takie cuda.
Wierzbówka kiprzyca na trasie na Iwaniacką Przełęcz z Chochołowskiej.


Królestwo wierzbówki kiprzcy jest tu dobrze rozrośnięte po obu stronach ścieżki, co oznacza, iż niemal przedzieramy się przez ten pachnący miodem i słońcem świat. I jest to bardzo krótkie podejście, za chwilę znikniemy w lesie, który u góry jeszcze się ostał.
Dla tych, którzy schodzą z Iwaniackiej, w tym miejscu zaczyna się kiprzycowy świat - z widokiem na Bobrowiec.
A że prawa przyrody są nieubłagane, to powiedzieć muszę, iż w czerwcu i na początku lipca na tych łąkach kwitnąć będą białe i żółte kwiaty, wierzbówka kiprzyca zaróżowi je całe na przełomie lipca i sierpnia, natomiast we wrześniu - o czym dowiedziałam się od mojej kuzynki Małgosi - pozostaną z tego cudu wyłącznie suche paskudne badyle. Z tym musimy się liczyć.
A my za chwilę wchodzimy do lasu - jakieś pół godziny wytchnienia od słońca, choć trzeba się trochę więcej powspinać, niż do tej pory -  i wychodzimy na Iwaniacką.
W świerkowym świecie u stóp Kominiarskiego Wierchu
Z tej pięknej polany Iwaniackiej schodzimy bardzo stromym zejściem do miejsca, które również jest moim ukochanym.
Jest tyle przepięknych miejsc w Tatrach,
a ten widok urzekł mnie na zawsze.
Zdjęcie Ewelinki - i poniższe również.

Stąd schodzimy bardzo długo, zanim dotrzemy do Hali Ornaczańskiej. W 2016 roku odkryliśmy w tym miejscu kolejną "plażę Copacabana". I choć byliśmy głodni, z marszu ruszyliśmy w dół Kościeliską, nawet nie zachodząc do schroniska. Przy takich tłumach nie znęciła nas żadna pomidorówka ani herbata z cytryną i szarlotką na dokładkę. A Ewelinka złapała jeszcze dwa swoje uroki:

Mam nadzieję, że te wspominkowe trasy spodobały Ci się, Ewelinko.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zima w Tatrach

                       Szlakami legend tatrzańskich - zima 2025     Zimowe wyprawy sprzyjają snutym później przy kominku opowieściom. I to n...