Starorobociański Wierch
Nasze pierwsze wejście na tę ogromną górę, z dreszczykiem, opisałam w Odsłonach tatrzańskich. Drugi raz tam nie dotarłam, Jarek z Mateuszem wspięli się na Starorobociański w 2003 roku. Paweł z Natalią, Jarkiem i naszą przyjaciółką, alpinistką, Małgosią zrobili tę wyprawę w 2009 roku. I to właśnie Małgosi dedykuję tamte wspomnienia.
|
Małgosia schodzi ze Starorobociańskiego Wierchu, 2009r |
Rok 2009 przyniósł nam w Tatrach wspaniałą pogodę i dalekie górskie wędrówki co drugi dzień. Ja nadal nic o swojej astmie nie wiedziałam, więc męczyłam się bardzo, ale i tak szłam. Wspięliśmy się na Chudą Przełączkę i zeszliśmy Tomanową Doliną do Kościeliskiej, zdobyliśmy Giewont, weszliśmy na Ornak, skąd czwórka moich powędrowała na Starorobociański a ja zeszłam z Siwej Przełęczy, wybraliśmy się też na Kościelec - pod którym znów utknęłam na piętnaście minut pod szczytem. Do tego dodać należy pół dnia wałęsania się po Kościeliskiej i uprzedni tydzień w Tatrach Słowackich. Był to zatem bardzo dobry dla nas rok tatrzański.
|
Małgosia i Raczkowe Stawy |
Na Ornak wspięliśmy się wszyscy, rzecz jasna, przez Iwaniacką Przełęcz. Przy wspaniałej pogodzie widoki dopisały, lecz że upał doskwierał, całkiem opadłam z sił - astma nie znosi upałów. Z ulgą zatem pożegnałam moich, którzy z werwą ruszyli z Siwej Przełęczy na Starorobociański.
|
Małgosia z Natalią z Raczkowymi Stawami w tle |
Pierwszym przystankiem w tej wędrówce jest Raczkowa Przełęcz z widocznymi po słowackiej stronie Raczkowymi Stawami. Choć nie byłam tam w słońcu wyprawy w 2009 roku, to i tak powyższe zdjęcie omamiło mnie i właśnie tutaj umieściłam bacówkę starego Wierowki z drugiej części "Snującej się mgły".
|
Na Starorobociańskim z widokiem na Błyszcz i Bystrą |
Z Raczkowej Przełęczy zaczyna się bardzo długie podejście na Starorobociański Wierch. Zdobywcy mają stąd widok dookoła świata. Na zachodzie całe pasmo Tatr Wysokich i Słowackich na Spiszu, na wschodzie Wołowiec i Rohacze, na południu Błyszcz i Bystra, a na północy - w kierunku zejścia do Doliny Chochołowskiej - następny, niższy szczyt na trasie - Kończysty.
|
A tu widok na Rohacze i ogromny Wołowiec |
Tego roku spędziliśmy razem z Małgosią i jej mężem Przemkiem tydzień w Hladovce, skąd wyruszyliśmy na Płaczliwego. Ja utknęłam na jakieś piętnaście minut pod szczytem, Paweł z Jarkiem zdobyli ten pierwszy z trudniejszych Rohaczy, zaś Małgosia i Przemek pomknęli jak kozice jeszcze na Rohacza Ostrego. I przez Rohackiego Konia i Wołowiec wrócili do Adamculi, gdzie wszyscy się spotkaliśmy. Stąd też powyższy, na zdjęciu, widok nie był im obcy. Natalia na swoje Rohacze musiała jeszcze kilka lat poczekać - i na pewno było warto.
|
Po prawej ogromny szczyt to Wołowiec, skąd przełączką pomknąć można na idealnie w środku zdjęcia widoczny rożek Rohacza Ostrego, następny, bardziej spiczasty. to Płaczliwy. A w tle Pachola, po prawej Brestowa - to Rohacze Natalii z 2015 roku. |
I tu rozpoczyna się nużące zejście na Kończysty. Trasa na Starorobociański Wierch przez Iwaniacką i Ornak jest jednak chyba przesadą - naprawdę ta moja ekipa nieźle się zmachała!
|
Nużące zejście po kamiennym szucie ze Starorobociańskiego.
|
|
Z Kończystego zejść jeszcze trzeba na Trzydniowiański Wierch, by ostatecznie zacząć schodzić do Chochołowskiej.A za dolinką po lewej stronie szlaku widać w tle Osobitą. |
Widok zaś na zachodnią stronę z
Kończystego zapiera dech. Łagodne pasmo na pierwszym planie to Ornak, po którym w południe wspólnie wędrowaliśmy. Za tym wzgórzem widać od lewej pół Ciemniaka, kolejne trzy szczyty to Tomanowy Wierch Polski, Smreczyński Wierch i Kamienista. A w tle poszarpane granity Tatr Polskich i Słowackich, z których najlepiej widać ostry czubeczek po lewej czyli Świnicę, obły nad Smerczyńskim to prawdopodobnie Lodowy Szczyt, a na samym końcu po prawej stronie Kamienistej widać Krywań. W sumie, jak tak na to popatrzeć, to małe są te nasze Tatry, skoro z jednego miejsca można niemal całe ogarnąć wzrokiem.
|
Całe pasmo Ornaku z górującym nad nim Ciemniakiem
|
Paweł z Natalią na Trzydniowiańskim Wierchu z Kominiarskim w tle
Z Trzydniowiańskiego szlak również prowadzi po męczącym szucie, a potem długo w lesie. Dla mojej ekipy szczęśliwie działały wówczas jeszcze przystanki rowerowe, nie musieli więc maszerować Chochołowską w dół, tylko na luzie zjechali.
Wejście i zejście na Starorobociański z każdej strony jest bardzo długie, ale może jeszcze się tam kiedyś wybiorę - i tylko z taką fajną ekipą😀
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz