To sama przyjemność po takiej zimnicy zjeść sobie na przykład jajecznicę. Trudno mi powiedzieć jaki obecnie jest tam jadłospis, lecz choć nawet byłby niewyszukany, dobrze ogrzać się pod dachem i wrzucić cokolwiek ciepłego "na ruszt". A potem podejść kilka kroków w kierunku szlaku na Suche Czuby.
Kasprowy Wierch cały w bieli - po prawej |
Na takiej werandzie to i w styczniu można złapać trochę słońcaSłoneczne pożegnanie Hali Kondratowej
|
Schodziliśmy dołem, poniżej Kalatówek, i było tam takie lodowisko, że zdjęłam raczki dopiero przy samych Kuźnicach. Nie jest to długa trasa, może ze trzy godziny z postojem w schronisku, lecz widokowo warta wdrapania się i ostrożnego zejścia na wydeptanej ślizgawce.
Morskie Oko. Na wyprawę do Morskiego Oka zimą trzeba wybrać się z samego rana, pamiętając, że o piętnastej zaczyna się robić ciemno. A szlak w górę to dziewięć kilometrów, plus powrót tyle samo😄, co oznacza, iż naprawdę jest to daleko, a zimą idzie się dużo ciężej niż latem. Pierwszy "podbieg" z Palenicy Białczańskiej jest dość krótki(latem 40minut)i docieramy do Wodogrzmotów Mickiewicza.
|
Wodogrzmoty Mickiewicza, 2011r. |
Stąd wyruszamy na dość monotonną i mało widokową trasę w górę. Warto skrócić sobie drogę czterema przejściami przez las, ryzykując, iż kamienie będą bardzo oblodzone, a zatem raczki mogą się na nich uszkodzić. Jeśli zaś skróty są mocno zaśnieżone, to trasa jest tak wyślizgana, że ostatnie podejście to jest już wspinaczka z obłapianiem się bala służącego za poręcz - tylko dzięki niemu można się wspiąć😅I po tych różnych przeżyciach docieramy do widokowych plenerów.
|
Mięguszowieckie szczyty przed nami, 2011r |
Przed widoczną na zdjęciu prostą znajduje się znak, iż teren ten jest bardzo zagrożony lawinami i nie należy się tu zatrzymywać. A ja, w majestacie przyrody i ciszy, robiłam tu sobie zdjęcia, bo w ogóle tego ostrzeżenia nie zobaczyłam. Kilka zakrętów dalej docieramy do Włosienicy, do której w zamierzchłych latach - co zamierzam z nostalgicznym przymrużeniem oka opisać w 'Odsłonach tatrzańskich 1987 - 2001" - dojeżdżał autobus PKS.
|
Mięguszowieckie patrzą na nas, ciekawe co myślą, 2014r.Z tego miejsca zaczyna się ostre podejście do kotła Morskiego Oka.
|
Wspinamy się, podziwiając zmieniające się z każdym krokiem krajobrazy wyłaniających się po naszej lewej stronie Rysów Niżnych a za nimi Wyżnych.
|
Mnich, nasz drogowskazNiżne Rysy w kotle Morskiego Oka |
Nie umiem stwierdzić, czy widoczna na zdjęciu chata to pozostałość po starym schronisku nad Morskim Okiem, tym bardzie, że dwukrotnie spłonęło. Utrzymany w stylu góralskim i imponująco piękny budynek właściwego schroniska został oddany do użytku w 1908r.
|
Nazwę kocioł dla tego fragmentu Tatr, otoczonego ramionami Rysów i Mięguszowieckich wymyśliłam sama. Sądzę, że pasuje idealnie.
|
Nad zamarzniętą taflą Morskiego Oka górują trzy Mięguszowieckie szczyty i ostry ząb Mnicha. Pamiętajmy, że jezioro jest głębokie na pięćdziesiąt metrów, a pokrywający je lód może być zwodniczo cienki. Wędrówki zatem w poprzek Morskiego Oka, co widziałam na własne oczy przy lodzie podchodzącym wodą, to proszenie się o śmierć.
Majestat Morskiego Oka z widocznym podejściem do czarnego Stawu pod Rysami budzi respekt. A mnie za każdym razem fascynuje myśl, jak pięknie musi być po przeciwnej stronie tego mrocznego kotła, gdzie słońce oświetla Hinczowe Plesa i te same szczyty od południa.
|
Następnym razem i ja zejdę te parę kroków po zalodzonych zimą schodach do zimowej szaty Morskiego Oka. |
Kasprowy - Beskid. Zimowa wyprawa na Kasprowy pozornie wydaje się prostą sprawą: wjeżdżamy kolejką PKL i dalej sobie po prostu wędrujemy. Trzeba być jednak bardzo ostrożnym.
Na Kasprowym Wierchu zimą zawsze wieje i to z reguły bardzo mocno! W Kuźnicach może wszystko wyglądać niegroźnie: świeci słońce, my ciepło ubrani nie czujemy zimna, nawet jeśli jest mróz. A na szczycie wicher mało głowy nie urwie, igły lodowe sieką po twarzy jak żyletkami! I momentalnie robi się nam straszliwie zimno. Na taki wjazd dobrze jest zabrać dodatkowy gruby szal, żeby zasłonić twarz: pomimo czapki i kaptura wiatr smaga tak, że bez takiej osłony ani rusz. Zacznijmy jednak od początku. Wsiadamy do kolejki i jedziemy w górę, dobrze załapać się na miejsce przy szybie.
|
Kolejka ruszyła, a pod nią trasa na Kalatówki. Na Kasprowym zimą byłam cztery razy, zdjęcia są wymieszane.Giewont z Kalatówkami z wagonika PKLGiewont z Halą Kondratową, widoczne jest schronisko zagubione w leśnej przestrzeni.Śnieżny świat bez ludzi |
Im jesteśmy wyżej, tym widoki są coraz bardziej oszałamiające. Przed nami i pod nami wyłaniają się pionowe ściany, na których nawet śnieg ledwo się trzyma. Wspinając się na nogach na Kasprowy, takich przepaści nie ujrzymy.
|
Pionowe ściany Kasprowego wyrastają tuż przed naszym nosem |
I wreszcie wysiadamy z wagonika. Wychodzimy ze stacji, i tu niespodzianka: albo widzimy całe Tatry w cudzie śniegu i słońca, albo nie widzimy nic i konsternacja😄 |
Ogromna Świnica po prawej, na wprost czarny Kościelec. Po jego prawej stronie Kozie Wierchy, po lewej Granaty.Grzbiety górskie od Kościelca i Granatów "spływają" do Hali Gąsienicowej. |
Do rozejścia szlaków z widokiem na masyw Krywania prowadzi szeroka droga, lecz trzeba bardzo uważać na narciarzy, poruszają się szybciej niż my😄A my skręcamy w lewo i wdrapujemy się na kilka śnieżnych wzgórz kierujących nas na Beskid.
|
Za nami otoczenie Doliny Wierchcichej i Rohacze! |
Rozglądamy się wokół pilnie i za sobą podziwiamy ośnieżone Czerwone Wierchy po prawej, rozległą słowacką Dolinę Wierchcichą w dole, a na wprost Rohacze! Ten widok będzie nam towarzyszył w drodze powrotnej z Beskidu, a w obie strony samotny "ząb" Krywania.
|
Tajemniczy samotny Krywań, nic tylko wiersze pisać. |
Trasę tę pokonują z reguły tłumy entuzjastów górskich zimowych widoków i przestrzeni, lecz czasem można załapać się na takie pojedyncze ujęcie - Jarek w drodze na Beskid.
|
Samotny wędrowiecA to najpiękniejsze z zimowych ujęć TatrŚwinica z BeskiduI Krywań |
Na Beskidzie jest bardzo mało miejsca i trudno zrobić sobie zdjęcia. Lepiej fotografować cuda wokół lub zejść kawałek w kierunku Przełęczy Liliowe.
|
Nasi pomocnicy też dotarli, bez nich byłoby trudno.Hala Gąsienicowa z BeskiduCzerwone Wierchy i Rohacze w drodze powrotnejStacja meteorologiczna i stacja kolejki to jedyny sygnał cywilizacji w tym świecie.
|
Przy takiej pogodzie koniecznie trzeba wdrapać się na szczyt Kasprowego - zimą wejście nie prowadzi przy samej stacji a przy rozejściu szlaków na Suche Czuby.
|
Giewont z KasprowegoŚwinica i trasa na Beskid z Kasprowego |
Przy schodzeniu z Kasprowego można też zobaczyć niezły widoczek: raz widziałam młodego człowieka, który zjeżdżał w dół na plecach, nogi podkurczając pod siebie. Za drugim razem zobaczyłam chłopca może ośmioletniego, który po grzbiecie Kasprowego z boku zejścia jechał pędem w dół, zadzierając głowę do góry, by nie "zaryć" nosem w śnieg. A za nim susami sadził ojciec, by go złapać. Nie ma tu jakiegoś wielkiego niebezpieczeństwa, ta ściana jest krótka, ale nie zaryzykowałabym takiej jazdy😅
|
Latem do tych drogowskazów trzeba zadzierać głowę😂 |
Regułą przy rozejściu szlaków z Kasprowego są dwa metry śniegu, drogowskazy sięgają nam wtedy do kolan.
|
Idzie zamieć, tnie lodem po twarzy! |
A jeśli trasa na Beskid wygląda tak, grzecznie zawracamy do stacji kolejki. Można tu zjeść całkiem dobrze, napić się i potem spokojnie zjechać. Widoki z przedniej szyby zaspokoją nawet najbardziej żądnych wrażeń.
|
Zjazd do krainy marzeń |
Murowaniec. Wyprawa do Murowańca to najpiękniejsza zimowa wędrówka w Tatrach. Urzekła mnie już w 2010 roku, kiedy to podjęliśmy owo wyzwanie pierwszy raz. I jak to wielokrotnie się zdarza, nic później nie przebiło tego naszego "chrztu" zimowej wspinaczki do Hali Gąsienicowej. Przy takiej trasie trzeba pamiętać, by wrócić za widnego - najpóźniej o piętnastej trzydzieści. Wędrówki po ciemku w górach są tylko dla zaawansowanych w tym zakresie zdobywców Tatr. Zwykłe górołazy niech wybiorą się na tę trasę około godziny ósmej - przez Boczań i Skupniów Upłaz, bo szybciej. Nas, w 2010 roku, przywitała magia zimy.
|
Na Boczaniu, 2010r |
Poprzedniego dnia, i pewnie w nocy, sypał gęsty śnieg. Tatrzański świat oblekł się w śnieżnobiałą szatę, zupełnie jakby chciał nas powitać w takim cudzie zimy.
|
Ledwo widoczna autorka Tajemnic w zaułku wyjścia na Skupniów Upłaz |
Wychodzę na mój ukochany Skupniów Upłaz, jest dla mnie cudem świata latem i zimą. Tego roku przed nami ścielił się najpiękniejszy świat zimy, a za nami ciągnęła ciemność zamieci śnieżnej, wicher dawał ostro na górce przed zakrętem do ławeczek.
|
Na Skupniów Upłazie, 2010rWicher ciągnącej za nami zamieci daje czaduWspinaczka do ławeczek, na złączeniu szlaków z Doliną Jaworzynki, to nie zabawa. Jarek przeciera mi szlak, 2012r😀
| Moje ukochane "dzbanki" ze szczytu Skupniów Upłazu - tak nazywam mijane po drodze obrośnięte kosówką wzgórza. |
|
Zimą wielokrotnie ławeczek postojowych z lata w ogóle nie widać. O tym, żeby na nich usiąść nie ma mowy, tym bardziej, że na tej przełączce z reguły solidnie wieje.
|
Osławione ławeczki, na których latem odpoczywają tłumy ludzi, 2010r.Drogowskaz do Doliny Jaworzynki. Nie polecam jej ani latem, ani zimą, ani w górę ani w dół. |
A przed nami otwierają się wrota do baśniowego świata - Tatr zimowych.
|
Jeśli gdzieś na świecie jest magia, to w Tatrach ma swoje królestwo.Wyłaniają się Granaty, Kozie Wierchy i Kościelec(po prawej).Żółta Turnia i po lewej KoszystaRówień przed zejściem do Hali Gąsienicowej
|
Wędrujemy dalej w płaskim terenie, który czasem może być zasypany tyloma metrami śniegu, że ledwo górne igły kosówki spod niego wystają.
|
I jak tu się nie zakochać?Kościelec w chmurze, za nim Świnica |
I zaraz docieramy do miejsca, z którego będziemy schodzić.
Jeden zakręt i w dole ukazuje się nam, jak w magicznym oku, Hala Gąsienicowa.
|
Są na tym świecie cuda...Sceneria może być też taka, 2015r. Zimowa odsłona, 2010r.A jeśli czasem w lutym ilość śniegu jest marcowa, to mamy widok taki, 2015r. |
I już zbliżamy się do nierozpoznawalnego zimą świata Hali Gąsienicowej. Słońce w porze południowej świeci tu nisko, można więc robić zdjęcia wprost w naszą rodzimą gwiazdę.
|
Zejście do Hali Gąsienicowej z widokiem na Przełęcz Liliowe i Beskid |
|
Hala Gąsienicowa zimą. Ostry czubek to Kościelec, obok niego Świnica, a poniżej Pośrednie Turnie.I przy chatce warto zrobić sobie zdjęcie. |
Schodzimy w dół do schroniska, gdzie przez kilkadziesiąt lat funkcjonowała normalna kuchnia i można było zamówić sobie zupę pomidorową, schabowego i szarlotkę na ciepło. W tym roku latem okazało się, że została unowocześniona, lecz byłam tam z moim siostrzeńcem w porze bardzo porannej, więc serwowano dania śniadaniowe (skądinąd bardzo dobre).
A zatem posileni, ogrzani i wypoczęci możemy ruszyć w drogę powrotną. W 2017 roku był z nami na tej wyprawie nasz starszy syn, zanim zdążyliśmy zjeść, wrócił znad Czarnego Stawu Gąsienicowego, do którego my zimą nie jesteśmy w stanie się wspiąć.
|
Kościelec. Zdjęcia naszego starszego syna, 2017rKościelec i Kozie Wierchy nad Czarnym Stawem GąsienicowymGranaty nad Czarnym Stawem Odważni przedarli się przez środek stawu. Do góry prowadzi szlak na Zawrat - zapomnijmy o nim zimą, jest bezpieczny tylko dla taterników. |
Dla nas syn zrobił wspólną fotkę z Kozimi Wierchami, Kościelcem i Świnicą z górki nad schroniskiem.
|
Też pięknie😀 |
Wracając do świata cywilizacji warto obejrzeć się kilka razy za siebie - słońce oświetla góry inaczej o tej porze.
|
Powrót z Murowańca w 2015 rokuWędrówka w śnieżnych koleinach, 2015r
|
I ostatnie ujęcie: moje "dzbanki" kosówkowe. Stok południowy był w 2017 roku tak ogrzany zimowym słońcem, że śnieg się tam stopił. Murowaniec zimą to prawdziwy raj, wracać tu będę zawsze z zapartym tchem.
I jeszcze jedna smutna historia związana z powrotem z Murowańca zimą. Ja zasadniczo nie lubię psów, ponieważ uwielbiam koty, są jednak granice w naszym zachowaniu wobec zwierząt, których nie wolno przekraczać. Któregoś roku na wysokości "ławeczek" tuż przy wejściu z Jaworzynki ujrzałam grupę ludzi i pięknego zadbanego jasnobrązowego psa, który biegał wokół nich. Do głowy nic mi nie przyszło, poza jedną notoryczną w takiej sytuacji myślą: po co gonicie psa po szlakach? On wam wierszy pisać nie będzie ani wypracowania w szkole, a do TPN zabronione jest wprowadzanie psów z przyczyn oczywistych - chronimy tu świat zwierząt i roślin górskich, a psy niszczą ich siedliska! Wyminęłam jednak tych ludzi bez słowa, a schodziliśmy już w dół. I za jakieś może sto metrów mąż odwraca się do mnie i pyta: a co ty psa ze sobą prowadzisz? Aż mnie zatkało. Oglądam się za siebie, a ten pies idzie za mną krok w krok. I patrzy na mnie takim wzrokiem, że mi się słabo zrobiło. Nie mogłam w to uwierzyć, ten pies wcale nie szedł z tamtymi ludźmi. Ktoś go wyprowadził w góry i zostawił, a on nie umiał wrócić. I tak szliśmy w dół w trójkę. Pies potem szedł między nami, czasem nas wyprzedzał, ale zawsze zaczekał, aż się z nim zrównamy i dopiero schodził dalej. Przy Kuźnicach wyrwał i pognał, straciliśmy go z oczu. Opowiedzieliśmy tę historię właścicielom domu, w którym nocowaliśmy. Pan Stasiu powiedział nam, że jeśli sprowadziliśmy tego psa z gór, to już potem sobie poradzi. Gdybyśmy tego nie zrobili, zginąłby. I tu taka moja prośba zatem do wszystkich wędrowców tatrzańskich: jeśli spotkacie na szlaku zwłaszcza zimą psa, a wokół nie będzie żadnego człowieka, może to oznaczać, że został porzucony! Zabierzcie go wtedy ze sobą i sprowadźcie do miasta.
Jaszczurówka - Nosal - Kopieniec
Na Nosal zimą lepiej nie ryzykować podejścia od ulicy prowadzącej do Kuźnic. Jest to bardzo stroma ściana i przy schodzeniu zimą z Nosala można albo się "wyglebić" i pojechać nieprzyjemnie po śniegu, albo złamać kija pomocnika. Obie rzeczy się nam przytrafiły, toteż nie wyobrażam sobie podchodzenia zimą tą ścianą. Można wybrać się na Nosal z dwóch stron: z Jaszczurówki lub bliżej z Kuźnic na Przełęcz pod Nosalem i dalej do góry.
Do Jaszczurówki dojeżdżamy busem(jadącym do Morskiego Oka) i z przystanku od razu wchodzimy do świata zimy. Wędrujemy pięknie od jednego mostku do drugiego, potem trzeba się trochę wspiąć i wychodzimy na szeroką polanę prowadząca prosto do Polany Olczyskiej.
|
Z Jaszczurówki do Polany Olczyskiej idziemy wzdłuż potoku, 2014r. Na drogowskazach pilnie obserwujemy, by nie pomylić szlaku, tak jak nam się to kiedyś latem przytrafiło. Nie idziemy w lewo, chyba że ktoś zamierza stąd wspinać się ostro na Kopieniec, tylko skręcamy w prawo na śnieżną polankę a stamtąd na Nosal. Potok Olczyski z drogi na Kopieniec |
Jak znajdziemy chętnego, kto nam oczyści ławeczki na Polanie Olczyskiej, to warto napić się tu gorącej herbaty i zjeść batona. Po krótkim odpoczynku ruszamy dalej do prawdziwego zimowego raju.
Polana Olczyska
Przy chatce trzeba koniecznie zrobić sobie zdjęcie, zwłaszcza w taką słoneczną pogodę. Powyżej wchodzimy do gęstego lasu, skąd mamy majestatyczny widok na Kopieniec.
Odpoczynek po zejściu z Nosala z widokiem na Kopieniec, 2018r.
Zanim wyjdziemy na Przełęcz pod Nosalem, wędrujemy po wyjściu z lasu ciemnym, a co za tym idzie chłodnym zboczem, gdzie drzewa wyginęły już dawno temu. Latem jest tu feeria barw kwitnących kwiatów i krzaków, zimą sterczą czarne badyle. Przed nami ukazuje się jednak masyw Nosala i to nakręca baterie wędrowcom.
|
Pod ścianą Nosala, 2014r.Widok z Nosala. Po lewej Koszysta, trójkąt Żółtej Turni, za nią Granaty, Kozie Wierchy, ostry czubek Kościelca i Świnica. Bliżej żleb Skupniów Upłazu i Przełęcz między Kopami w drodze do Murowańca. Widać też szlak prowadzący do Polany Olczyskiej.Stromizna Nosala
|
W zależności od pogody wspinamy się z Nosalowej Przełęczy albo po kamieniach, albo w śnieżnych zaspach. W 2018 roku wybraliśmy się z Kuźnic na Nosal w temperaturze porannej minus szesnastu stopni. Wierzcie mi warto, widoczność jest wówczas rewelacyjna - jeśli świeci słońce.
|
Nosal z drogi z Kuźnic na przełęcz pod nim, 2018rŚciana Nosala przed namiWspinaczka w słońcu ma swoją urzekającą mocMalowane słońcem Tatry |
Są takie magiczne chwile w życiu, że chciałoby się, by trwały wiecznie. Nic nie stoi na przeszkodzie😀Tą scenę odtworzyłam niedawno w wierszu pt. "Malowane słońcem".
Zdobyć Nosala i zejść z niego zimą to niezła sztuka |
Najpierw trzeba pokonać ostatnią ścianę Nosala |
W tym miejscu nie jestem w stanie przejść sama zimą, bez pomocnej ręki ani rusz😅
Taka to właśnie ściana, krótka na szczęście. I zaraz wybiegamy na szczyt. Byłam na Nosalu zimą trzy razy i za każdym właściwie sami "okupowaliśmy" szczyt.
A jest na co popatrzeć...
Nosalowa magia, 2018r.Widoki rozpościerają się przed nami na wszystkie strony.
|
Kasprowy, Suche Czuby, podejście na Kopę Kondracką i Giewont(po prawej)otaczają położone pod nimi Kuźnice.Kuźnice z Nosalową ścianąGiewont od tej strony jest dość dziwny.Nosal zimą i ja
|
Schodzimy urzeczeni tą magią, a ona się nie kończy...
Nic, tylko stać i podziwiać...W 2018 roku zeszliśmy z Nosala i powędrowaliśmy do Polany Olczyskiej a stamtąd na Jaszczurówkę. W każdą stronę ta wyprawa zimą jest fantastyczna.
Wędrówka w cieniu(a zatem zimnie) na Polanę Olczyską.Z Nosalem latem i zimą nierozerwalnie związany jest Kopieniec. Taktyczniej jest podjechać busem do Toporowej Cyrhli(jeden czy dwa przystanki dalej od Jaszczurówki), bo stamtąd krótsza będzie wspinaczka i szybciej znajdziemy się na Kopieńcu.
Polana Kopieniec z widokiem na Świnicę, 2021r |
I ta sama Polana z podejścia na Kopieniec, 2015r |
W 2015 roku wybraliśmy się z mężem na Kopieniec w słonecznej pogodzie, lecz wiatr wiał tak straszny, że aż zatykał.
|
Jarek już na KopieńcuI ja również, z Tatrami Bielskimi w tle.Tatry były jednak mocno zachmurzone. |
A w tym roku wybrałam się na Kopieniec z młodą ekipą, i znów przywitał nas mrok.
|
Koszysta z podejścia, 2021rDobrze widoczna była Polana Olczyska w doleI Nosal |
Zapomniałam po sześciu latach, jak mało miejsca jest na Kopieńcu i jakie strome jest zejście zimą. Młodzi, rzecz jasna, pognali a ja, starsza pani, raz z lewej strony pokonywałam tę ścianę, raz z prawej😄
|
Zdjęcie nie oddaje stromizny zejścia, 2015rŚciana Kopieńca Potok Olczyski, 2021r |
Zejście z przełączki pod Kopieńcem do Polany Olczyskiej jest długie i monotonne, a potem w zależności od sił i chęci: albo pędzimy na Nosal, albo schodzimy do Jaszczurówki. I wszędzie jest pięknie😀
Ścieżka nad i pod Reglami to dwie różne trasy. Nad Reglami prowadzi od Kuźnic do Chochołowskiej i trzeba się dobrze powspinać w zależności od tego, z którego miejsca zaczynamy wędrówkę. Najprościej jest wyruszyć od
Kuźnic - szeroką drogą idziemy w kierunku Kalatówek, lecz do nich nie dochodzimy, po drodze skręcamy w prawo. Długimi i łagodnymi serpentynami, niegdyś w całości prowadzącymi w lesie, wychodzimy na górkę, gdzie przez chwilę trasa prowadzi po prostym. Obecnie roztacza się już stąd widok na Tatry. I dalej wchodzimy znów do lasu, kilka bardziej stromych zakrętów i wychodzimy na polanę, skąd przy odrobinie szczęścia możemy zobaczyć kolejkę na Kasprowy Wierch.
|
Widok na Kasprowy z polanki Ścieżki nad Reglami, po wejściu z Kuźnic, 2010r |
Dalej wędrujemy z godzinkę w lesie, wśród przepaścistych skał, najbardziej urzekającymi mostkami, jakie poznałam w Tatrach. Jedyny minus tej trasy zimą, to ten, iż spacer nasz odbywa się po północnej stronie gór, a zatem jest i ciemno, i zimno. Czy jednak warto zrezygnować z tych zimowych uroczków, oceńcie sami.
|
Ścieżka nad Reglami to kraina mostków, 2010r. Ścieżka nad Reglami zimą wymaga ostrożności, jeden nieuważny krok i zjeżdżamy w dół.Mostki zdają się nie kończyć.Jest to też kraina skał i przepaści. |
A kiedy kraina mostków skończy się, czeka nas lekkie zdziwienie: mocno stromym zejściem w lesie docieramy do rozejścia szlaków na Sarnią Skałę(zimą nie wybrałam się tam, nie mogę więc stwierdzić, czy nie jest zbyt niebezpieczna),a my kierujemy się w dół - w tym miejscu warto założyć raczki, jeśli jeszcze tego nie zrobiliśmy. Z początku idzie się dość łatwo, lecz "z biegiem trasy" robi się coraz bardziej stromo, a ogromne kamienie są oblodzone. Zejście dłuży się i dłuży, by w końcu doprowadzić nas do Doliny Białego. A po kilku zakrętach w dół, stajemy na górce, z której mamy widok na najładniejsze miejsce w Białej Dolinie.
|
W 2010 roku w Dolinie Białego zaświeciło nam słońce.
|
Z Doliny Białego wychodzimy Pod Skocznię. Ci, którzy muszą dotrzeć do przystanku busów na 3 Maja, mają przed sobą jeszcze jedną długą wędrówkę. Nikt z naszej tegorocznej ekipy nie żałował jednak wyprawy.
Ścieżka pod Reglami jest mi znana jedynie od Strążyskiej do Kir, którą przeszłam kiedyś latem, i z
Kir do Chochołowskiej zimą. Taki spacer można sobie robić co roku. My wyruszamy "z buta" z Rysulówki, w Kirach(na samym końcu) skręcamy w lewo do lasku prowadzącego do restauracji "U Józefa". Szeroką drogą docieramy do stoku narciarskiego
Biały Potok i stąd kierujemy się do widocznego lasu. Tu już "prosto jak strzelił" wędrujemy do
Doliny Lejowej.
|
Z Danusią i Stasiem w lasku prowadzącym do restauracji "U Józefa", 2021r.Mijamy stok "Biały Potok" - to nasza narciarska "kuźnia"😀Wejście do Doliny Lejowej przed nami |
Jeśli nie wybieramy się do Lejowej, przechodzimy przez widoczny mostek i wędrujemy dalej wśród uroków zimy.
|
Wejście do Doliny Lejowej to miejsce ze wszech miar godne obfotografowania, 2018r.Raz udało się nam tu trafić w słońcu.Śniegu jak na lekarstwo, ale skałka fajna. |
Z reguły jednak wędrujemy tą Ścieżką w magicznym cieniu.
|
A gdybym tu zamieszkała?Początek Chochołowskiej |
I już wkrótce ukazuje się nam wśród drzew Chochołowska. A my wędrujemy dalej.
|
Spacer pod Reglami, 2021r |
Nie róbmy skrótów przy płocie prowadzącym aż do asfaltu, można przejść dalej w tej krainie zimy i ciszy. A potem zafundować sobie taką fotkę.
|
Uroki początku Chochołowskiej, 2018r. |
Są jeszcze dwa miejsca zimowe w Tatrach, które celowo zostawiłam na koniec tych opowieści. Każde z nich ma swoją niekończącą się magię.
Schronisko w Dolinie Roztoki
Niczego się nie spodziewałam, wybierając się z mężem na krótki spacer do schroniska w Dolinie Roztoki w 2018 roku. Nigdzie się nam nie spieszyło, wystarczyło podjechać do Palenicy Białczańskiej i spokojnie podejść do Wodogrzmotów Mickiewicza. Z tego parkingowego dawniej miejsca ruszyliśmy w dół, do Roztoki.
|
Wodogrzmoty Mickiewicza, 2018rOd tego znaku kierujemy się w dół.
|
Spacerek w dół był krótki. Trochę żałowałam, że chmury zasłaniają widoczność, ale też śnieg zasypał wszystko i szliśmy jak w bajce.
Jarek mój jak zwykle popędził pierwszy, i jak zwykle zaczepił dwóch gości wracających ze schroniska. Usłyszałam ich słowa, że byli tam tylko dwadzieścia minut i już zdążyli zakochać się w Roztoce. Szłam więc w dół, w oczekiwaniu tych cudów. Robiło się coraz ciemniej, w sensie, że schronisko znajduje się na dnie doliny. Z zaśnieżonej drogi zmierzałam do wielkiego czarnego lasu, mąż gdzieś mi zniknął za tymi wielgachnymi pniami. I nagle, cóż, stanęło mi serce. Zamarłam tak, jakby magia z moich snów stanęła przede mną żywa i dotknęła mnie. Namacalna, widzialna wyłoniła się przede mną.
Skamieniałam. Moja ukochana Chrynielówka czekała na mnie, w śniegu i ciszy. Taka, jaką sobie wymarzyłam, stworzyłam na pierwszej stronie mojej czwartej książki "Klejnotów". Zapomniałam oddychać, nie mogłam uwierzyć, że coś takiego dzieje się naprawdę. Oprócz bowiem rozpisanej w punktach całej historii, do tego spotkania oko w oko, napisałam wyłącznie jej początek. Opowieść zaczyna się właśnie w tym momencie, gdy dworek w Chrynielówce wyłania się w śniegowej oprawie. I oto stał przede mną i czekał na mnie. To prawdziwy cud. Poruszałam się stąd krok za krokiem, podziwiając urzeczywistnienie snów.
Czar prysł, gdy ujrzałam w całej okazałości budynek i Jarka otrzepującego miotłą buty ze śniegu, przed wejściem do środka. To tylko schronisko, serce znów bić zaczęło, a kamień gdzieś spadł. Nie ma żadnej magii... lecz czy na pewno?
Nastrój schroniska w Roztoce rzeczywiście przebija wszystko, a zwiedziłam ich w życiu wiele. Kawa i ciacho w środku to coś, co można sobie fundować co roku. Nie wiem, jak tu jest latem, czy przypadkiem nie ma tłumów, zimowa sceneria jest bowiem, jak widać na zdjęciach, bezludna.
Upojeni tą magią i ciszą wracamy. Każdemu życzę tak pięknego spotkania z zimową Roztoką.
Zainteresowanym "Klejnotami" podpowiadam, iż najprawdopodobniej ujrzą światło dzienne w 2023 roku.
Juraniowa
Dwa lata później trafiłam do następnego świata magii, tym razem żywo tatrzańskiej. Pod koniec stycznia 2020 roku, gdy nikt jeszcze nie myślał o covidzie, a świat wciąż był taki, jakim znaliśmy go od lat, pojechaliśmy do Oravic. Pierwszy raz mieliśmy zmierzyć się z cudem Juraniowej Doliny zimą. A wydawałoby się, że cudów nie ma? Dla nas się stał... |
Zimowa wyprawa do Juraniowej, 2020r.
|
Trzy godziny wędrowaliśmy sami, jakby skończył się świat. Juraniowa była cała tylko dla nas. |
Rozejście szlaków w miejscu, którego nie rozumiem. Jeśli tu skręcimy, wejdziemy do Juraniowej z drugiej strony tylko po to, by ostatecznie wrócić w to samo miejsce. Trasa tej doliny to koło: w Oravicach się zaczyna i w Oravicach się kończy.Na Umarłej Przełęczy |
Stąd schodzimy do letniej łączki. Zimą w tym miejscu owinął mnie tak straszliwy chłód, że choć byłam ciepło ubrana przemknęła mi w głowie tylko jedna zbawienna myśl: jeszcze tylko dwie godziny i będę w samochodzie! |
Letnia łąka zimą może wprawić w szok termiczny. |
Dalsza wędrówka w dość ciemnym lesie doprowadzi nas do zimowych cudów przedwiecznej Doliny Juraniowej.
|
Juraniowa to kraina płynącego dołem strumienia ściśniętego wysokimi ścianami.To także kraina mostków |
Ostatecznie docieramy do skał "schodzących" wprost na wąską ścieżkę, które latem zawsze są zroszone wodą a zimą, proszę, co się dzieje:
|
Lodospady Juraniowej Doliny |
Aż do tej chwili zastanawiałam się, czy nie będziemy musieli zawrócić. Podejście latem po łańcuchach w Juraniowej odbywa się na mokrych totalnie skałach, spodziewałam się tu więc zimą dokładnie takiego lodu jak na zdjęciu powyżej. Mój mąż nie dał jednak za wygraną, wspiął się pierwszy, podciągnął mnie a potem... pozostała już tylko kwestia zejścia po lodowej pionowej ściance. Na zawsze pozostaną mi w pamięci te akrobacje😅
A lodowe ściany nadal nam towarzyszyły.
Zmierzaliśmy już do końca tej niesamowitej i samotnej krainy lodu, strumienia i mostków.
Ostatni mostekPozostała nam już tylko biała pustać dzieląca nas od asfaltowej drogi prowadzącej z powrotem do Oravic. I na niej ujrzałam po raz pierwszy w życiu wirujące w tańcu małe trąby śnieżne, podrywały się, okręcały i opadały. A wszystko w całkowitej ciszy, która nas osaczała już dwie godziny.
Po ostatniej prostej, gdy zachmurzyło się niemal na granatowo, jakby to wieczór już miał się szykować, pędziłam do zbawczego samochodu bez wytchnienia. Chłód bijący od skał doliny tak mi się udzielił, że marzyłam o włączeniu ogrzewania😄
A niewiele ponad miesiąc później przyszedł covid, kwarantanna, świat zmienił się całkowicie. Nam zaś w pamięci została magia, iście tolkienowska, którą zamierzamy powtórzyć jak najszybciej.
I już zupełnie na sam koniec wypada mi opowiedzieć słów kilka o Butorowym Wierchu. Robimy sobie nań wycieczki i latem, i zimą od kilku lat. Pierwsze zimowe podejście, sami, zrobiliśmy w 2019r, gdy śniegu napadało w Zakopanem tyle, co w zimie stulecia trzydzieści lat wcześniej. Stąd na "łące" prowadzącej już na Gubałówkę przedzierałam się przez zaspy po uda w śniegu!
Większość turystów nie wie nawet, iż wjazd na Gubałówkę i przejście na Butorowy Wierch, skąd zjeżdżają wyciągiem, to w sumie żadna atrakcja. Piękny świat tatrzański zaczyna się, gdy zmierzamy dalej w kierunku lasu porastającego wzgórza ciągnące się aż do Dzianisza. I nie są to wycieczki wcale długie, za to widoki urzekające, cisza i spokój.
My wyruszamy z Rysulówki ulicą Królewską.
|
Lasem na Butorowy Wierch, 2019rLedwo się przedarliśmy przez ten śnieg. |
A w następnym roku nastąpiła na Butorowym posucha śniegowa.
|
Panorama Tatr z Butorowego, 2020r |
Za to mogliśmy podziwiać tatrzańskie szczyty.
|
Czerwone WierchyGiewont i Kopa KondrackaŚwinica i Kasprowy Wierch |
Życzę wszystkim magicznych zimowych wycieczek w Tatry, udanych łowów fotograficznych a także atrakcji narciarskich, o których może i coś również napiszę😀
Najbardziej podobają mi się te nieskażone ludzką stopą połacie białej puchowej pierzyny. Są takie czyste, dziewicze, aż chciałoby się w nich wytarzać. Mam jakieś atawistyczne pragnienie wytarzania się w śniegu, które udało mi się jeden, jedyny raz zrealizować :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńStąd przy takich puchowych zimowych zdjęciach wstawiałam podpisy - nietknięty ludzką stopą śnieg, znaczy dziewiczy. To robi niesamowite wrażenie w dzisiejszym świecie, który bardzo depczemy. Przydałoby się nam na północy też trochę tej bajki zimowej:)Dzięki, że zaglądasz do moich Tajemnic:)
OdpowiedzUsuńZaglądam, nie zawsze skomentuję, bo zwyczajnie czasami nie mam nic do napisania na temat gór, które są dla mnie nieodkrytą bajką. Twojej pasji do wspinaczek w górę nie podzielam, bo zwyczajnie nie podejdę nawet kilkunastu metrów w górę (ogromnie ubolewam nad tym, bo omijają mnie wszystkie -a przynajmniej większość punktów widokowych w postaci wież, dzwonnic, szczytów świątyń). Jakże bym chciała kiedyś znaleźć się na szczycie katedry Notre Dame wśród gargulców. Sorry, ale to zupełnie inna bajka. Ale popatrzeć na góry i z góry (jak parę razy w życiu udało mi się wjechać wyciągiem z nartami) to jest zapierający w piersiach dech widok. Aż sobie westchnęłam głęboko i rozumiem twoją radość z doświadczania i wspominania.
UsuńAch dalej nie mogę dodać twojego linka do ulubionych blogów. Już nawet nie będę pytała ludków, bo poprzednio nikt się na temat mojego zapytania nie wypowiedział. Będę próbowała co jakiś czas to zrobić, może w końcu się uda.
UsuńA wiesz, że ja też nigdy nie byłam wśród osławionych, jak dla mnie przez Quasimodo, gargulców Notre Dame de Paris? Jeśli kiedyś wybierzemy się tam razem, wespnę się(nie ma tam windy?:))choćbym miała się zasapać i nabawić klaustrofobii, porobię zdjęcia i filmiki i oto będziesz miała niemal na żywo Paryż u stóp. I cieszę się, że przy okazji moich zachwytów górami wyobraźnia od razu zabiera Cię w podróż, bo to one nas kształtują i uwrażliwiają.
OdpowiedzUsuńA z techniką też jestem na bakier, choć Twój blog w moich ulubionych funkcjonuje jako "Moje podróże" bez problemu. Może to trzeba zapisać jako Tajemnice tatrzańskie? Na moim telefonie pod symbolem Blogspot tak właśnie funkcjonuje ten mój tatrzański świat:)Pozdrawiam.