W roku 2007 po raz pierwszy wyruszyliśmy ze Skalniatego Plesa do Hrebienoka - urokliwy spacer w dół jest odurzeniem się zapachami gór po roku niebytności.
 |
Skalniata Chata i trzech moich panów w 2007r |
 |
Wokół Skalniatego Plesa "rozrasta się" Łomnica po lewej i Kieżmark po prawej |
A wieczorem taki obrazek - niemożliwy do zrobienia po polskiej stronie Tatr.
 |
Zachód słońca z asfaltowej drogi prowadzącej do Velkego Slavkova, po prawej ogrom Slavkovskiego Szczytu |
Z gładkiej równiny wyrastają nagle wszystkie szczyty, widoczne jak na dłoni. Na obrzeżach Popradu od strony północnej znajduje się Tesco, z parkingu przed nim widać całe pasmo ze Slavkovskim i Gerlachem. Z punktu widzenia mieszkańców Pomorza wygląda to tak, że my aby coś takiego zobaczyć musimy jechać bez mała osiemset kilometrów, a oni wystarczy, że na zakupy pojadą,
Działa to również w drugą stronę, wiem😆żeby Słowacy mogli zobaczyć morze, też muszą jechać osiemset kilometrów.
Trasę na rozchodzenie w 2007roku sama wymyśliłam. Pojechaliśmy vlakiem do Vyżnych Hagów a stamtąd rozpoczęliśmy wspinaczkę do Batyżowieckiego Plesa. Jeśli kiedykolwiek kogoś pokusi, żeby wybrać tę trasę - to tylko w tym kierunku czyli w górę(w 2014roku schodziłam tamtędy w trzyosobowej grupie i był to taki horror stromizny i ogromnych porozrzucanych kamlotów, bo szlaku tam nie ma, że nigdy więcej tamtędy schodzić nie będę). W górę idzie się ciężko, zwłaszcza na samym końcu, a my dodatkowo szliśmy w upale. Po wyjściu z kosówki znajduje się przed nami, a właściwie "wisi" nad nami, ogromna ściana, którą w poprzek przecina Magistrala, a dopiero wyżej znajduje się Batyżowieckie Pleso, które w roku 2007r zdobył tylko mój mąż. To zaś co rozpościera się po naszej prawej stronie, to jest cud, który znalazł swoje odbicie, bardzo poważne, w trzeciej części "Snującej się mgły". Jest to ogrom ściany Gerlacha i dolin niknących gdzieś w oddali pod nim.
 |
Masyw Gerlacha, 2007r |
 |
Szlak prowadzący stad w górę do Batyżowieckiego Plesa to już Magistrala, my ruszyliśmy w lewo do Osterwy przez Klin |
Po stromym podejściu ruszamy, zdawałoby się po prostym, w kierunku Przełęczy pod Osterwą, wspinamy się i schodzimy, by po jakichś dwóch godzinach ujrzeć nasz cel. Jeszcze tylko trzeba zbiec do przełęczy i oczom naszym ukazuje się - o taki magiczny widok na Popradskie Pleso.
 |
Przełęcz pod Osterwą |
 |
Magiczna lipcowa sceneria zejścia z Przełęczy do Popradskiego Plesa |
Ostrymi serpentynami, a za zatem szybko, schodzimy do Chaty przy Popradskim. Jesteśmy jednak wykończeni tą trasą na rozchodzenie, a tu jeszcze godzinka schodzenia, na samym końcu dość stromo. Łącznie zajęło nam to sześć godzin porządnej wspinaczki, widoki bajeczne.
Na Rysy trzeba wyjść z domu jak najwcześniej, z Velkego Slavkova dojazd samochodem do stacji vlaku Popradskie Pleso(przedostatniej przed Strebskim Plesem) to pół godziny jazdy. Wejście i zejście tą samą trasą, plus popas w Chacie pod Rysami, to dziesięć godzin.
Do Chaty przy Popradskim Plesie nie zachodzimy, od razu ruszamy do Mięguszowieckiej Doliny. Ważna informacja - w Tatrach Słowackich do schronisk wysokogórskich wnoszą żywność, napoje a nawet zupy w garach tak zwani noszacze - nosicz po słowacku. Wnoszą te ciężary na plecach w ogromnych stelażach i należy im ustępować z drogi, bowiem dźwigają nawet do 150kilogramów! Widziałam raz takiego noszacza odpoczywającego na kamieniu: żeby wstać musiał się najpierw rozbujać z tym stelażem i pojemnikami, a zupa chlupotała w środku! Latem odbywają się wyścigi noszaczy, w tym także kobiet, i obracają oni po cztery razy w górę w ciągu dnia - to prawdziwi mocarze. My przy początku szlaku od Popradskiego Plesa zastaliśmy worki z cebulą i ziemniakami, i można było na ochotnika wnieść to do Chaty pod Rysami. Mąż nie złamał się jednak, i tak miał załadowany plecak na plecach.
Wędrujemy przez las, później kosówką, gdzie wyłania się przed nami ogrom Mięguszowieckiej Doliny. Przy rozejściu szlaków kierujemy się w prawo, mijamy urokliwy mostek a potem dość stromą ścianą wspinamy się, by dotrzeć do kamiennego świata Żabich Ples. |
Żabie Plesa w drodze na Rysy |
 |
Patria Baszty i Szatan otaczają Mięguszowiecką Dolinę od zachodu |
To jakby pierwsze wrota kamiennego świata Rysów. Dość lekko docieramy do pionowej ściany, którą kiedyś trawersowało się po łańcuchach, które z nieznanych mi powodów powodowały u nas jedynie wybuchy śmiechu, może po prostu były bardziej potrzebne przy schodzeniu. Kilka lat temu powyżej łańcuchów Słowacy wystawili zestaw chodników-schodków, powiem szczerze: bezsensowny koszmarek. Kiedy zaś "zawiniemy rogala" na końcu tego podejścia ukazuje się nam kolejny świat kamienny: Wysoka, Dracza Bramka po prawej a prosto przed nami wyłania się Chata pod Rysami. I tu, jak w Chacie Teryho, okazało się, że największym szczęściem człowieka może być wyłącznie garczek herbaty rumiankowej(taki półlitrowy, bajka). Po zasłużonym wypoczynku wyruszamy na Przełęcz Waga. |
Wysoka z Przełęczy Waga |
 |
"Oczko" wyżej Ganek i Galeria Ganku |
Z tego miejsca wspinamy się już w prawdziwych Tatrach, otacza nas oszałamiający ogrom gór. A w miejscu, gdzie wstępujemy na wąską ścieżkę, skąd widać już ostatnią zasłaną kamlotami ściankę ukazuje się coś, co zapiera dech. |
Mroczny Mięguszowiecki Szczyt Wielki po lewej, na wprost Świnica przed ostatnim podejściem na Rysy |
 |
Z tego samego miejsca widok na Żabie Plesa Baszty i Patrię(wygięty "ząb"po prawej u góry to Krywań) |
 |
Widok z Rysów na polską stronę |
W 2007r ktoś wniósł na Rysy keg z piwem i drugi z cofolą, można było się napić czegoś zimnego. Cofola jest bardzo popularna na Słowacji i w Czechach a my jesteśmy jej zaprzysiężonymi fanami😀 Schodzenie tą samą trasą z widokami z poprzednich zdjęć, a są wówczas jak na dłoni, to prawdziwy górski raj.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz