2008 to rok Priełomu i Krywania - zaiste dwa przełomy w naszym życiu.
Pierwszą trasę tego roku wymyśliliśmy sobie na łatwiznę. Wjechaliśmy ze stacji kolejki linowej w Strebskim Plesie do Chaty Pod Soliskom. Podobno z Soliska są piekne widoki, lecz tam nie dotarliśmy. Za Chatą szlak prowadzi do Furkotskiej Doliny. Pierwszy raz znaleźliśmy się w takim niekończącym się ogromie. Zejście i powrót do stacji vlaku Strebskie Pleso zajęło nam z trzy i pół godziny.
 |
Zastygły smok przy zejściu do Furkotskiej Doliny? |
 |
A w centrum zdjęcia, w tle, nieustający Krywań |
 |
Zapewne kiedyś przejdziemy tę niezwykłą dolinę, zakręcającą wokół Soliska, całą. Od strony potoku zagradzają ją potężne Liptowskie Turnie. |
Na Priełom wybraliśmy się od Chaty Zbójnickiej.  |
Widok z ławeczek w drodze do Chaty Zbójnickiej, 2008 |
 |
A tak kończy się Dolina Zbójnickich Ples.
|
|
Czyli ta, stąd jeszcze jest widoczna Chata Zbójnicka
|

Szlak na Priełom jest nieskończenie długi, z którejkolwiek strony byśmy się nie wybrali. Do Zbójnickiej wspinamy się trzy godziny, za schroniskiem zaczyna się część wypoczynkowa trasy - Dolina Zbójnickich Ples. Za nimi szlak podnosi się początkowo dość łagodnie, by "przyspieszyć" stromiznę w miarę zbliżania się do ostatniej pionowej ściany.
 |
Ostatnia ściana pod Priełomem |
Występy skalne są tu tak wysokie, że kilkakrotnie musiałam korzystać z pomocy starszego syna, by podciągnął mnie - na tej ścianie nie ma łańcuchów. Wspinaczka ta znalazła swoje odbicie w "Snującej się mgle", w pierwszej części.
 |
I wreszcie Priełom
|
 |
Z drugiej strony - już nie widać Chaty Zbójnickiej |
Priełom to piąta godzina wspinaczki, zostawiamy za sobą Dolinę Zbójnickich Ples i zdumieni niespodzianką schodzimy po łańcuchach w kamiennym kominie bez echa. Są tam też klamry, gdyby komuś nie pasowały łańcuchy. Poniżej komina przywitał nas świat zupełnie mi nieznany. To Kocioł pod Polskim Grzebieniem a w nim Zmarzły Staw(u szczytu Świstowej i Litworowej Doliny - obie są częścią składową ogromnej Doliny Białej Wody). Dwa malutkie obłe szczyciki wyłaniające się zza masywu zamykającego tę dolinę to Rysy. Godzinę czasu zajęło mi schodzenie, po śniegu, i wspinaczka do kolejnego świata gór. Tak dotarłam na Polski Grzebień.
 |
Widok z trasy z Priełomu na Polski Grzebień. Mały "ząb" na wprost to Świnica. Poniżej szlak na Polski Grzebień z masywem Gerlacha w tle.
|
 |
Schodzę z Priełomu, w żółtej kurtce. Jak widać ilość osób schodzących i wchodzących na Priełom nie powala😅 |
 |
Priełom z Polskiego Grzebienia to ten maleńki ostry trójkącik przełęczy. |
Szok górskich przeżyć, znikoma ilość tlenu, zmęczenie a tu przed nami(szłam wówczas ze starszym synem)pojawiła się pionowa skała a na niej wiszące łańcuchy. Zbyt było to wysoko, by skoczyć, lecz wystarczyło, bym podała synowi kamerę, żeby mi nie dyndała na tych łańcuchach. I stoję przerażona, że się stamtąd nie ruszę. Dobrze, że obok syna stał jakiś turysta, który widząc moją panikę, wymusił na mnie złapanie za łańcuch i skok w pustą przestrzeń - po prostu poleciał łańcuch, a ja na nim niczym ptaszencja pofrunęłam - co za horror😂. Trwało to może sekundę, gdy złapałam nogami drugą skałę i już mogłam zejść na wąską półkę, gdzie stał syn z tym turystą. I bez obaw: określenie "wymusił" oznaczało, że powiedział do mnie: "Musi pani złapać łańcuch, ręce to wytrzymają". Tak właśnie należy wspomagać wszystkich na trasie - nie można zostawić spanikowanego człowieka. Kimkolwiek był ten pan, dzięki wielkie za ratunek. A mój młodszy syn, wówczas dwunastoletni, śmignął po tej skale jak jaskółka.
 |
Schodzimy ze ściany grozy do Długiego Plesa Kwietnica |
Poniżej Długiego Plesa rozciąga się raj łąk - Kwietnica. Nie mogłam uwierzyć w ten cud. Odnalazł się kilka lat później w moich "Kroplach" w opowiadaniu pt. "Błękitny ptak" - co oznaczało, że urzekło mnie to miejsce.
 |
Śląski Dom nad Vielickim Plesem |
A końca cudom nie było: u szczytu Kwietnicy rozciągał się widok na Śląski Dom nad Vielickim Plesem. Dotarliśmy tam około godziny szesnastej trzydzieści i w Ślaskim Domu nie wydawano już obiadów! Z tego miejsca można zejść do cywilizacji albo szlakiem, albo dłuższą asfaltową drogą. Starszy syn ruszył wówczas z ojcem, a ja poszłam z młodszym asfaltem, licząc na to, że mniej się umęczymy. Ot, błąd. Schodziliśmy chyba ze trzy godziny. Po dwóch mąż dzwoni do mnie i pyta, czy widzimy już domy. A ja na to: "Domy? Ja tylko niebo widzę nad drzewami". Kiedy wreszcie dotarliśmy do stacji vlaka było już po dwudziestej. Padłam na ławkę i patrzę, a tam na kolejnym wąskim i niewysokim peronie stoi, wypisz wymaluj, czerwona ławka bez oparcia. Kiedy człowiek jest w takim stanie jak ja wówczas, po tych chyba dwunastu godzinach górskiej trasy, to uruchamia mu się tak zwana "głupawka XXL". Śmieje się bez powodu i gada takie głupoty, że ha. Mnie w tym miejscu naszło błyskawicznie: "Patrzcie, czerwona ławka. To jedyna czerwona ławka do jakiej mogę dotrzeć w życiu". Chodziło oczywiście o przejście z Doliny Zbójnickich Ples do Kotliny Spisskich Ples - przez właśnie Czerwoną Ławkę. Z tych też przyczyn nie jestem w stanie opisać zdobycia tej przełęczy uchodzącej, zapewne słusznie, za najtrudniejszą do zdobycia w Tatrach. A z trasy wróciliśmy na kwaterę w Velkym Slavkovie po ciemku! Łącznie z powrotem vlakiem zajęło to nam trzynaście godzin, ekstraordynaryjne przeżycie.
Dodatkowy opis: Priełom to polsku Rohatka, przełęcz o wysokości 2288 m npm usadowiona pomiędzy Dziką Turnią( Divą veżą) i Małą Wysoką(Vyhodną Vysoką).
Krywań grozy
Młody człowiek regeneruje się błyskawicznie. Po szaleństwach Priełomu, przezornie nie opisałam obłędu schodzenia po łańcuchach w kominie po zejściu z tej przełęczy, po kilku dniach wybraliśmy się jeszcze na Krywań. Z najgorszego miejsca, którego absolutnie nie polecam, z Trzech Studniczek. Szlak stamtąd prowadzi ostro w górę aż do samego końca bez jakichkolwiek serpentyn wypłaszczeń, jest długi, nudny aż do bólu, i znojny.
 |
Po kilku godzinach wspinania się najnudniejszym szlakiem świata z Trzech Studniczek ogrom Krywania ukazuje się, dając jednoznacznie do zrozumienia, iż dopiero teraz zaczyna się wspinaczka. |
Poddałam się na Priehybie pod Krywaniem(tak nazwałam to dość płaskie miejsce, skąd do właściwej Priehyby jest jeszcze solidny kawałek) i zostałam tu z młodszym synem. Starszy ruszył z ojcem ku samotnemu szczytowi, jednemu z najbardziej charakterystycznych i widocznych z każdego niemal miejsca w Tatrach. A my na Priehybie przez pół godziny zaszaleliśmy ze zdjęciami, byliśmy tam bowiem sami! Cała Priehyba dla nas!
 |
Na Priehybie pod Krywaniem, 2008r |
 |
Artystyczne zdjęcie mojego młodszego syna, Pawła |
Zeszliśmy z tego miejsca w asyście polatujących nad nami kruków, a potem wędrujących tuż przed naszym nosem po kamieniach. Pogoda od rana była fatalna, parno i duszno, i w końcu daleko nad nami w górze zaczęły walić pioruny. A dla nas, im niżej schodziliśmy, tym robiło się cieplej i w końcu wyszło słońce. Zwolniliśmy i dzięki temu zauważyliśmy drogowskaz na Partizancki bunkier. Warto zatem dotrzeć tu z Trzech Studniczek, by w tym miejscu chwały partyzantów słowackich podumać chwilę nad przeszłością. Nie zawsze niosła ona tylko miłość do gór, niosła też wojnę i śmierć.
 |
Partizancki bunkier w drodze na Krywań od strony Trzech Studniczek |
Mąż ze starszym synem dotarli na szczyt Krywania. Z ich opowieści, a także innych wspinaczy na ten niesamowity szczyt wiem, iż ostatnie metry to metry grozy. Ludzie nawet młodzi klną głośno lub ciszej, bo to jest nie do zniesienia - ten ostatni przed krzyżem słowackim na Krywaniu grzbiet.
 |
Ostatnie metry pod szczytem Krywania |
Jeśli kiedykolwiek zaryzykuję podejście na Krywań to tylko od strony Strebskiego Plesa - trasa jest dłuższa, ale może mniej okropna, niż z tych Trzech Studniczek.
I taki dodam w tym miejscu fragment wiersza Kazimierza Przerwy Tetmajera z "Na Skalnym Podhalu", z opowiadania o Jaśku z Ustupu:
"Hej, Krywaniu, Krywaniu
wysoki!
Płyną, lecą nad tobą
obłoki -
Tak się toczy moja myśl,
jak one,
hej, te myśli, te myśli stracone..."
Nie jednego Tetmajera urzekł Krywań...
I na ostatek roku 2008 dodaję jeszcze kilka zdjęć Tatr widzianych z vlaka zmierzającego z Popradu do Starego Smokowca.
 |
Gerlach z ośnieżoną jamą w środku po lewej, ogrom Sławkowskiego pośrodku Pośrednia Grań i Łomnica po prawej z okien vlaka |
 |
Pośrednia Grań, Łomnica Kieżmark a na samym końcu po prawej Wielka Świstówka |
 |
I jeszcze taki uroczek ze stacji vlaka w Velkim Slavkovie
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz