wtorek, 26 października 2021

Osobita i Grześ

         Przejście spod Osobitej na Grzesia to trasa, w której nie zabraknie łąk a z nich urzekających widoków na całe pasmo Rohaczy. Pierwsze podejście z parkingu pod Chatą Zverovka(w Zubercu skręcamy w lewo według drogowskazów na Rohacze, a na końcowym rozstaju w lesie również w lewo)prowadzi nas łagodnie w pustej dziś przestrzeni, niegdyś zarośniętej gęstym lasem. Wspinaczka zaczyna się po zakręcie w prawo w ciemnym borze, i nawet jest dość stromo - to miejsce znalazło się w trzeciej części mojej "Snującej się mgły". Zajmie to nam łącznie ze dwie i pół godziny, gdy wychodzimy z ciemnego lasu do kolorowego świata łąk na Siodle pod Osobitą(na ten szczyt się nie wchodzi).

Moja synowa, Ewelinka, w kwiatach pod Osobitą, 2018r

Przed samym Siodłem przywita nas poranną porą morze traw z motylami. Jest to mało uczęszczana trasa, mamy więc dużą szansę odpocząć pod Osobitą w ciszy i spokoju, o ile dotrzemy tu z samego rana.
Samotne Siodło pod Osobitą
W tym pięknym miejscu robimy popas, następny za jakieś trzy godziny dopiero na Grzesiu.

Na Siodle pod Osobitą w 2015r, zdjęcie Natalii
Spod Osobitej wyruszamy na niewielkie wzgórze do lasu, z którego za kilka chwil schodzimy na pierwszą łąkę z widokami.

Od lewej Rohacz Ostry, Płaczliwy, Nogawica pod Płaczliwym, Trzy Kopy z Grubą Kopą,
Baników, Spalona a po prawej długi podwójny Salatin
Gdybyż tylko to rozległe pasmo towarzyszyło nam całą drogę, tymczasem zagłębiamy się znów w las. Wspinamy się w gęstym poszyciu i często błotnistym, wychodzimy z jednej niewielkiej polanki na drugą, w górę i w dół. Kiedy już zaczynamy zgrzytać zębami ze znużenia tym bezwidokowym stanem, docieramy na pierwszą rozległą łąkę zwiastującą "zbilżającego się" już Grzesia.
Rohacze w całej okazałości, z lewej wyłania się "wielki wół" - czyli Wołowiec

Goryczka trojeściowa z Rohaczami w tle
Pozazdrościć urody
Przed nami wyłania się wzgórze, które doprowadzi nas do ostatniego podejścia na Grzesia. Tu już wędrówka nabiera tempa, widoki wokół rozciągają się przestrzennie😄nie wiadomo, gdzie skierować wzrok.  
Jak dotąd nie rozwiązałam zagadki co to za góra, ta pośrodku, wyłania się w tym miejscu -
być może jest to Bobrowiec. Z prawej w tle - Kominiarski Wierch.
Grześ przed nami
Po naszej prawej ręce, aż do znudzenia ciągną się Rohacze, a przed nami wyłania się wreszcie Grześ. W tym miejscu szlak przypomina karkonoskie wędrówki, aż do wypiętrzenia gołoborzem.
Niewątpliwie jest to tatrzański szlak, w tle Osobita.
Rzut oka za siebie na naszą trasę
I wreszcie Grześ - widok na polską stronę.
Po pięciu godzinach, nużącej czasami wspinaczki w gęstym lesie, dotarliśmy do celu - to polski Grześ, a słowacka Lućna czyli Łąka. Jest to dość "łysy" szczyt, w upale w którym szliśmy w 2018 roku nie zdołaliśmy posiedzieć tam dłużej niż dwadzieścia minut. Tu spotykają się wędrowcy z Zakopanego i ze Słowacji, jak widać jednak na zdjęciu tłumów nie spotkaliśmy. Nie umiem też ustalić, z której strony idzie się dłużej na Grzesia(ostatnio od Doliny Chochołowskiej wchodziłam tu w 1998roku)podejrzewam, że z obu trwa to tyle samo. Z Grzesia Długim Upłazem można dotrzeć na Przełęcz pod Wołowcem. My w tym miejscu kończyliśmy wspinaczkę i zeszliśmy do łąki, która w 2009 roku tak mnie zachwyciła. 
Pamiętna trasa Ziry ze "Snującej się mgły" i autorka😊Zdjęcie zrobił mój starszy syn.
Zachwyty łąkami tatrzańskimi nie mają u mnie końca, zejście z Grzesia w 2018roku w niczym jednak nie przypominało mi tamtej bujnej łąki z 2009 - upał zrobił swoje.
Moja ekipa w 2018 roku i Rohacze
Schodzimy do Zapadnej Latanej Doliny, jak na moje oko wypaloną łąką, choć może to upał wypaczył mi postrzeganie. Stromizna w lesie szybko się wypłaszcza, a w sumie najbardziej nuży długi powrót asfaltem. Cała trasa spod Osobitej na Grzesia i powrót do parkingu to siedem i pół godziny. Zważywszy jednak na to, iż Osobita też należy do pasma Rohaczy jest to wyjątkowo spacerowy szlak😄

2 komentarze:

  1. Widoki są fantastyczne. Wyobrażam sobie, jak tam się można poczuć, wolnym, jak ptak i potężnym niczym stwórca, kiedy ma się cały świat pod nogami, to chyba coś z tej wielkości i siły przenika do człowieka. I żegnajcie wszelkie troski i zmartwienia. A przy tym, jak się człowiek tak zmęczy tym wspinaniem to mimo tego zmęczenia czuje się lżejszy. Och z chęcią stanęłabym na szczycie, gdyby nie to, że nie wejdę pod gorę nawet stu metrów. Dlatego podziwiam wasz zapał i zazdroszczę nagrody, jaką on daje.

    OdpowiedzUsuń
  2. I z tych też przyczyn z taką przyjemnością opisuję nasze górskie wyprawy. Nie każdy ma siły czy zdrowie, by wspinać się godzinami w górach, a popatrzeć na zdjęcia każdy może, pozachwycać się choćby na odległość. Świat jest tak piękny i ogromny przy okazji, że nie damy rady dotrzeć wszędzie. Dobrze więc, że jest internet i możemy podziwiać go oczami innych. Ja z kolei wszystkich chętnych zapraszam w Tatry na Rysulówkę, wystarczy stołeczek na balkonie przestawiać sobie ze słońcem i oglądać Czerwone Wierchy, najlepiej jeszcze przez lornetkę. A że tereny te są też pełne innych atrakcji: zamków, skansenów, muzeów to i taką stronę napiszę. Dziękuję Ci za ciekawość, ona nas pcha na spotkanie przygód.

    OdpowiedzUsuń

Zima w Tatrach

                    Kalejdoskop zmian. Zima w Tatrach 2024      Wytrwali obserwatorzy przyrody a także cykliczności plam słonecznych już da...