Juraniowa to nasze odkrycie z 2007 roku. Pogoda była wtedy nietęga, raptem czternaście stopni w plusie, mżawka a my zauroczyliśmy się tą doliną. Jest to chyba jedyne miejsce w Tatrach, do którego wracamy rok w rok, za każdym razem w odwrotnym kierunku. A w ostatnich latach bywa i tak, że przechodzimy ją w jednym sezonie dwukrotnie. W 2020 roku w styczniu, jeszcze nikt nie myślał wtedy o covidzie, przeszliśmy ją zimą - to był prawdziwy cud. Juraniowa jest nim bowiem niezależnie od tego, czy idziemy do niej sami tylko we dwoje, czy w zwiększonym składzie, w słońcu, mgłach a nawet kilka razy złapał nas deszcz przy schodzeniu. Trzyma nas ta dolina w garści i nie puszcza. Pytanie dlaczego, nie oczekuje w zasadzie na odpowiedź.
Docieramy do Juraniowej przez Chochołów, mijamy Hladovkę i kilka kilometrów dalej skręcamy w lewo na Oravice, gdzie znajdują się też baseny termalne. Do doliny prowadzą dwa asfaltowe wejścia, którymkolwiek pójdziemy trafimy z powrotem w to samo miejsce, trasa ta to trzygodzinne koło. Dobrze jest pójść pierwszy raz, wybierając prawą stronę i robiąc sobie zdjęcie w tym miejscu.
|
Wchodzimy do słowackiego parku narodowego Oravice. Zdjęcia tej doliny pochodzą z lat 2008 - 2018. |
|
Tą drogą, gdzie dolina otwiera się przed nami, docieramy do Umarłej Przełęczy. |
|
A na łące z Osobitą w tle rosną takie piękne osty. |
Zanim zagłębimy się w las, mijamy taki oto domek na uboczu. Gdybym mogła w nim zamieszkać, bez trudu odcięłabym się od świata i przez cały rok podziwiała zmieniającą się codziennie przyrodę.
Droga w lesie podnosi się, przy rozejściu szlaków skręcamy w lewo i wspinamy się przez chwilę na Umarłą Przełęcz. Są tam ławeczki pod dachem, można odpocząć. Wytrwali pomkną od razu w dół do doliny. Tu uwaga - wejście od przełęczy w górę jest zamknięte od wielu lat.
Początkowo szlak prowadzi w lesie bez poszycia, lecz po chwili zmienia się wszystko i stajemy zdumieni wśród skał, ściskających w swych objęciach burzący się strumień.
|
Natalia wędrowała z nami Juraniową wiele lat. Poniżej - stała miejscówa na zdjęcia.
|
|
Nad tym samym potoczkiem kiedy jest sucho można sobie usiąść |
|
Pochmurna Juraniowa jest o wiele bardziej tajemnicza |
Skały po prawej zawsze ociekają wodą. Proszę sobie wyobrazić, jak one wyglądają, gdy jest mróz - istne ostatnie zlodowacenie - lub zajrzeć na stronę "Zima w Tatrach".
|
Nie zapominajmy o kwiatach po drodze - to chyba jest ostróżka |
|
A z przeciwnej strony czeka na miłośników gór najpiękniejsze miejsce w Juraniowej |
|
O takie, kanion niczym Kolorado w miniaturze |
Nie może też zabraknąć na trasie niespodzianki, niby tylko mała dolinka po prostym a wyzwanie na mokrych wiecznie skałkach jest.
|
I jeszcze zabezpieczenie urwiska przed... zarwaniem |
Do parkingu schodzimy przez rozległą łąkę. Na środku rosło kiedyś ogromne drzewo, dziś straszy zjedzone dokumentnie przez kornika drukarza. Asfaltowa droga za mostkiem doprowadzi nas do wiaty a później do punktu widokowego. W Oravicach zbudowano kilka lat temu drewnianą trójkątną "muszlę" koncertową, pod koniec lipca jest tu festyn z tańcami i śpiewami zespołów folklorystycznych. Warto tu przejechać w tym terminie, góralskie stroje Słowaczek są śliczne, a zupełnie inne od naszych polskich.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz