poniedziałek, 25 października 2021

Dolina Juraniowa

        Juraniowa to nasze odkrycie z 2007 roku. Pogoda była wtedy nietęga, raptem czternaście stopni w plusie, mżawka a my zauroczyliśmy się tą doliną. Jest to chyba jedyne miejsce w Tatrach, do którego wracamy rok w rok, za każdym razem w odwrotnym kierunku. A w ostatnich latach bywa i tak, że przechodzimy ją w jednym sezonie dwukrotnie. W 2020 roku w styczniu, jeszcze nikt nie myślał wtedy o covidzie, przeszliśmy ją zimą - to był prawdziwy cud. Juraniowa jest nim bowiem niezależnie od tego, czy idziemy do niej sami tylko we dwoje, czy w zwiększonym składzie, w słońcu, mgłach a nawet kilka razy złapał nas deszcz przy schodzeniu. Trzyma nas ta dolina w garści i nie puszcza. Pytanie dlaczego, nie oczekuje w zasadzie na odpowiedź. 

Docieramy do Juraniowej przez Chochołów, mijamy Hladovkę i kilka kilometrów dalej skręcamy w lewo na Oravice, gdzie znajdują się też baseny termalne. Do doliny prowadzą dwa asfaltowe wejścia, którymkolwiek pójdziemy trafimy z powrotem w to samo miejsce, trasa ta to trzygodzinne koło. Dobrze jest pójść pierwszy raz, wybierając prawą stronę i robiąc sobie zdjęcie w tym miejscu.               

Wchodzimy do słowackiego parku narodowego Oravice. Zdjęcia tej doliny pochodzą z lat
2008 - 2018.
Tą drogą, gdzie dolina otwiera się przed nami, docieramy do Umarłej Przełęczy.
A na łące z Osobitą w tle rosną takie piękne osty.
Zanim zagłębimy się w las, mijamy taki oto domek na uboczu. Gdybym mogła w nim zamieszkać, bez trudu odcięłabym się od świata i przez cały rok podziwiała zmieniającą się codziennie przyrodę.
Droga w lesie podnosi się, przy rozejściu szlaków skręcamy w lewo i wspinamy się przez chwilę na Umarłą Przełęcz. Są tam ławeczki pod dachem, można odpocząć. Wytrwali pomkną od razu w dół do doliny. Tu uwaga - wejście od przełęczy w górę jest zamknięte od wielu lat.
Początkowo szlak prowadzi w lesie bez poszycia, lecz po chwili zmienia się wszystko i stajemy zdumieni wśród skał, ściskających w swych objęciach burzący się strumień. 
Natalia wędrowała z nami Juraniową wiele lat. Poniżej - stała miejscówa na zdjęcia.

Nad tym samym potoczkiem kiedy jest sucho można sobie usiąść
Pochmurna Juraniowa jest o wiele bardziej tajemnicza
Skały po prawej zawsze ociekają wodą. Proszę sobie wyobrazić, jak one wyglądają, gdy jest mróz - istne ostatnie zlodowacenie - lub zajrzeć na stronę "Zima w Tatrach".
Nie zapominajmy o kwiatach po drodze - to chyba jest ostróżka
A z przeciwnej strony czeka na miłośników gór najpiękniejsze miejsce w Juraniowej
O takie, kanion niczym Kolorado w miniaturze
Nie może też zabraknąć na trasie niespodzianki, niby tylko mała dolinka po prostym a wyzwanie na mokrych wiecznie skałkach jest. 


I jeszcze zabezpieczenie urwiska przed... zarwaniem 
Do parkingu schodzimy przez rozległą łąkę. Na środku rosło kiedyś ogromne drzewo, dziś straszy zjedzone dokumentnie przez kornika drukarza. Asfaltowa droga za mostkiem doprowadzi nas do wiaty a później do punktu widokowego. W Oravicach zbudowano kilka lat temu drewnianą trójkątną "muszlę" koncertową, pod koniec lipca jest tu festyn z tańcami i śpiewami zespołów folklorystycznych. Warto tu przejechać w tym terminie, góralskie stroje Słowaczek są śliczne, a zupełnie inne od naszych polskich.













Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zima w Tatrach

                       Szlakami legend tatrzańskich - zima 2025     Zimowe wyprawy sprzyjają snutym później przy kominku opowieściom. I to n...