Z miłości do gór
Na tę stronę niech zajrzą wszyscy, których w góry przygnała miłość do nich. Nie ten, co biegnie i czas liczy na szlaku z zegarkiem w ręku, a ten, kto rozgląda się wokół i podziwia, nad kwiatem się pochyli, motyla szukając. O szczyty wszystkie zapyta i nienasyconym pozostaje, gdy nie umie któregoś nazwać. Ogląda Giewont z każdej strony, zdumiony jaką on postać przybiera, gdy kroki zabiorą go w inne, niż Gubałówka miejsce. Zachwyca się górami w pięknej słonecznej pogodzie, ale jeszcze bardziej, gdy smętne chmury plączą się wokół nich jak tańczące zaklęte panny.
Z miłości do gór powstała moja druga książka pt. "Snuje się mgła". Jej promocja odbyła się w Wojewódzkiej Bibliotece Pedagogicznej w Słupsku 4 stycznia 2020r. Wszystkich moich gości zabrałam wówczas w świat Rohaczy na fotograficzną wycieczkę śladem naszych wypraw. Nie trudno zgadnąć, iż mój pseudonim literacki powstał od tego właśnie zachodniego pasma tatrzańskiego, położonego w całości na Słowacji. Większość górskich opisów w "Snującej się mgle" to przetworzony w słowach obraz moich fascynacji widokami w Tatrach, które najgłębiej zapadły mi w serce.
A od tego roku zaczęłam też pisać górskie wiersze. Wszystkim pasjonatom Tatr dedykuję jeden z pierwszych( po wielokrotnych przeróbkach, nie jest łatwo przerzucić się z prozy na poezję).
"Droga prowadziła prosto w objęcia masywnych gór. Rozświetlające ich granie słońce ukazywało, porastający niższe pasma, gruby kobierzec drzew. Wyłaniające się ponad nim szczyty ostro odcinały się na tle błękitnego nieba. (...)Wielobarwną łąkę zamykały, niczym wyciągnięte ramiona, dwa zielone wzgórza zachodzące w tyle na siebie. W ich złączeniu stał zamek jak ze snu. Kamienne wieżyczki kryte spadzistymi dachami wyrastały nad wysokimi murami. Z prawej strony osaczała mur okrągła baszta z przeszklonymi oknami na każdym piętrze. Jej czerwony dach odznaczał się jaskrawo na tle masywnych siwych skał trzymających straż nad zamkiem od tej strony. Gładkie ich ściany wrastały we wzgórze porośnięte gęstym lasem. Jeszcze dalej, za ramionami wzgórz, jawiły się osłonecznione nagie kolumny górskich szczytów."
A oto, męczący mnie przez lata, pierwowzór łąki z tajemniczą budowlą, do której bohaterka będzie często powracać.
Przyznać muszę, a i i Wy moi drodzy czytelnicy zapewne także, iż jest to niezły ubaw. Nijak się ma owa reprodukcja do powyższego opisu, a jednak jakimś cudem właśnie z niej powstał.
I nie musiałam tam korzystać wyłącznie z mojej pamięci, jak przy tworzeniu innych górskich światów, gdzie kazałam moim bohaterom wędrować lub podziwiać widoki z okna: oto jeden z nich.
"Najbardziej fascynował ją czarny ogrom z wyraźnym zagłębieniem, jakby dziecko wydłubało łopatką jamę w piaszczystej ścianie. Pod odpowiednim kątem wyglądała jak oko. Wilcza legenda głosiła, iż Czarne Oko strzeże mieszkańców doliny po tej stronie a po drugiej odstrasza najeźdźców. Już dawno Ajda obiecała sobie, że gdy dzieci podrosną, wybierze się na drugą stronę tej góry, by ujrzeć czym straszy. Jeśli nie okiem to może zębem."
A tymczasem Czarne Oko, widziane przez bohaterkę z okna, to Gerlachowski Kocioł w masywie Gerlacha.
Gerlach z dziwną "dziurą" z trasy do Batyżowieckiego Plesa, 2014r |
"Ruszyli kamienistą drogą wiodącą od szałasu nieco w dół do skalnej bramy. Im bardziej się do niej zbliżali, tym bardziej stawało się jasne, iż nie zaznają między skałami chłodu. Wapienne ściany pięły się niewiarygodnie wysoko w górę, tworząc wąski wąwóz zalany w południe słońcem i żarem jak z pieca. Strużka wody ledwo błyszczała na kamieniach z prawej strony drogi, która stawała się coraz bardziej stroma."
Są to, niezmiernie istotne dla "Snujacej się mgły", wspomnienia wyprawy w 2009 roku na Trzy Korony. Razem z klasą Pawła podchodziliśmy na Przełęcz Szopka ze strony Krościenka, a schodziliśmy Doliną Szopczańską, która tak mi się spodobała, że nakazałam Ajdzie tę wędrówkę do miejsca, które w rzeczywistości nie istnieje.
Zapomniała mi się ta górska magia na całe lata, aż nastał rok 2016, kiedy to pierwsza część mojej powieści(wówczas o innym tytule)wyłoniła się z mgły niebytu. Tak powstały Ka' Narian."Westchnęła niezadowolona, lecz tajemnicze góry przyciągały jej wzrok z siłą, której nie mogła uznać za zwykłe zauroczenie przepięknym widokiem. „ Mają coś w sobie, jakąś moc" - myślała, wpatrując się w malowane przedwieczornym światłem wierzchołki jak zaczarowana, nie dostrzegając nerwowego poruszenia Banto. Stary sługa przestępował z nogi na nogę, co i rusz posyłając swej pani ponaglające spojrzenia. Gwardziści również pochrząkiwali znacząco, bowiem nieznane groźne szczyty im akurat wydały się mroczne, choć w zachodzącym słońcu wyglądały jak baśniowe stwory na zawsze zaklęte w kamieniu".
Magia Tatr ma swoją moc |
Masyw Świnicy od strony Hali Gąsienicowej, 2017r, pierwowzór Dzonbeli. Ostatnia wspinaczka na Karb ze Świnicą zasłaniającą cały świat. |
Pozostałe, ukryte w pierwszej część "Snującej się mgły", górskie światy to wizje z Karkonoszy, znajdą się zatem na blogu sudeckim, za którego tworzenie zabiorę się w przyszłym roku.
Druga część powieści, z inną bohaterką w roli głównej, odnalazła swoje przeznaczenie na jednej z mało uczęszczanych tras tatrzańskich prowadzących z Osobitej na Grzesia i w dół do rozstaju Pod Rohaczami(którą pokonaliśmy w obie strony).
"Wyszli na zalane słońcem połoniny. Łąki i łąki, ciągnące się jak okiem sięgnąć, aż do odległego wzgórza porosłego gęsto kosówką. Jadowicie zielona trawa, a na niej kożuchy białych i żółtych kwiatów, jak wyspy na gnącej się od wiatru fali zieleni".
W 2009 roku pokonaliśmy tę trasę, wspinając się najpierw na Grzesia.Można się w tych górach zakochać - panorama RohaczyA na szlaku, nie dzielna Zira co prawda, a autorka Snującej się mgły😄2018r |
Tym właśnie szlakiem prowadzącym dalej w kosówce podążała Zira w górę, odurzając się zapachami.
"Zawołał ją, by sprowadzić na właściwą ścieżkę. Falującymi trawami poprowadziła ich ona do wąskiej dróżki w kosówce obrastającej wyrosłe przed nimi wzgórze żywym murem. Zira przedzierała się przez drapiące ją gałęzie z podziwu godnym samozaparciem. Igliwie pachniało odurzająco gorącą żywicą i słońcem. W dusznym powietrzu trudno było przebrnąć te kilkanaście zakrętów w górę. Dziewczyna zapytywała siebie ze zdumieniem, czemu czuje tu miód. „Miód w powietrzu? Czy to igliwie tak pachnie? To ci zjawisko”.
Są to dokładnie moje wspomnienia z podejścia na Grzesia w 2009 roku.
Rdest na łące w drodze na Grzesia, z widokiem na Osobitą, 2009r. |
"Ze szczytu, zdobytego po zapłaceniu daniny człowieka z nizin: bólu nóg i strug potu płynących falami po plecach, Zira ujrzała swoją nagrodę. Małe, błyszczące, mrugające cekinami fal jeziorko w dole. Okalały je wyszczerzone jak zęby skały. Pod jedną z nich stała chatka bacy i zagroda dla owiec. Stadko ich pasło się spokojnie na łące opadającej łagodnym grzbietem do drugiej, niewidocznej doliny".
Gosia i Natalia nad Raczkowymi Stawami. Pozdrawiam Was dziewczyny, może czas znowu wyruszyć na wspólną wyprawę? |
Przełęcz pod Świnicą, 2013rGórzysko nad nią robi wrażenie |
To w tym miejscu rozegrało się wiele dramatów trzeciej części Snującej się mgły. Ono też, w sposób licencja poetica, zamieniło się w świat klasztoru Daryna, lasu Kamiennego Węgła, Wrażej Kotliny i Martwego Stawu, Kątnych Stawów z Gniazdem, ośrodka badawczego i Tarpy. A wszystko to ukazało mi się w słonecznym wspomnieniu słowackiej trasy z 2007r z Wyżnych Hagów do Batyżowieckiego Plesa.
Jeszcze z dziesięć minut i śmiałkom ukaże się Batyżowieckie Pleso, 2007r. |
"Czarny poprowadził ich kamienną ścieżką, zmierzającą na wschód łagodnym łukiem. Zamiast wspinać się na Bożą Miarę podążyli traktem wzdłuż kamiennych masywów, których szczytów nawet nie dojrzeli, by ostatecznie, kilka godzin później, dotrzeć do porosłej niskimi drzewami i rachitycznymi krzewami kotlinki".
Opis ten dotyczy masywu Gerlacha i Magistrali "biegnącej" wzdłuż słowackiego pasma Tatr od strony Popradu i żadną miarą nie może to być zbocze prowadzące pod Świnicę😆
Zachodnia ściana Gerlacha |
Ostatnie metry pod Przełęczą pod Świnicą od strony Hali Gąsienicowej, 2013r |
Ciemny świat poniżej Przełęczy pod Świnicą |
Zagadki "Kropli"
Największym przeżyciem i zakochaniem w tatrzańskich urokach, jeszcze zanim sięgnęłam po pióro, stał się w 2005 roku maleńki stawek w drodze na Rohackie Plesa. Ruszyliśmy na tę wyprawę wówczas pierwszy raz i nie znając reali tej trasy, od Adamculi skręciliśmy w prawo. Szlak wiedzie tu po pionowym wzgórzu i do naszych osławionych "ławeczek" na rozstajach szło mi się bardzo źle, tym bardziej, iż była to jedenasta godzina. A jak wtedy twierdziłam i dziś podtrzymuję to w całej rozciągłości, o tej porze powinnam zbliżać się do szczytu, by zaraz schodzić.
Czas wspiąć się na kolejne wzgórze. Na szczycie znajduje się najwyższe |
Moc pierwszego zauroczenia tym bezimiennym stawkiem przetrwała aż sześć lat, by wreszcie moje ukochane Oko ujrzało światło dzienne, na tamtym etapie na ekranie laptopa.
" – Pamiętam nasze źródełko. Wypływa wśród zimnych, niegościnnych skał. Woda drży, spływając perełkami łez po zimnych kamieniach. Słychać jak płynie, cichutko chlupocząc, ledwo widoczna na granatowej ścianie tafla szkła. A w dole krople łączą się i wpływają do maleńkiego, zagubionego w gęstwinie kosówki stawku. Przezroczysta w nim woda ukazuje słabą zieleń krzewów wyrastających pazurami chaszczy nad nią. Na dnie spoczywają jasne kamienie wygładzone ręką płynnego czasu. Jeziorko ciche, nie nagabywane nawet przez ryby, leży w tym zaułku zieleni jak oko otoczone rzęsami dość wysokiej kosówki. Za nią spiętrzają się pogruchotane kamienie, zrzucone tu pewnie przez lawiny. Kamienna ścieżka prowadzi do wody tylko z jednej strony, z drugiej jeziorko jest niedostępne. Kaczki tu nie przylatują. Cisza wisi nad dolinką tak pusta, bez echa, że aż smutna.
Nad wodą siedzi żaczek (...) w modrym ubranku. Na głowie ma spiczasty kapelusik z fioletowego dzwonka z długim zakręconym ogonkiem. Co ludzik główkę podniesie lub przechyli, ogonek kiwa się na wszystkie strony. Teraz podparł główkę rękami i rozmyśla, dyndając nóżką nad odległą dla niego wodą. Malutkie jaskry rozsypały się dookoła żółcąc wścibską trawę, wciśniętą między kamienie. Ludzik podniósł się, wzdychając. Rozejrzał się wokół, ale ciszy nie zmącił żaden z jego pobratymców. Przywlókł się tu sam i nie wróci już do źródełka. Wstał otrzepując ubranko. I wtedy zawirowało powietrze".
Oko znalazło się w zbiorze opowiadań Krople, którego promocja odbyła się w czerwcu 2017 roku w Miejskiej Bibliotece Publicznej Filia Nr 8 w Słupsku. Jest jednym z kilku moich krótkich utworów, w którym góry mają swoje zaszczytne miejsce. Postać żaczka zaś nie jest całkiem fikcyjna. Podobnie jak z prześladującym mnie obrazem na ścianie, powstał z zapamiętanych malunków - mojej mamy. Gdy byłam małą dziewczynką namalowała mi na brystolu kilka takich krasnali i powiesiła nad łóżkiem. To dopiero jest moc pamięci. Niby dawno w głębinach ludzkich doświadczeń zaprzepaszczona, a odnalazła się natychmiast, gdy tylko pomysł Oka "wyrósł" mi z tego stawku w głowie.
W ostatnim rozdziale Kropli - W poszukiwaniu nadziei - jest wiele górskich pejzaży. W jednym z moich ulubionych opowiadań pt. Umiłowana "występuje" klasztor w górach, który łącznie z przeorem Barewo, jest ewidentnie pierwowzorem klasztoru pod Przełęczą Bożej Miary i jego przeora Daryna. Dla niewtajemniczonych podaję informację, iż oba uniwersa to nie są ziemskie światy, a zatem owe klasztory nie odnoszą się do żadnej ludzkiej religii.Samotna skała wielkości domu na trasie do Chaty Zbójnickiej, 2011r |
Inny samotnik na tej samej trasie |
Kwietnica w drodze ze Śląskiego Domu na Polski Grzebień. My dotarliśmy tu w godzinach popołudniowych z Priełomu, 2008r. Kotlina wraz z łąką jest ogromna, zdjęcie to tylko jej wycinek. |
Strumień w Muzeum Oravskiej Dediny znajdującym się przy drodze na Rohacze. |
Tak przepięknie napisałaś o swych uczuciach względem gór, że w końcu pojęłam twą pasję. Kto wie, może i ja kiedyś zatęsknię za górami, nigdy nie można mówić nigdy. Na razie doskonale rozumiem te uczucia, choć u mnie są ukierunkowane gdzie indziej.
OdpowiedzUsuńBardzo Ci dziękuję za ten wpis. Wiesz sama, jakie to szczęście, jeśli choć trochę naszej miłości można przekazać innym, zarazić pięknem, bo o to chodzi. A nie możemy być wszędzie, możemy za to podążać śladami przyjaciół i zanurzać się w tych cudach czy to natury, czy ludzkich rąk, co i ja czynię śledząc pilnie Twoje opisy:)
OdpowiedzUsuń