Paleta Tatr
Pewnego pięknego dnia tegoroczne wyzwania tatrzańskie upodobniły się do naszego czerwcowego ataku arktycznego na karkonoskiej wyprawie. Od czterech lat jeździmy w Sudety przygotowani profesjonalnie na zimno, czapki zimówki i te sprawy, tym razem jednak lodowaty wicher przeszedł wszelkie wyobrażenie. A ja nie wpadłam jeszcze na to, by wozić na początku czerwca w góry zimową sportową bluzę.
 |
Urokliwe zejście ze szlaku omijającego Śnieżkę. I tak teraz patrzę a czapka zimówka została na noclegu😅Chyba mi się wydawało, że jednak będzie ciepło. |
Wiosna a potem pogoda w lipcu tak nas wyziębiła, że liczyłam, iż w sierpniu lato sobie o nas wreszcie przypomni. Tyle lat podróży ścieżkami życia, a wciąż grzeszę naiwnością😆Tatrzańskie górskie pochody tego lata zmyliły mnie, na szczęście nawyk zabierania ze sobą rękawiczek zimowych na lipiec i sierpień w Tatry mam wklepany genetycznie - po prostu nie wyjmuję ich z letniej kurtki.  |
| Taki początek dnia na Kasprowym nie wróży nic dobrego.Pół godziny później też nie było lepiej. Zeszłoroczna magia Zielonego Stawu w tym roku zniknęła w zimnie. |
Bilety kupione on line, herbatka w restauracji pod PKL w Kuźnicach, ale w środku bo zimno. I nawet załapaliśmy się na wcześniejszy wjazd, na Kasprowym wysiedliśmy o ósmej dwadzieścia. Wicher jakby się tu zabłąkał spod czerwcowej Śnieżki, ostatnio takie zimne powitanie z ledwo widocznym Krywaniem miałam chyba dwadzieścia cztery lata temu, kiedy z Mateuszem szłam pod Świnicę a potem na Karb. Tegoroczne spotkanie z takim zimnym wichrzyskiem błyskawicznie zaowocowało rezygnacją z wędrówki szczytami do przełęczy pod Świnicą, wywiałoby nas na amen.  |
Zmierzamy do maleńkiej oazy wierzbówki widocznej w dole po lewej stronie - tam czeka na nas Murowaniec.Kościelec wyłonił się na chwilę dla Jarka.A nawet zaskoczyła nas królowa Tatr. |
Wicher tak szalał, że wędrowałam w dół, zamykając oczy. Chmury jak wściekłe potwory przeganiały się wokół nas nieomal namacalnie, a ja myślałam: no trudno, zejdziemy niżej, będzie cieplej, potem tylko skok do Zielonego Stawu i na koniec jedzonko w Murowańcu jakoś nam humor poprawi. Jak to czasem dobrze mieć minimalne marzenia.  |
| Mój ukochany potoczek w drodze do Zielonego StawuPan Kościelec wita nas jeszcze w ubraniu z chmurUrok ciszy Zielonego Stawu |
Zbiegliśmy prawie do rozwidlenia szlaków, gdzie skręciliśmy na deptak do Zielonego Stawu. Po drodze spotkaliśmy tylko jedną młoda parę, która wędrowała na Karb. A my w ciszy i lekkim zdziwieniu, że robi się nie tylko coraz cieplej, ale jakby od czasu do czasu zza chmur przedziera się słońce, docieramy do mojego ukochanego Zielonego Stawu. Wita nas ciszą i spokojem, jest godzina może dziewiąta czterdzieści. Pakujemy tę ciszę do plecaków i wyruszamy z powrotem, by na złączeniu szlaków powędrować w dół. A tymczasem świat jaśnieje. |
| Tatry tylko dla nas - bezcenneLitworowy StawJesienne wyzwanieI pierwszy błękit |
Pora drugiego śniadania a tu na głównym szlaku, w górę od Murowańca w kierunku Kasprowego Wierchu, tłumy walą takie, że strach myśleć co się będzie działo koło trzynastej. Musieli wcześnie wstać wszyscy ci wspinacze. A nasza dwuosobowa drużyna na całkowitym luzie pokonuje w dół niemęczącą ścieżkę, choć kamieniami usłaną. I już wiem, jakim świętem będzie dla nas ten dzień. |
Takiego raju nie spodziewałam się po porannej arktycznej przygrywce.Nagroda sama wcisnęła się nam w ręce. Do tej bajki tatrzańskiej napisałam w styczniu 2023 wiersz "Zakochani w wędrówce, pochwyceni w pejzażach". |
Dziwiło mnie tylko, że jedyną osobą zakochaną w tych pejzażach byłam ja. Zatrzymywałam się co chwila, by złapać tę magię, wiedząc doskonale, że taki raj nieczęsto się odsłania. Zważywszy zaś na to, iż większość turystów wybiera się w Tatry na kilka dni i może raz w życiu, warto je pochwycić w takiej palecie. A tymczasem pędzili w górę, za bardzo się nie rozglądając. Tym sposobem stałam w podziwie sama - ja i królestwo Tatr.  |
Fenomen górskich wędrówek polega też na tym, by umieć tak się obrócić od tłumów, zalegających zdawałoby się wszystkie nisze na trasie, by sobie taką nostalgię złapać.Pustka niegdyś osiągalna"Kobierzec różu wierzbówki ściele się w domu twoim bizantyjskim przepychem" fragment mojego wiersza z 2022, nagrodzonego na 51 Ogólnopolskim Konkursie na wiersz o tematyce górskiej, "Samotność Kościelca" |
Syn mojej kuzynki Ewy, Marcin, wraz z żoną Madzią zawołany górołaz tak się zachwycił tymi pejzażami, że podpowiedział mi - tylko na ścianę zawiesić. I tak zrobię, i pewnie wtedy już całkiem przepadnę. W Murowańcu pogościliśmy się nawet bez problemu. Upał zrobił się niemożebny, a nas czekała już tylko wędrówka w dół, za pierwszą górką. Oddaliśmy pokłon Hali Gąsienicowej i popędziliśmy do ławeczek na Przełęczy między Kopami. Magia Tatr powędrowała z nami, jakieś dwa tygodnie później obrodziła wierszem "Żniwa gór", w sumie trudno dziwić się tytułowi😉 A ja złapałam się w jeszcze jednej magii tego dnia... |
Z Giewontem w tle, w drodze na Skupniów UpłazBabcia Madzia wędrowniczka. Oj, wnuki moje, już nie mogę się doczekać, żeby z Wami tu biegać💖 |
Skompletowany tomik wierszy górskich poczekać musi do jesieni przyszłego roku, gdy trafi do wydawcy. "Żniwa gór" będą w nim kurtyną, z wiersza-motta uchylę rąbka tajemnic: "Mgielne opary zwijają się warkoczami splecione...wstaje dzień". W sam raz pasuje na ten dzień święta magii w Gąsienicowej Hali. A za miesiąc trzymać już będę w rękach moje pierwsze dziecko poetyckie "Pejzaże liryczne". Drugie "Zamki pamięci" przyfrunie do mnie latem przyszłego roku. Oj, będzie się działo, gdy w marcu 2025 ujrzy światło dzienne moja czwarta książka, a trzecia powieść, "Klejnoty rodzinne". Wstępne kroki na spotkanie z czytelnikami, mieszkańcami zakotwiczonymi pod Tatrami, już poczynione. Pozdrawiam zatem wszystkich, Magdalena Rohacka